Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2013, 16:57   #457
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację

Dirith zdecydował się zaatakować i ruszył do ataku. Verion nie mógł powstrzymać się przed krótkim parsknięciem śmiechem. Shabranido nie zdołał odwrócić wzroku na długo, spojrzał znów w kierunku Diritha. Verion zasłonił twarz dłonią, żeby nie drażnić go swoim radosnym wyrazem twarzy. Shabranido udawał że „nic się nie stało”.
– W każdym stadzie wilków na samym przedzie nie chodzi wcale wilk alfa – wyjaśnił rozbawiony Verion. – Pierwszy idzie największy wilk, którego zadaniem jest obrona Stada, walka i mordowanie wszystkiego, co stanie na drodze Stadu. Dopiero za nim idzie samiec alfa.
Verion wiedział, oczywiście, że z charakterem Diritha wiąże się pewne ryzyko. Ale i na to miał plan.
– Tię, trzeba cos zrobić z tą jego śmiertelnością, ale póki co...
Obserwował dalej, bardzo teraz zadowolony. Shabranio pokazał „nic mnie to nie obchodzi” i zaszył się w głębi mroku w swoich „ważnych sprawach:
– Oh my, this is gonna be interesting…
* * *
- Cholerny drow – pomyślał rozgoryczony Anarion. – Tak to właśnie jest zaufać drowowi! Wszystkie które wylazły spod ziemi należałoby z miejsca wybić co do nogi! – ból po wysiłku utrzymania magicznych lin przeszył jego ciało. – Światło, o czym ja myślę!... Skoro Twoi słudzy mu zaufali, ja też powinienem. Nie znam ścieżek jakie mu wskazałaś, Bieli, ani nie wiem, czy on je widzi… Trudno, jeśli chcesz, abym zginął tu dziś przez niego, niech tak będzie, do końca spełnię twoją wolę. Jeśli to nie mnie jest pisane zbudzić Timewalkera, niech tak będzie. Cholerny drow – nie powstrzymał się jednak przed tą myślą.
* * *
- Zabawny zwrot akcji – pomyślał Verion. – Tak jest w istocie ciekawiej. Czyżbym się pomylił?;3 – spytał retorycznie sam siebie, ale Mgły, które słuchały, otarły się przymilnie o jego nogi. – Oh my, no nie wiem, w końcu Chaos ma niewiele wspólnego z logiką i rozumem, można by rzec. Jeśli jego Wolna Wola prowadzi go w ten sposób, mogę tylko pozazdrościć i obserwować!;3
- A Twoja wolna Wola? – zaszemrały Mgły.
- Oh my – Verion okrył się płaszczem z czarnych kłębów mgieł, które po chwili rozwiał powiew skrzydeł kamiennego gargulca. – To ludzie prowadzą konie do wodopoju, ale nie zmuszą ich do napicia się. Ja tylko sprawiam, że koniom chce się pić !;3 – kamienny gargulec otrzepał się, zrzucając z siebie cielesna powłokę i Verion wrócił znów do swojej postaci młodzieńca o rozpuszczonych włosach i fioletowych ślepiach. – Może nie do końca „sprawiam”. „Uświadamiam im”, że są spragnione!;3 Tak czy inaczej, prędzej czy później, będą musiały się napić, aby nie umrzeć.
- Jeśli Anarion zbudzi Timewalkera?
- Oh my, niech tego nie robi – Verion spojrzał na swoją dłoń. – Nie uśmiecha mi się bronić i strzec elfa ze skłonnościami do samobójstw.
- Wszyscy się dowiedzą. Akrethal wie, że Dirith i Kiti poszli do Źródła. Bracia Ranaanthy wiedzą. Cały świat się dowie. Zacznie się polowanie.
- Oh my, to odległe wydarzenia – machnął niedbale ręką.
- A jednak próbowałeś zatrzymać Akrenthala – stwierdziły z rozbawieniem Mgły.
- Byłem głupi!;3 – zachichotał przymilnie. – Nie ma lepszej motywacji, niż świadomość, że koniec się zbliża!;3
* * *
Dirith;
Nie, żeby rzucanie się na smoka ze sztyletem i kamykiem [sic] było stosunkowo ryzykowanym rozwiązaniem… Jak to mówią z motyką na słońce, z kamykiem na smoka, bez melisy na elfa, bez browara na dwarfa. Było to zachowanie dziwne, ale niekoniecznie dla drowa czy drowiego skrytobójcy. Nawet Kiti strzeliła face palm, doskonale wiedząc co zaraz zaserwujesz. Jak to mówią klerycy, kolejny odważny do leczenia, a moja mana spada i spada… No, patrzcie, zaraz będzie nawoływał heal me please, sigh!... Dla samego smoka dużym zaskoczeniem było zmarnowanie takiej okazji do użycia źródła. Widziałeś to w jego oczach, ten blask zdumienia i „wth?” kiedy odwróciłeś się i zaszarżowałeś z uroczym uśmiechem. Mówią, że głupi ma zawsze szczęście. Inni mówią, że Chaos bardzo lubi dobrą zabawę i nagradza tych, którzy wspierają chaos swoim nietypowym zachowaniem. A potem sortuje – głupich porzuca na wieczne potępienie, interesujących sobie przywłaszcza. Jeszcze inni mówią, że jeśli za dużo wymachuje się mieczem i za dużo wypruło się w życiu flaków, ostatecznie palma odbija. Inni z kolei twierdza, że dobry smok to martwy smok. Generalnie dlaczego drow miałby się przejmować tym, jakie zwyczaje panują na powierzchni? Nikt tu nie rzuca się ze sztyletem i kamykiem na smoka – pora ich tego nauczyć, po prostu. To, że nikt tego nie robi nie oznacza wcale, ż eTo nie działa! :3 Może po prostu jeszcze nikt tego nie próbował. Mawiają, że lepiej umrzeć żyjąc według własnych przekonań, niż umrzeć żyjąc czyimś innym życiem. Cóż, zaraz się okaże….?
Świetliste liny trzasnęły i ogon Firetide zaczął z hukiem uderzać o ściany groty i podłogę. Wstrząsy utrudniły ci bieg i utrzymanie równowagi, ale cel nie był daleko. Skrzydła smoka rozłożyły się nad tobą jak wielki spadochron. Smok uwolnił łapy i pazurem zerwał kaganiec z lin na pysku, wściekle rycząc. Cała grota drżała w posadach. I tu, Firetide popełnił błąd. Na twoje oko, błąd. Do czego Firetide zmierzał, trudno powiedzieć. Nie miał przecież wolnej woli. Demony, które go stworzyły, nie mogły znieść upokorzenia i obecności elfa Almanakh. Firetide zdawał się mieć woje priorytety, jakby wyznawał pewne zasady i konwenanse. Byłeś tak blisko, że mógł cię rozgnieść łapą, czy zdmuchnąć kichnięciem. Ale on obrócił cały swój gniew przeciwko Anarionowi. Zapewne plan polegał na tym, aby pozbyć się najbardziej upierdliwego przeciwnika, a drowa, ponownie, po prostu złapać w łapsko i po kłopocie tym razem. Być może Firetide nie wierzył, że faktycznie zaatakujesz. Być może doskonale o tym wiedział. I przed ostateczną porażką postanowił pozbyć się wroga numer 1, syna Bieli, elfa Almanakh. Anarion, zmęczony mocowaniem się ze świetlistymi linami, dźwignął się z klęczek i zaklął pod nosem. Nie wyglądał na przestraszonego widokiem Firetide zrywającego więzy. Był po prostu zmęczony. Firetide zionął ogniem i grota zatonęła znów w strumieniach wrzącego ognia.
Zaatakowałeś. Ku twojemu zdumieniu, jak i ku zdumieniu Firetide zapewne, sztylet wbił się w ukruszoną świetlistą raną smoczą łuskę. Wisiałeś teraz na wbitym w smoka sztylecie jak alpinista na haku wbitym w skałę. Firetide co prawda ryknął nie z bólu, a ze zdumienia i wściekłości, ale udało ci się go zranić! Smok przestał ziać ogniem i w grocie znów stało się ciemniej. Wśród płonących ruin majaczyła w mroku zwęglona kępka poskręcanego metalu zbroi i oręża. Cóż, odszedł jak bohater i nie miałeś teraz czasu się nad rozczulać. Jednego mniej. Skupiłeś się na celu i przyłożyłeś opal do rany po sztylecie.
Icy devotion... by Nightpark on deviantART
Znów nadeszła krótka i urywana wizja, starałeś się na niej skupić i coś z niej zapamiętać, pomimo ogłuszającego i wstrząsającego grotą rykiem Firetide. Przez ułamek sekundy widziałeś rozgrywającą się tu dawniej bitwę, jakiegoś elfa – to pewnie ten cały Moonbringer i Ranaantha, o którym mówiła Kiti – i na końcu, smoka, smoka w złym i raczej agresywnym nastroju. To był z pewnością Timewalker.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=c4Meg61VelA[/media]
Olbrzymi, czarny smok, mało podobny do swojego o wiele mniejszego, białołuskiego brata, Firetide.
Lineage 2 - The Chosen Ones - YouTube
Miał błysk szaleństwa i furii w ślepiach, ten koleś nie żartował. Zastanawiające, dlaczego tak niesympatycznie i z dziką furią był nastawiony do swojego brata, Firetide. Czyżby się nie lubili aż tak bardzo?
Firestorm by JamesHall2 on deviantART
Oh... Było to już jednak mało istotne, ponieważ wizja urwała się, a ty poczułeś brak oparcia na już-nie-wbitym sztylecie i nogach którymi zaparłeś się o łuski Firetide. Smok stał się półprzezroczysty a jego ryk przeszedł w dziwne, zmutowane wycie z piekła rodem. Firetide, nie mogąc dłużej utrzymać materialnej powłoki, zaczął opuszczać ten plan. Zeskoczyłeś na ziemię, Firetide rozdziawił paszczę, mierząc sobie, czy zmieścisz się do niej w całości. Raczej tak.
Galactic Night Dragon by Decadia on deviantART
Kłapnięcie smoczej paszczy nie uczyniło ci jednak krzywdy. Zęby przeszły przez ciebie jak mgła, stojąc wewnątrz paszczy Firetide byłeś otoczony jego mglistymi łuskami i mogłeś nieszkodliwie podziwiać jego gardziel. Po kilku sekundach smok zniknął. W grocie zapanowała cisza. Słychać było tylko ciche kapanie kropelek wody z sufitu i trzask dogasającego ognia.
* * *
Nie było większej frajdy dla chłopczyka w piaskownicy, niż moment, w którym starszemu koledze psuje się zabawka, którą szpanował przed dziewczynką. Bez skojarzeń… Zabawka Shabranido właśnie przestała działać i przestała mu być do czegokolwiek potrzebna. Porzucił ją, jak wszystkie poprzednie, zupełnie się już nią nie interesując. Takie było prawo Mgieł. Zabawki Shabranido nie miały nawet wolnej woli ani uczuć, żeby mogły czuć się pokrzywdzonymi z tego tytułu. Ale Verion był za to w świetnym humorze. Lubił sprzątać Mgły i postanowił właśnie, że po tej przedniej rozrywce pora na powrót do obowiązków.
Teleportował się dokładnie w miejsce, w którym biało-fioletowy smok mościł sobie legowisko w Mgłach. Czarne kłęby muskały smocze łuski, lecząc jego rany. Rozwiały się jednak i zniknęły, kiedy pojawił się Verion. Kihara powitał Firetide radosnym uśmiechem, dzieląc się z nim swoją „radością”.
– Hi!...;3 – przywitał się entuzjastycznie.
* * *
Dirith, Kiti;
Cóż. Zatem sytuacja została, można powiedzieć, w dużej mierze opanowana. Pozbyliście się niechcianego gościa w postaci demonicznego smoka. Przy okazji Dirithowi na drodze nie stał już także elf Almanakh. Znów byliście w ruinach sami, w ciszy i ciemnościach. A Może By Tak…? No właśnie, co dalej? Dotarliście do celu podróży. Podejrzana fontanna wśród ruin nadal tryskała czarnym pyłkiem niczym wodą. Czarny opal, serce Timewalkera, rozgrzewał się do parzącego stanu kiedy tylko Dirith zbliżał się z nim w rejon fontanny. Więc…? Jak to działa…?
Jeśli wierzyć legendom, źródło może przywrócić do poprzedniego stanu dowolną rzecz. Nawet taką, jak wyrżniętą w pień armię. Co się zatem stało z twierdzą Irrlyna i jego armią? Czy zostali wycięci w pień co do nogi, w związku z czym nie było komu użyć źródła? Czy tylko Irrlyn potrafił obsługiwać źródło i po prostu poległ, a źródło straciło moc po jego śmierci aż do dzisiaj? A może źródło zaczęło działać dopiero po rzuceniu klątwy i dlatego Irrlyn nie mógł z niego skorzystać? Jeśli było częścią klątwy, to czy przypadkiem ta klątwa nie rozchodzi się dalej…? Jeśli wierzyć słowom Anariona, użycie Źródła zbudzi Timewalkera. Czyli… kogo…? Timewalker był zdecydowanie smokiem i był przeklęty. Czy zatem kamienna figurka z zamku, podejrzany gargulec ze słabością do ratowania małych dziewczynek z pożarów, kłamał? Czy Timewalker i on to jedno i opal był faktycznie jego sercem? Pechowo, Anarion był bardzo mało rozmowny w stanie w jakim się znalazł po przyjęciu na klatę smoczego płomienia. Zostaliście w ruinach sami ze swoim problem.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 04-12-2013 o 16:57. Powód: literówki...pewnie nadal tu sąxD
Almena jest offline