Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2013, 19:02   #16
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Ocalali powoli podążali wzdłuż drogi stanowej. Co jakiś czas natykali się na rozbitę, czy porzucone auto, jednakże w żadnym z nich nie było nic, co warte było wymontowania, czy zabrania ze sobą. Wraki pozostawione przez podobnym im uciekinierom, rozszabrowane przez kolejne fale uchodźców. Skyrider zatrzymał się na chwilę obserwując ich smutny korowód. Nie słyszał nic poza ściszonymi rozmowami pojedynczych osób. Reszta tak jak on wyglądała na pogrążonych w myślach.

Czy Chicago też dostało? Co z jego żoną? Rodzicami?
Czy został sam?

- Spójrzcie tam – Facet w mundurze o wyglądzie żołnierza wojsk specjalnych wskazał swym towarzyszom samochody ledwo widoczne w oddali. Wyglądało na to, że coś zatrzymało całą kolumne samochodów. Jeden z mężczyzn, który przedstawił się, jako Cassidy wysunął się na czoło pochodu. Przez wiszącą mu na szyi lornetkę obserwował przed polę. Po chwili się odezwał. - Przed nami jest cholerny zator na drodze. Jakiś kretyn wyłożył ciężarówkę na bok, żeby było śmieszniej zrobił to tak, że zablokował oba kierunki. To jakaś spora cysterna, Co jest za nią nie widzę, z naszej strony jest kilkanaście samochodów, vany, osobówki i jakiś zdezelowany kamper. Nie widzę nigdzie zdechlaków, więc może jest bezpiecznie? Nie wiem jak wy, ale nie uśmiecha mi się wędrować piechotą. Poza tym, jeszcze z dwie, trzy godziny i zrobi się ciemno. – Facet miał racje. Potrzebowali wody, broni, cieplejszych ubrań i schronienia. Do tej pory nie spotkali żadnego z szuszwoli. Skyrider podejrzewał, że w nocy ich położenie może zmienić się diametralnie. Musieli przeszukać te samochody. Nie był pewien, czy reszta to rozumiała, ale najprawdopodobniej była to dla nich kwestia życia i śmierci. Pilot nieudolnie odbezpieczył zwichniętą ręką karabin. - Daj spojrzeć - powiedział do faceta trzymającego lornetkę. Syknął z bólu podnosząc sprzęt do oczu. Szybko przyjrzał się zatorowi, szczególnie rozbitej ciężarówce. Dostrzegł na niej jaskrawą naklejkę. Cysterna przewoziła coś chemicznego, ale nie wyglądało na to, żeby coś się z niej ulatniało, czy ciekło. - Nie przejedziemy obok niej - powiedział bardziej do siebie. - Rozdzielmy się na dwie grupy, każda pójdzie jednym pasem. Sprawdźmy samochody przed ciężarówką, może coś znajdziemy, a później zobaczmy, czy za nią jest coś, czym możemy stąd odjechać. - Właściciel lornetki zwrócił się do stojącego za nimi mężczyzny, tego który wysadził helikopter. – To może cwaniaczek z racami odpali jeszcze jedną. Co koleżko? – To nie był najlepszy czas na utarczki. Skyrider z zadowoleniem stwierdzim, że „cwaniaczek” nic nie odpowiedział. Później goście mogli skoczyć sobie do gardeł, teraz byli mu potrzebni. Harleyowiec stanął obok Jamesa spluwając głośno i soczyście niemalże, wybijając dziurę w jezdni. - Proponuję nieco inny podział prac w naszym związku. Dwie osoby sprawdzą co nas kurwa czeka za cysterną, ty i ja zaś przyjacielu skroimy jakąś furkę czy dwie. - Motocyklista mówiąc przesuwał się ku barierce. Teraz przyklęknął, spojrzał pod spód i wstał zadowolony. - Barierki są poskręcane na jebane śruby ósemki. Odkręcimy jedną czy dwie i przejedziemy poboczem. Ma ktoś może kombinerki czy coś? – Pilotowi odpowiadał każdy plan, dzięki któremu mogliby stąd odjechać w samochodach pełnych sprzętu. - Masz racje, sprawdźmy najpierw, co jest za ciężarówką - James kiwnął głową. - Ale nie możemy stąd odjechać z pustymi rękami. Potrzebujemy ciuchów, jedzenia, wkrótce wody.. cholera, potrzebujemy wszystkiego. Bez sensu, to tak tu zostawić. – Tamten na szczęście również podszedł do sprawy zdroworozsądkowo. - Jasne, zrobimy tak: Wiarus i jeszcze jedna osoba obczają teren a my weźmiemy się za szaber. Szukajcie też narzędzi. Czy ktoś poza mną potrafi podpierdolić furę? – Skyrider uśmiechnął się lekko, pierwszy raz od kilku tygodni. Widocznie w ostatnich dniach znacząco inny zestaw umiejętności od tych uznawanych za normę okazał się tym ważnym. - Umiem to i owo – Odpowiedział Jason, szukając po kieszeniach swój multitool. Widocznie znalazł się w grupie samych speców od przetrwania. - Tia, mam - rzekł pokazując narzędzie, jednak nie oddając go harleyowcowi. - Zajmę się tym. Znajdźcie jakieś radio i akumulator sprawny, przyda się na pewno. - Dobra dziadek, dobierz se kogoś i skołujcie jakąś podwózkę tak na wszelki, zdemontujcie też barierkę. Masz toola będzie czym odkręcić barierkę. My też poszukamy paru fantów. - Tamten odszedł odszedł w stronę barierek rzucając durny komentarz o Coli. Pozostałych dwóch mężczyzn podeszło do Harleyowca. - Byku skrój dwie fury, w jedną się nie zmieścimy. Pójde na zwiad ale jak ten cwaniaczek uniesie broń odstrzele go. – Powiedział Cassidy wskazując lufą swojej broni na mężczyznę w marynarcę. - Proponuję – odparł Krayden niewyglądający na przejętego groźbą. - żebyś się jednak skupił na otoczeniu zamiast na mojej broni. Dla naszego i własnego dobra. Bo możesz być pewien, że skorzystam z niej jeśli coś przegapisz. - Ehh kurwa - westchnienie harleyowca było długie i pełne smutku. - Dziadku colę masz jak w banku ale weź se ubezpieczenie. Chuj wie co tam czeka. Załatwcie jakąś furę i zróbcie nam wjazd. My zajmiemy się zjazdem. W którymś aucie muszą być jakieś narzędzia. – Motocyklista przeniósł wzrok na Cassidiego - Cass popilnujesz mu tyłka? Pilocie, mogę na ciebie liczyć? – James skinął głową. - chodźcie nieco z tyłu i szabrujcie co się da. Idziemy? - Skyrider spojrzał na Harleyowca, potrząsając karabinem. - Będę twoją ostatnią linią obrony.

Ukradkiem ruszyli w stronę samochodów. Dać sobie jeszcze kilka dni.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline