Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2013, 21:07   #13
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Otworzyła drzwi samochodu i wysiadła. Jej stopy uderzył o ulicę, niczym tytanowe podpory. Huk był potężny i niósł się echem zapewne na wiele mil. Susan spojrzała na swoje stopy, a potem wokół na wszystkich ludzi i przede wszystkim na swoją przyjaciółkę.
Ani Pat, ani nikt wokół nic nie usłyszał. Wszyscy zachowywali się normalnie.

To jedynie jej zmysły robiły jej kolejnego psikusa.

To strach. To jej serce tak głośno bije. Jej i małego Billa.

Kobiety zbliżyły się do drzwi, które rozsunęły się przed nimi niczym uprzejmy służący. Zapach środków dezynfekcyjnych uderzył w nozdrza Susan. Zakręciło się jej w głowie, a pod powiekami pojawiła się seria znajomych obrazów.

Samotna kobieta stała na moście, a jej długa suknię targał wzmagający się wiatr. Woda poniżej była jednak spokojna i czysta. Tak czysta, że widać było doskonale dno. Pokrywały je gładkie kamienie, które lśniły w blasku ostatnich promieni, zachodzącego słońca.
Kobieta opierała się o barierkę, a jej serce przepełniał strach i nieprzebrany smutek. Susan czuła jej emocje, tak jakby były jej własnymi.
Po obu stronach rzeki ciągnął się las i choć ścieżki prowadzące do mostu były niemal identyczne, to Susan miała świadomość, że każda z nich prowadzi w zupełnie inne miejsce.
Samotna kobieta spoglądała to w jedną, to w drugą stronę.


- Dzień dobry - powiedziała Pat - Moja przyjaciółka robiła ponoć u państwa badanie USG i chciała zapytać o wynik.
- A jak przyjaciółka ma na imię? - spytała pielęgniarka.
- Susan Newman - odpowiedziała już sama za siebie Sus.
- Proszę chwileczkę zaczekać. Muszę sprawdzić w kartotece.
Pielęgniarka usiadła do komputera, a Pat poprowadziła Susan na stojące pod ścianą krzesła.
- Wszystko w porządku? - zapytała przestraszona - Strasznie wyglądasz. Mówiłam, żeby zostać w domu. Jednak cię rozumiem. Jak faktycznie jesteś w ciąży, to lepiej to wiedzieć wcześniej.
Susan tylko kiwnęła głową w odpowiedzi i starała się skupić na pielęgniarce siedzącej na przeciwko. Czuła, że lada chwila znowu zemdleje. Ze wszystkich sił starała się utrzymać świadomość, aby doczekać chwili, gdy zostanie podany wynik padania.

Przez ciemny, cuchnący wilgocią korytarz szły one. Jeden za drugim, niczym jakaś koszmarna armia, prosto z piekła. Wszystkie pokryte burym futrem. Z czerwonymi oczami i długimi, obleśnymi ogonami. Ich nieprzerwana fala płynęła poprzez korytarz, niczym podziemna rzeka.
Wszystkie szły w jedno i to samo miejsce.
Do niecki wypełnionej wodą, która pokrywał tłusty szlam. W tej kałuży leżało ciało kobiety. Ciało Susan. Szczury wpełzały na nią i gryzły jej puchnące i sine ciało. Jeden po drugim wgryzał się w nią i szarpał nadgniłe mięso.
Twarz kobiety pozbawiona była oczu, a zamiast nich wyzierały dwie krwiste dziury. MImo to na ustach gościł pełen satysfakcji uśmiech. Szczury wgryzały się w ręce, uda i brzuch. Ich pragnienie krwi i mięsa nie miało granic. Gdy w końcu jeden z nich dostał się do wnętrzności, szczury zapiszczały szaleńczo i wszystkie ruszyły w kierunku skąd dobiegał zapach świeżej krwi.


- Pani Newman - zawołała pielęgniarka - Faktycznie było przeprowadzone badanie. Jeżeli pani sobie życzy, to mogę wydrukować wyniki.
- Tak - wyszeptała Susan. Jej powieki zamknęły się i ogarnęła ją ciemność.


The prison of mirrors... we can't see,
Yet trapped we are... by its reflection,
It sees all fear and watches our downfall,
It will rip all lies and pride from the soul.
Xasthur - Prison Of Mirrors


Zanim nastąpiło przebudzenie, zanim Susan otworzyła oczy już wiedziała, gdzie jest i co się będzie działo.
Otaczały ją znajome zapachy. Czuła miękkość materaca na którym leżała oraz tak dobrze znany dotyk ciepłego koca. Była w domu i była bezpieczna. A przynajmniej tak się czuła. Strach, ból i lęk minęły. Przyjemny zapach herbaty wypełniał pokój, a tuż obok łóżka siedziała jej przyjaciółka.

Który to już raz ma miejsce to samo przebudzenie?
Czy tak już będzie zawsze? Pieprzony dzień świstaka.

Z jej świadomością i postrzeganiem rzeczywistości było coś nie w porządku. Niby normalnie, ale w pewnym momencie wszystko się urywa i zaczyna od początku.
To klinika była tym miejscem, momentem, gdzie rzeczywistość traciła swoje realne granice i przeistaczała się w jakiś koszmarny, powtarzający się nieustannie sen.

Czy tam znajdują się podpowiedź co jest z nią nie w porządku?

Blokada jest jest jednak tak silna, że nie potrafi jej teraz przebić. Coś ją w tym miejscu zatrzymuje i cofa do punktu wyjścia.

Czy jeżeli pozwoli, aby czas płynął dalej to wszystko wróci do normy? A jeśli tak to czym będzie owa norma?
Nie znała się na psychologii, ani tym bardziej na psychiatrii, ale zawsze żyła w przekonaniu, że wariaci, szaleńcy i psychicznie chorzy nie są świadomi swych ułomności. Teraz jednak okazuje się, że może być inaczej. Poczucie dysonansu między własnym “ja”, a postrzeganym światem było okropne, bolesne i niezmiernie ciężkie do zrozumienia i zaakceptowania. Brak tej świadomości byłby błogosławieństwem. Niestety to nie było jej dane.
Teraz będzie musiała się jakoś odnaleźć w tym wszystkim, albo popaść w stan kompletnego odrętwienia i pozwolić, aby to inni działali za nią.

Pytanie tylko, czy ci inni ludzie będą chcieli jej pomóc?
Czy odizolowanie, silne leki i grupowa terapia przywrócą jej jedność ze światem i pozwolą normalnie żyć?



Te wszystkie myśli zaatakowały świadomość Susan w jednej sekundzie, tuż po przebudzeniu. Siedząca obok Pat, patrzyła na przyjaciółkę z niepokojem, czy wręcz strachem.
- O już nie śpisz - powiedziała, siląc się na miły uśmiech. - To dobrze. Napij się - wskazała głową parujący kubek - Dopiero, co zaparzyłam. Dobrze ci to zrobi. Musisz szybko dojść do siebie i będziemy musiały poważnie pogadać.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline