Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2013, 23:15   #21
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Przed Uniwersytetem Rutgera też było ciekawie.
-Misgard, Xing i Drachma- Stefan przetrawiał zasłyszaną informację. Po czym parsknął kpiąco.- Jasne… Tylko Ishvaru brakuje do kompletu.
-Nie kpij chłopcze, to poważne sprawy- oświadczyła kapitan Ross.
-Przepraszam za niego- Stasiek poklepał młodszego po głowie.- Za szczery jest i tyle.
Młodszy Nowicki szybko się wyrwał. Włożył do ust gumę miętową, żeby pokazać jak bardzo go to obeszło . Widok zgliszczy niewiele pomagał na trawiącą go irytację. To tyle jeśli chodzi o bibliotekę. A możliwe, że to był jedyny trop jaki znalazł Stasiek. Brachol próbował się wypytać o ofiary, a Ludzie tłoczyli się jakby przyszli oglądać fajerwerki, a nie spalony budynek. Jedna grupa szczególnie się wyróżniała robionym zamieszaniem. Mechanikowi przywodziły na myśl ciotki z rodzinnej wioski- miła powierzchowność kryjąca zajadłość oraz troska wyrażana żelazną pięścią. Jedne kobiety rodzą się do roli matek, a inne do ciotek. Widocznie wyczuły łatwą ofiarę w sierżancie Boshie. Mówiły szybko, głośno i jedna przez drugą:
-Jak to nie może pan powiedzieć, gdzie ją zabrali?
-Biednemu zawsze w oczy kole!
-To nie humanitarne! To łamanie praw człowieka!!
-Kto to?
- spytał.
-Bibliotekarki- wyjaśniła Ross.
-Biedna dziewczyna. Shieska jest taka wrażliwa.
-Shieska? -powtórzył Stasiek. Wydmuchiwany balon pękł Stefanowi.
-Nasi tu byli- potem popatrzyli po sobie.
-Przepraszam pani porucznik, co ze Shieską?- zaczął starszy Nowicki.- To jednak tutaj była?! My… mieliśmy się z nią spotkać
-Bo my jesteśmy jakby… kuzynami.
-Jakie jakby?- oświadczyła pani kapitan.
-A jak by pani określiła córkę syna stryja ciotki naszej babki? Shieska to nasze imię. Piastianskie
-A myśmy ze Shieską nie mieli kontaktu, bo stryj ciotki babki obraził ciężko stryjecznego dziadka.

-I dlatego nasz ojciec nie został jej ojcem chrzestnym. No, ale na obczyźnie takie konflikty trzeba sobie odpuścić. Rodzina to rodzina. Znaliście ją? Jesteśmy Piotr i Paweł Zalapscy, mówiła o nas?
Jedna z rzeczy z jakiej słynęli Piastianie to dbałość o więzy krwi. Dlatego na ważne imprezy rodzinne zjeżdżali krewni nawet bardzo odlegli, którymi w Amertis już się nie przejmowano. Jedyny sposób, żeby zyskać pełną akceptację rodziny bez ożenku i na równych prawach było zostać rodzicem chrzestnym. Druga z rzeczy z jakiej słynęli to konflikty i pamiętliwość do wszelkich uraz. Zwłaszcza z sąsiadami i ziemię. Od honoru po kartofel, mogła sie ciągnąć taka wojna przez pokolenia choć nikt nie pamiętał przyczyny. A powodów do kłótni przybywało.

Ciotki- bibliotekarki szybko połknęły bakcyla. Że rodzinna powinna trzymać się razem. Że można by podrzucić Shiesce parę potrzebnych rzeczy. I co to za warunki, żeby nie móc zabrać do szpitala nawet własnej pidżamy i szczoteczki do zębów? Gdzie humanitaryzm? Skończyło się na tym, że najstarszą bibliotekarkę razem z Nowickimi podwiezie Bosh do domu Shieski po niezbędne rzeczy.
Stefan nie miał okazji poznać dziewczyny, ale po wejściu do jej domu miał wątpliwości co do jej zdrowia psychicznego. Książki zajmowały po prostu każdą wolną przestrzeń. Te które nie zmieściły się na półkach leżały w stosach na podłodze. Mechanik szedł ostrożnie lękając się, że jeden nieostrożny krok może przyprawić zmiażdżeniem przez te wszystkie książki.

-Teraz wiem, czemu nas nie zapraszała do siebie- skomentował Stasiek.
-Shieska nie mówiła, że ma kuzynów.
-Dalekich.

-Wstydzi się, bo Piotr jest babiarzem-wtrącił Stefan- Jeszcze zostanie drugim Mustangiem.
-Ma sierżant Bosh wobec niej jakieś zamiary?

Starowinka zaraz podała mu torbę do której zaczęła wpychać ubrania znalezione w szafie. Stefan zrezygnował z pomysłu szukania czegokolwiek co mogłoby mu pomóc podreperować budżet. Gdzieś przy wejściu znalazł tomy tych upiornych książek "Po zachodzie słońca". Baby to lubią, to niech ma chociaż do poczytania coś co lubi.

Łaził po mieszkaniu głównie, żeby się przekonać, czy jest jakieś miejsce bez książek. Było. Łazienka. Przez chwilę wciągał bez- książkową atmosferę. Jednak złamał postanowienie o nie kradnięciu. Przy progu pomieszczenia dostrzegł książkę z czerwonym smokiem na okładce. Przywiodła mu na myśl bajki z domu. W tym te straszne o Zakonie Smoka. Sumienie go gryzło, ale schował ją pod koszulą. Może powinien spytać starej bibliotekarki o telefon. To by potem ją oddał. Zresztą jeśli uznają Shieskę za winną spalenia biblioteki to może zarekwirują całą tą kolekcję?

Mieli się rozstać pod tym co zostało po bibliotece Uniwersytetu Rutgera. To wtedy ktoś coś krzyknął o tygrysie. Zbyt późno, a może zwierz okazał się zbyt szybki? Gapię, którzy przyszli popatrzeć na zgliszcza gmachu zrobili najgłupszą, albo jedyną rzecz jaką można zrobić w takiej sytuacji. Uciec! Wciąż stacjonującemu wojsku nie udało się zapobiec panice. Nawet informacja, że jadą ludzie z ZOO nie pomogła.

Tygrys zaś biegł w to jedną to drugą stronę między uliczkami. Może i jemu udzieliła się panika? A może nie mógł się zdecydować kogo najpierw zjeść? Biegający w tę i z powrotem tłum utrudniał wycelowanie snajperom. Nie każdy chciał otworzyć dom uciekinierom. I w końcu tygrys zwietrzył zbite w gromadę bibliotekarki.
Stefanowi przyszły na myśl dwie rzeczy: ma schowany granat dźwiękowy, bardzo poręczny. Trafił w punkcie między bestiom, a kobietami. Jak na zrobiony w domowych warunkach zadział nieźle- nieduża eksplozja, bez ofiar, za to z wielkim hukiem, który odbijał się echem jeszcze chwilę po wybuchu. Przerażony tygrys pobiegł jak najdalej od źródła hałasu. W miarę jak ludzie ustępowali mu drogę jak ławica ryb, zwierz ruszał na chłopaka. I znów myśl, że nie wypróbował jeszcze tego granatu błyskowego co go skończył w zeszły czwartek. Stefan zakrył oczy i rzucił. Tygrys w zwolnił ocierając łapą oczy jakby mogło mu to w czymś pomóc. Nadal szedł w stronę Stefana, któremu jeszcze został rewolwer.

W końcu ktoś postrzelili tygrysa środkiem usypiającym. Częściowo się zwalił na mechanika. Nawet jeśli był cesarskim pupilem, śmierdziało mu równie mocno z pyska jak psu Miśkowi Nowickich. Sam mechanik czuł ze zeszła z niego cała para. Dzwoniło mu w uszach, a wszystko zdawało się być spowolnione i zniekształcone. Jakby pod wodą. Po prostu leżał z pistoletem w ręce.
W jednej chwili Stasiek zarzucił go sobie na ramię pytając, czy jest cały? Nie był pewien. Dzwonienie się nasiliło. Brachol trzymał w ręce pistolet po to by tylko stwierdzić, że są otoczeni przez wojsko. Krzyczeli, że mają się poddać. A co takiego zrobili? Na czele stanął siwowłosy mężczyzna o chudej twarz. Jak mógł cokolwiek zobaczyć mając stale zamknięte oczy?
-Rzuć broń
-Nic złego nie zrobiliśmy.
-Rzuć pistolet! Tylko narobisz sobie kłopotów. Rzuć ją, a wtedy nie zrobimy wam nic złego. Nie chcesz chyba większych kłopotów?

-Żyje- powiedzieli o tygrysie.
Stasiek odłożył broń. Potem podniósł ręce w geście, że się poddaje. Bo gdzie mogli uciec? I skąd to wojsko teraz? Gdzie byli wcześniej? Stefan żałował, że jednak nie postrzelił tygrysa. Wtedy by wiedział, że chociaż to niebezpieczeństwo minęło na dobre. Nawet jeśli i bez tego klatka wokół nich się zamykała.
Gdy pytali powiedział, że nazywa się Paweł Kozłowski. Granat zrobił dla zabawy. Są tu na azylu. Przyszło mu na myśl słowa Ryśka: nie zwracają uwagi na takich jak my dopóki odwalamy swoją robotę. Wychyl się, nagnij prawo, a pójdziesz do paki i pewnie nie wyjdziesz. Potrzask się zatrzasnął, a Stefana zastanawiało co było nie tak w tym co zrobił?
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 06-12-2013 o 09:34.
Guren jest offline