Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2013, 03:22   #455
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Wydostanie się ze smoczej łapy poszło dość gładko. Można by powiedzieć, że zbyt gładko. Była to jednak zasługa opalu i reakcji demona na jego dotknięcie. Dirith może do końca nie wiedział czego się spodziewać przykładając opal do łuski, jednak na szczęście było to mało przyjemne dla Firetide co potwierdziła wizja jakiegoś bytu prawdopodobnie będącego innym smokiem. Zaciekawiła ona nieco drowa i kiedy wylądował na ziemi zamierzał ponownie przyłożyć kamień do demona, chociażby po to aby spróbować przyjrzeć sie dokładniej wizji.
Dirith nie tracił więc czasu i ruszył szybko w stronę przeciwnika. Smok zaczął po niego ponownie sięgać. Nie najgorszym pomysłem zdawało się pozwolenie mu na to, oraz ponowne dotknięcie go kiedy po raz drugi znajdował sie w łapie. Nie to było jednak celem, gdyż mroczny elf zamierzał tym razem zaatakować jego głowę i postarać się przyłożyć opal najbliżej jej jak tylko się dało. Nie wiedział czy da to lepszy rezultat niż przyłożenie go gdziekolwiek indziej, gdyż nie miał pojęcia czy dla demonów głowa jest równie ważna jak dla innych istot, jednak na wypadek gdyby było to właśnie ona była jego celem. Zaczął się więc uśmiechać i zmienił kierunek w którym się poruszał aby spróbować uniknąć łapska oraz dotrzeć do którejś z nóg aby spróbować wspiąć się po niej dotrzeć do głowy smoka po jego grzbiecie.
Kiedy jego przeciwnika oplotły łańcuchy uśmiechnął się trochę szerzej oraz przyspieszył. Anarion wołał do niego aby wykorzystał ten moment i skorzystał ze źródła. Miał rację, o lepszą okazję może być ciężej i każdy normalny wojownik lub jakakolwiek inna istota pobiegłaby do źródła, skorzystała z niego po czym wykorzystała Timewalkera do pozbycia sie zarówno demona jak i fanatycznego elfa Almanakh. Było tylko jedno ale. Dirith nie był normalny. Nie był ani normalnym skrytobójcą, ani normalnym drowem. Był chimerą, wynaturzeniem stworzonym i wytresowanym w jednym celu, którym była walka. Dlatego nie zamierzał więc słuchać elfa i nawet nie odpowiedział na jego zawołania.
- Czas zacząć się mnie bać... - stwierdził zimno do Firetide i uśmiechnął się szeroko prezentując białe zęby. Uśmiech ten w połączeniu z iskrami coraz bardziej jarzącymi się w oczach drowa był niepokojący. Wyglądał jakby to był radosny uśmiech w pełni zadowolonego dziecka, które właśnie po raz pierwszy zdołało otworzyć skomplikowane zamknięcie na słoiku pełnym różnych ciastek i słodyczy. Dodatkowo miał w sobie coś, co zapowiadało coś bardzo brutalnego i może nawet nieco szaleńczego. Pomijając oczywiście fakt, że szarża na smoka i zmarnowanie być może jedynego dobrego momentu na skorzystanie ze źródła było szaleństwem.
Było widać jasno, że Dirith nie zamierza nawet spróbować zmienić zdania i zaprzestać ataku. Chociażby dlatego, że były to już podchody i walka toczyła się na dobre. Nie zamierzał więc dać kroku w tył tylko cały czas napierać i atakować.
Biegnąc wybrał drogę tak, aby trochę okrążać Firetide. Miało to pomóc w uskoczeniu przed ogniem jakie przewidywał oraz uderzeniu ogonem, które również przewidywał gdy dostrzegł jak ten się uwalnia z łańcuchów. Przez chwilę likantrop zastanawiał się czy przemienić się w tygrysołaka. W znacznym stopniu pomogłoby to podczas ataku, gdyż mógłby poruszać się szybciej, jednak nie byłoby to zbyt dobre posunięcie. Po pierwsze, zdradziłby Anarionowi co potrafi na prawdę. Demon prawdopodobnie dobrze to wie, więc nie byłoby to dla niego zaskoczeniem, a po drugie po przemianie nie bardzo miał jak skorzystać ze sztyletu, który zamierzał wbić w smoka i uwiesić się na nim tym samym przytrzymując się przeciwnika.
Biegł więc dalej i po odpowiednich unikach przygotował się do skoku wymierzonego na szuję Firetide lub najlepiej jego głowę. Przed wyskokiem starał się wypatrzeć dobre miejsce to ataku. Starał się wybrać łączenie łusek, tak aby jego sztylet mógł się solidnie wbić i zaklinować pozwalając utrzymać jego ciężar na zapewne będącym się wierzgać cielsku chaotycznego gada. Kiedy dostrzegł miejsce mogące sie nadawać nie wahał się ani chwili tylko wyskoczył i postarał się oburęcznym uderzeniem wbić sztylet tam gdzie trzeba. Jakie były szanse na przebicie łuski smoka? Tego nie było wiadomo, tak jak nie było wiadome jakie są szanse na przebicie łusek demona, który przybrał postać smoka. Dirith wiedział jednak, że jeśli nie spróbuje to na pewno się nie dowie.
Kiedy wbił już sztylet zamierzał trzymać się go jedną ręką, a drugą przyłożyć opal jak najbliżej rany. Gdy to uczynił, w jego głowie była tylko jedna myśl, którą wypowiedział w swoistym warknięciu bojowym.
- Zdychaj Ibilithu!
Gdy to wypowiadał skupił się na próbie mentalnego zaatakowania demona. Nie miał jednak pojęcia jak dokładnie przeprowadzić taki atak lub wesprzeć atak Timewalkera, Dirith nie był przecież psionikiem. Jednakże na pewno taka próba na pewno niczemu nie zaszkodzi i może tylko pomóc. Następnie wystarczyło mocno się trzymać podczas bardzo prawdopodobnego rzucania się smoka na wszystkie strony. Uważał jednak czy demon nie próbuje uderzyć w którąś ze ścian i tym sposobem zgnieść atakującego go właśnie żałosnego śmiertelnika. Gdy taką próbę spostrzegł, miał zamiar zaprzeć się nogami o łuski i z całych sił spróbować wyszarpnąć sztylet aby nie pozostać bezbronnym, a po wylądowaniu postarać się uniknąć prawdopodobnych odłamków gruzu i przymierzyć się do kolejnego ataku.
Jeśli jednak nie uda mu się wbić sztyletu, wtedy i tak czy siak zamierzał dotknąć opalem demona, tylko gdziekolwiek gdzie miałby do tego możliwość. Uważał jednak żeby nim nie uderzyć gdyż nie chciał ryzykować jego uszkodzenia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline