Wątek: [Wh40k] Veritas
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2013, 00:42   #13
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Ale najgorszym złem i herezją, która gnieździła się i nadal gnieździ u podstaw naszego Imperium jest Inkwizycja.





Marcus Triarius
13 Esper 18 godzina

To wszystko zaczynało być irytujące.
Po odespaniu kawałka nocy spędzonego w sali przesłuchań, a co ważniejsze poza łóżkiem, Marcus powrócił do akt wiedząc, że nie doczytał wszystkiego do końca. Musiał się zapoznać z każdym, nawet najmniejszym skrawkiem informacji, aby móc stworzyć linię obrony… albo oskarżenia. Vigil zdawał sobie sprawę, że żołnierze mogą być winni, a wtedy jego pracą będzie doprowadzić do ukarania winnych nie tylko kradzieży wojskowej broni i handlu nią, ale przede wszystkim zszargania opinii Caesery. Na to Marcus nie umiałby przymknąć oka.
Jednakże akta nie oferowały wiele.
Zawierały protokoły z przesłuchania kwatermistrza, Caldona Merina, które prowadzone były w sprawie ubytków w broni i ekwipunku wojskowym. Merin zwalał wszystko na błędy w raportach i pomniejsze pomyłki. Zaczęto prowadzić postępowanie mające na celu udowodnienie braku kompetencji kwatermistrza i odsunięcie go od pełnionej funkcji. Zaczęto przeprowadzać wnikliwe analizy zgłaszanego stanu zaopatrzenia, miesiąc po miesiącu, i dopiero wtedy zrozumiano, że utracone zostało więcej, niż na początku się wydawała. Zbyt wiele, aby zrzucać to na pomyłkę czy niekompetencję.
Dalej poszło już gładko.
Caldon Merin początkowo zarzekał się, że nic nie wie o takim procederze i nie był świadom takich braków. Dalsze śledztwo wykazało, że na mieście stoi oferta sprzedaży wojskowego sprzętu, więc i tym tropem poszli śledczy. Caldon wiedział, że jest w potrzasku, więc postanowił iść na ugodę- mniejszy wyrok w zamian za ujawnienie swoich wspólników… którymi było trzech caeseriańskich żołnierzy.
Marcus przetarł oczy zastanawiając się. Kto miał w tym wszystkim rację? Kto był winnym, a kto ofiarą, o ile ktokolwiek był ofiarą w tej sprawie? Komu powinien wierzyć? Na razie Vigil miał trochę poszlak, więc mógł już zacząć wyrabiać sobie opinię. Chciał jeszcze porozmawiać z dwoma osobami. Kwatermistrzem i sierżantem Lascasem. Na razie jednak miał związane ręce. Pomimo że Grevoir dał mu swoje błogosławieństwo na przesłuchanie Caldona Merina, to wyznaczył jego termin na 14 Esper, wieczorem. Jeżeli zaś chodziło o sierżanta sprawa wyglądała nieco inaczej. Pomimo poszukiwań nikt od wczoraj nie widział Lascasa.
Pięknie.

***

14 Esper 4 godzina

Głośne pukanie do drzwi wyrwało Marcusa ze snu. Jeden rzut oka w stronę okna utwierdził Triariusa w przekonaniu, że godzina była zbyt późna, aby opuszczać łóżko… znowu. Niemniej udało mu się zmusić się do tego czynu. Kiedy podszedł do drzwi i otworzył je zobaczył tego samego żołnierza, który ostatniej nocy przyszedł go poinformować, że trzej caeserianie oczekują w sali przesłuchań na niego.
- Sir. - mężczyzna zasalutował Vigilowi. - Proszę o wybaczanie za godzinę, ale oficer Tanmares wzywa w trybie natychmiastowym. Mam zaprowadzić pana na miejsce spotkania.
Coraz lepiej.

***

14 Esper 5 godzina

Wbrew oczekiwaniom Marcusa, Grevoir nie chciał spotkać się z nim w swoim gabinecie. Co więcej nie chciał nawet w żadnym z kompleksów wojskowych. Jego przewodnik nie umiał powiedzieć jaki jest cel Tanmaresa, a może nie chciał? Tak czy inaczej razem z Marcusem wsiedli do wojskowego auta, które zabrało ich poza tereny wojska. Jechali dłuższy czas po obszarach Średniego Ula, aby dotrzeć do jakiś magazynów. Z informacji zawartych na szyldzie wynikało, że należą one do jednej z firm budowlanych.
Co oni tu robili?
Auto zatrzymało się, a młody żołnierz wyprowadził Marcusa w stronę magazynów, przed którymi zgromadzone było trochę osób, w tym ochraniający teren żołnierze pod bronią. Przewodnik zapytał o oficera Tanmaresa i wskazano mu jeden z magazynów. Kiedy zbliżyli się zobaczyli Grevoira w długim, ciemnym płaszczu rozmawiającego z innym mężczyzną. Marcus zobaczył także, że wokół kręcą się ludzie z policji.
Kiedy podeszli Grevoir zakończył rozmowę i spojrzał na Marcusa.
- Jesteś w końcu - przywitał Vigila, po czym odprawił przewodnika. - Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość. - skinął na Trariusa, aby ten ruszył za nim, po czym zaprowadził go do środka magazynu. - Dobra wiadomość jest taka, że znaleźliśmy poszukiwanego przez ciebie sierżanta Diro Lascasa. - odparł lekko mijając kolejne ustawione na sobie skrzynie. - Zła jest taka… - zatrzymał się patrząc przed siebie. Początkowo Marcus nie wiedział co widzi Grevoir, dopóki nie zbliżył się trochę, akurat na tyle, aby dojrzeć czarną płachtę z wybrzuszeniem o ludzkim kształcie leżącą na środku pomieszczenia, otoczoną krwawymi smugami. - ...że znaleźliśmy sierżanta Diro Lascasa.





Python Ceylau’Moris, Antonius Avaretto
13 Esper, 17 godzina

Kiedy Python wrócił do posiadłości Ceylau’Moris, Antoniusa jeszcze nie było. Zdziwił go początkowo brak jego ochroniarza, ale szybko dowiedział się, że nawiązano kontakt z Sieghardem Kehllerem, co ucieszyło szlachcica. Kto jak kto, ale to właśnie Kehller mógł być kartą, jakiej brakowało im, aby na poważnie dobrać się do dochodzenia. Nie spodziewał się przecież żadnych kłopotów…
Aż do czasu powrotu Antoniusa.
Pierwszym o czym usłyszał od służby był fakt, że jego ochroniarz znajduje się pod opieką domowego medyka, który opatruje jego ranę. Python nie mógł wiedzieć jak ciężka jest to rana, a co najważniejsze- jak ją zdobył? Czy poszło coś nie tak?

***

Antonius wracał nieśpiesznie do posiadłości, a mroźne powietrze Crei pozwalało mu ochłonąć po niedawnych wydarzeniach. Nie rozumiał zachowania Kehllera, a tym bardziej w świetle ostatnich wydarzeń nie rozumiał nadziei, jaką pokładał w nim jego pracodawca. Czemu tak ufał temu człowiekowi, który nie tak dawno zagrażał jego życiu? Gdyby nie trzeźwość umysłu Avaretto teraz zapewne gniłby gdzieś w Dolnym Ulu, pozostawiony na pastwę szczurów.
Gdy tylko znalazł się w posiadłości szybko służba zaciągnęła go do medyka i obiecała powiadomić Pythona o jego powrocie. Obaj mężczyźni musieli się rozmówić...




Python Ceylau’Moris
14 Esper, 12 godzina

Czy zdarzenia mogły zacząć iść po ich myśli?
Python z pewną irytacją odłożył na stolik czytaną książkę. Jakkolwiek bardzo by nie próbował się skupić na lekturze, to jednak najwyraźniej nie było mu to dane. Wciąż myślał o tych morderstwach i o Corneliusu, o wszystkim, co zdarzyło się w ostatnim czasie. Mimo zdrowego rozsądku szlachcice, z którymi się spotkał nie byli chętni na zawiązanie współpracy w kwestii dochodzenia prawdy o tych zabójstwach. Woleli wszystko zwalić na policję planetarną czy Arbites, samemu nie chcąc w żaden sposób brudzić sobie tym rąk. Poprzestawali na zwiększeniu wydatków na swoją ochronę i zmniejszeniu do niezbędnego minimum opuszczanie swoich posiadłości, zupełnie jakby w nich byli całkowicie bezpieczni.
Wydawało się, że żaden nie podziela punktu widzenia Pythona.
Oczywiście życzyli mu powodzenia w tej inicjatywie, ale młody arystokrata wiedział, że pod fasadą uprzejmości było niedowierzanie i wątpliwość, że w ogóle zdoła się on dostać na tyle blisko, aby być na tyle blisko śledztwa, co Crea gwiazdy Tyestus…. chyba że zostanie ofiarą. Tak, chyba właśnie niechęć zwracania na siebie uwagi możliwego zabójcy była głównym czynnikiem, dla którego szlachta wolała chociaż ten jeden raz podkulić ogony i spokojnie czekać w kącie. Tylko co dobrego mogło im z tego przyjść?
Python po raz kolejny tego dnia podszedł do biurka, na którym stało drewniane, kunsztownie zdobione pudełeczko. Przesunął palcami po zdobiących go motywach roślinnych, prezentujących kwitnące kwiaty, które nie rosły na Crei. Otworzył je, żeby zobaczyć środek obity czerwonym niczym krew aksamitem, a w środku zobaczył porcelanową gwiazdę na malutkim podeście, która zaczęła się obracać jak tylko wieko zostało uchylone. Ze środka pudełka rozległa się muzyka…



Zamknął wieko przed zakończeniem melodii.
Całe pudełeczko dostał dzisiejszego ranka. Służba, która znalazła przesyłkę na progu bocznego wyjścia wykazała się tak wielkim brakiem ostrożności, że wpierw otworzyła pudełko, aby sprawdzić, co kryje się w jego środku. Tyle wyszło z uczenia służby ostrożności i rozwagi…
Westchnął ciężko i wziął ponownie książkę do ręki mając zamiar powrócić do czytania, kiedy po zapukaniu do pokoju wszedł jeden z jego sług.
- Lordzie… Wysłannicy Sven proszą o możliwość rozmowy z lordem.
Sven… Może to będzie dobra nowina?
Kiedy wprowadzeni zostali wysłannicy okazało się, że prócz jednego, najwyraźniej robiącego za dyplomatę grupy, trzech kolejnych to ochroniarze. Dyplomatka skłonił się Pythonowi i powiedział:
- Lordzie, dobrze Cię widzieć w dobrym zdrowiu. Przynoszę dobre nowiny. Lord Cornelius czuje się już lepiej i zaprasza Cię do swojej posiadłości, w której jest pod opieką naszych medyków. Przesyła też nas, jako twoją eskortę.




Antonius Avaretto
14 Esper, 11 godzina

Antonius nie wiedział co powinien o tym myśleć. Jego pracodawca otrzymał niespodziewaną przesyłkę. Maleńką pozytywkę. Co to oznaczało? Kto zwrócił niechcianą uwagę na Pythona Caylau’Moris? Czy to powinno postawić jego ochroniarza w stan gotowości?
Teraz jednak Python znajdował się w posiadłości i z tego, co Antonius wiedział na razie nigdzie się nie wybierał, więc szampierz miał trochę czasu dla siebie. Wydarzenia wczorajszego dnia nie były niczym, w czym nie mógłby dopomóc zdrowy sen. Rana na ręce jednak wciąż dawała o siebie znać, ale daleko jej było do obrażeń, które mogłyby zaszkodzić w jakiś sposób Antoniusowi. Oczywiście o walce wręcz raczej mógł zapomnieć, ale od czego ma się pistolety?
Szampierz przechadzał się po ulicach Górnego Ula, między rezydencjami, nie oddalając się jednak za bardzo od Ceylau’Moris. Oddychał głęboko zimnym i rześkim powietrzem, rozprostowując na tym spacerze nogi. Cała ta sprawa zdawała się wymykać spod kontroli. Za czym oni w sumie gonili? Za mordercą? Przecież nie byli Arbites lub przynajmniej nie należeli do policji planetarnej. Antonius mógł zapewnić bezpieczeństwo, ale nie był dochodzeniowcem. Python natomiast miał swoje szlachectwo, pieniądze i wpływy, ale tylko na tym nie rozwiąże się sprawy. Mogliby zostawić wszystko swojemu losowi, tylko co dalej? Co jeżeli zabójca nie zaprzestanie? Czy Antonius będzie w stanie poradzić sobie z każdym zagrożeniem wymierzonym w jego mocodawcę?
I dlaczego mieliby sądzić, że akurat w Pythona Faethona Cassa Caylau’Moris będzie wymierzony strzał, skoro na Crei było tak wielu innych, ważniejszych możnych?
Nagły ruch z boku nie umknął uwadze Antoniusa. Spojrzał on w tamtą stronę bardziej z wyuczonego nawyku niż świadomej decyzji. Przez sekundę wydawało mu się, że zaszła pomyłka, bo przecież… Czy to był Sieghard Kehller?
- Caylau’Moris… - mruknął mężczyzna w jego kierunku. - Chyba źle nam wczoraj poszły te rozmowy.




Sybilla Hoeren

14 Esper, 14 godzina

Sybil źle spała w nocy. Nie z powodu koszmarów, bo tym dzięki Imperatorowi nie miała, ale przez wspomnienia, które nie dawały jej zasnąć. Do tego wciąż wytężała słuch próbując wyłapać nawet najmniejszy szmer, który mógł dochodzić w pokoju Inkwizytora ponad nią. Czy to zabójca jeszcze przed godziną po prostu przechadzał się po gabinecie Visiusa? Jak to możliwe, że mógł ot tak wejść do rezydencji, dostać się na piętro Inkwizytora nie budząc nikogo i spokojnie wymalować krwią napis na ścianie, a później nie niepokojony przez nikogo w jakiś sposób umknąć? Sybil przeszedł zimny dreszcz po plecach. Czy było możliwe, aby zakradł się do czyjegokolwiek pokoju w taki sam sposób? Czy mogli czuć się w takim wypadku bezpieczni w tym miejscu, które do niedawna służyło im jako swoisty azyl?
Co powinni zrobić teraz?
Kiedy w końcu obudziła się czuła tępe pulsowanie bólu głowy, zapewne nie w całości spowodowanego nieprzespaną nocą. Przetarła oczy i usiadła na łóżku sama nie wiedząc, co powinna z sobą zrobić. Może Gnaeus miał jakiś plan. Pewnie będzie próbował wywiedzieć się czegoś o symbolach z misy, ale co ona powinna robić? Czy nie zrobiła już wystarczająco? Nie wiedziała czy chciałaby widzieć więcej, niż już zobaczyła przez ostatnie dwa dni, spłacając dług zaciągnięty przez Visiusa i biorąc udział w oględzinach pokoju Inkwizytora Morene.
Służba Imperatorowi to zaprawdę ciężki kawałek chleba...

***

14 Esper, 15 godzina

Dzień ciągnął się leniwie ku zadowoleniu Sybilli, dla której mógłby on taki pozostać, jednakże nieme wrażenie mówiło jej, że tak nie będzie w nieskończoność. Na pewno nie po tym wszystkim, co miało miejsce. Visius nie zdążył wystarczająco skorzystać z jej talentów, więc teraz nadrabiano za niego. Sybil zadawała sobie pytanie, czy gdyby Inkwizytor bardziej poważnie podszedł do jej ostrzeżeń, jakie zsyłały jej sny- żyłby? Czy sam sobie tego losu nie zgotował ignorując ostrzeżenia i działając poza wszelkim rozsądkiem? Ostatnimi czasy zaczął on przecież działać samotnie, nie biorąc nikogo ze sobą na swoje podróże, nawet własnego ochroniarza Deverona. Jaki miał w tym cel? Nie ufał własnej świcie inkwizytorskiej?
Pytania, pytania… Za dużo pytań.
Pukanie do drzwi wyrwało psykerkę z rozmyślań, których z ulgą się pozbyła. Nie można było się tak dawać im zamęczać. Kiedy otworzyła drzwi stanęła naprzeciw wysokiego i postawnego mężczyzny, którego prawą stronę twarzy zdobiła długa, poszarpana blizna. Był to nikt inny jak Deveron Coort, jeden z członków świty Visiusa Morene, któremu najbliżej do określenia było “ochroniarz”. Sybil rzadko z nim rozmawiała, a i tak nie był on typem człowieka szczególnie rozmownego, zaś jego aparycja nie zachęcała do nawiązania zbytniej znajomości.
- Aslader się ujawnił - odezwał się od wejścia. - I chce, abyś do niego przyszła.
Aslader… Sybil nie wiedziała czy to było imię, nazwisko, czy pseudonim, chociaż wszystkie te opcje były możliwe. Najbardziej tajemniczy z członków świty, działający jako informator w dolnych partiach Ula, oczy Inkwizytora widzące to, czego ten zobaczyć nie mógł. Sybil nie wiedziała, czy także z jego usług Visius zrezygnował, kiedy zaczął sam udawać się na swoje “krucjaty” w poszukiwaniu prawdy, ale pewne było, że od dłuższego czasu Aslader nie ujawniał swojej obecności. Nie było to dziwne, bo zazwyczaj tylko Inkwizytor wiedział, gdzie szukać swojego “cienia” i nie dzielił się ową wiedzą z nikim. Nie było też pewne dlaczego Aslader nie ujawnił się wcześniej i czy był w ogóle świadom śmierci Inkwizytora.
I dlaczego skontaktował się z Coortem, a nie chociażby z Gnaeusem?
Teraz jednak zapragnął kontaktu i to właśnie z nią. Z Deveronem miała już więcej kontaktu, niż z wręcz kruchej postury, czarnowłosym Asladerem, którego łatwo przeoczyć w tłumie. Mogła tylko zgadywać czemu zapragnął jej obecności i nie wiedziała czy jej się to podoba, ale…
…co jeżeli ten tajemniczy członek świty zniknie ponownie?




Gnaeus Naevius
14 Esper,14 godzina

Wydarzenia poprzedniej nocy także Gnaeusowi zapewniły noc pełną przemyśleń. Był już trochę zmęczony tym natłokiem myśli, które gnieździły się w jego głowie i nie dawały ani chwili wytchnienia. Wiedział, że musi porozmawiać ze służbą, bo wręcz niemożliwe było, aby obcy po prostu wszedł niezauważony, zachlapał ścianę krwią i wyszedł radośnie. Ktoś musiał przecież coś zauważyć…
Zostawała jeszcze kwestia tej misy.
Skryba nigdy w swoim życiu nie widział podobnych symboli, jakie znajdowały się po wewnętrznej stronie naczynia. Potrzebował kogoś, kto byłby w stanie odczytać, o ile te symbole stanowiły coś więcej, niż tylko ozdobę. Potrzebował wykwalifikowanego tłumacza…
Żałował, że Visius nie posiadał żadnego w swojej maleńkiej świcie.
Duże nadzieje dawały akta Arbites, które zgodnie ze słowami Kathana Svena powinien dostać dziś lub jutro. Gnaeus nie wiedział czy podkomisarz, lub jego przełożeni, będzie sprawiał jakieś dodatkowe problemy członkowi Inkwizycji, ale sądził, że dostatecznie wyraźnie określił zasady, na jakich ich współpraca ma przebiegać. Arbites nie mieli większego wyboru, jak tylko dostosować się do wymagań Gnaeusa, akolity Inkwizytora, jeżeli nie chcieli zaczynać walki z niewspółmiernie silniejszym od siebie przeciwnikiem. Nikt nie chciał stawać na drodze Inkwizycji, a skryba wątpił, aby Sędziowie byli wyjątkiem. Nawet jeżeli nie aprobowali oni metod Świętego Oficjum i warunków współpracy to nie mieli oni innego wyjścia, jak tylko się dostosować.
Inkwizycja będzie uleczać nawet opornych chorych.

***

14 Esper,15 godzina

Rozmowa ze służbą rezydencji nie przyniosła odpowiedzi, jakich poszukiwał Gnaeus.Niezależnie od tego, jak bardzo próbowałby się wdrążyć w temat, wyciągnąć coś czego ci ludzie mogli być nawet nieświadomi, nie przynosiło to spodziewanych rezultatów. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Nie, nie wpuszczali nikogo obcego do środka. Nie, nikt nie próbował się do środka dostać. Nie, nie zauważyli, żeby rezydencja była pod obserwacją, nikt nie rzucił im się w oczy jako osoba, która miałaby częściej kręcić się wokół posiadłości. Nie, nie widzieli nigdy wcześniej tej misy. Nie, nie, nie,nie. Każda odpowiedź tylko zdawała się istnieć tylko po to, aby testować stan nerwów Gnaeusa.
Bezcelowa strata czasu.
Gnaeus usiadł na łóżku rozważając dalsze kroki. Fiasko rozmowy ze służbą nie zamykało wszystkich dróg do dalszego prowadzenia dochodzenia. Musiał tylko ustalić sobie priorytety i plan działania. Musiał tylko…
Rozległo się nieoczekiwane pukanie do drzwi.
Skryba odłożył na stolik misę, niechętnie wstał z miejsca i podszedł otworzyć drzwi. Spodziewał się, że będzie to jeden z członków służby, może przynoszący nową pościel?
Gość przekroczył wszelkie oczekiwania.
Kiedy tylko Gnaeus zobaczył stojącego w progu mężczyznę w ciężkim, ocieplanym płaszczu z narzuconym na głowę kapturem pomyślał od razu o służbie wpuszczającej tego jegomościa do środka, zapewne nie zapytawszy nawet o personalia. Westchnął w duchu zastanawiając się, czy coś takiego nie mogło się stać i wczorajszej nocy, o czym nikt już nie pamiętał lub, co możliwe, do czego nie chciał się przyznać.
Nieznajomy przyjrzał się uważnie Gnaeusowi, po czym odezwał się cicho:
- Przysyła mnie Inkwizytor Kernes…
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

Ostatnio edytowane przez Zell : 15-12-2013 o 22:54.
Zell jest offline