Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2013, 19:14   #81
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Sprzedawca nie wyglądał na zachwyconego po słowach Pauli. Wyraźnie liczył na to, że zarobi znacznie więcej, nie tyle na samochodzie - bo 30 E$ to i tak była nieco zawyżona cena - a na posiadanej informacji. Pewnie nawet dyskutowałby, lub w ogóle nie zgodził się na jej przekazanie, lecz zagapił się na Bucka i szybko przeanalizował dostępne możliwości. Mógł zarobić lub nie.
- Obdzieracie mnie do czysta! Trzydzieści dwa za dobę i bez kaucji, to będzie dwieście dwadzieścia cztery Eurodolary - obliczył błyskawicznie w myślach. - Musimy teraz podpisać umowę, będą potrzebne dokumenty. Może z kierowcą? - tu spojrzał na JP, właśnie ponownie parkującą samochód na miejscu.
Formalności załatwione zostały szybko, wystarczyło sczytanie elektronicznego ID, potwierdzenie, przelew i to wszystko. Oczywiście nikt nie zapomniał o jeszcze jednej kwestii.
- GPS wskazuje na El Paujil, prześlę koordynaty - na holofonie Pauli pojawił się czerwony punkcik, obecnie stojący w miejscu. - Miłej podróży!
Wiadomo było, że i tak swoje zarobił. Cennika bowiem nie pokazał.


El Gatto wzruszył ramionami na wcześniejszą kwestię, wstając i odkładając kota na bok. Zwierzę miauknęło i zeskoczyło na podłogę z wysoko podniesionym ogonem. Mężczyzna uścisnął dłoń Ruiza.
- Myślę, że się dogadamy, jak coś się dowiem. Jesteś pewny, że nimi trzyma, czy tylko załatwiał tam jakie interesa? Mógł broń lub prochy kupować, bo wątpię, by przez granicę przewiózł. Chcesz jakiś konkretny kontakt z nimi? Bo nie wiem, czy dobrym pomysłem byłoby, gdybyś polazł tam i pytać zaczął - roześmiał się, kręcąc głową. Posłuchanie było skończone i obaj kierowali się już na górę.
- Może się zdarzyć, że poproszę o jaką przysługę. Na północ mówisz? Się zobaczy. W razie czego odezwę się. Wiesz jak to działa, información spływają powoli. Swoją drogą, fajna laleczka. Nie pożyczyłbyś mi?
Ciężko było zgadnąć, czy żartuje czy nie, bo patrzył na Sue, wstającą właśnie z miejsca, z całkiem dużym zainteresowaniem. Wyszli z kawiarni, czując na sobie jego wzrok. Samochód ciągle stał na swoim miejscu, dobry prognostyk. A na holofonie pojawił się adres i dopisek: "Renato Reyes, fryzjerstwo. Nie nasz rewir, mało bezpiecznie. Tylko po 20."


Godzina 14:39 czasu lokalnego
Wtorek, 11 styczeń 2049
Szpital św. Shakiry
Neiva, Kolumbia


Szpital św. Shakiry był jedną z kilku państwowych wciąż placówek tego typu w Neivie, co wiadomo co oznaczało: biednych. Wszyscy, którzy mieli pieniądze, korzystali z prywatnych miejsc, często będących pod wpływem największych światowych korporacji. Taksówkarz nie zarabiał najwyraźniej wystarczająco, więc trafił do dużego, lecz sypiącego się powoli budynku zeżartego przez wilgoć i pewnie w dużej mierze pleśń. Ruch był spory, recepcja oblegana, a na dodatek nie było nikogo takiego jak Stary Hernando. Owszem, wszyscy jego znajomi mogli tak go nazywać, lecz oficjalne dokumenty mówiły co innego. Marco i Sue, którzy przybyli do szpitala jako pierwsi, spędzili na ustalaniu i wykłócaniu się z pielęgniarkami dobrych kilkanaście minut, aż wreszcie udało im się ustalić, że szukają Hernando Ramosa. Podano im salę akurat w chwili, gdy pozostała trójka wkraczała do budynku, wracając ze znacznie dalszej części miasta.

Zanim doszli, Buck poczuł jak coś klepie go w ramię. Gdy się obrócił, młodą i całkiem nieźle wyglądającą kobietę.
- Hej, duży! Hablas español? - gdy zobaczyła, że nie bardzo, przeszła na całkiem dobry angielski. - A tak? No, super. Mam problem ze swoim facetem. Przyszłam tu, by rękę opatrzyć - pokazała owinięty bandażem nadgarstek - a znalazłam swojego faceta! Towarzyszącej innej babie przy porodzie! Pieprzony sukinsyn. Pomóż mi go pożegnać, tak by zapamiętał na długo, że ze mną się nie robi takich rzeczy! Odwdzięczę się - uśmiechnęła się słodko i przesunęła językiem po wargach, lekko kołysząc biodrami.

Sala Hernando znajdowała się na drugim piętrze szpitala, sprawiającego wrażenie niezwykle ruchliwego i głośnego. Wszędzie ktoś gdzieś biegł, inny krzyczał, a często i to i to. Do tego kakofonia rozmów, karetek i cholernie wielu innych rzeczy. Pomieszczenie, w którym leżał Hernando, przypominało wiele podobnych salek, gdzie jedynym prawie wyposażeniem były łóżka, małe szafeczki i stary telewizor, niektóre jeszcze z ekranem LCD. W tym przypadku łóżek stało cztery, w miejscu maksymalnie przeznaczonym na trzy. Wszystkie rzecz jasna zajęte, a Ramos leżał najdalej drzwi, a najbliżej okna, cały w gipsie i bandażach. Nie było szansa na poznanie człowieka, liczyła się tylko tabliczka. Spał chyba, lecz zanim zdążyli sprawdzić, z krzesła w rogu podniosła się solidna, szeroka kobieta w średnim wieku. Raczej córka niż żona, ale kto wie? Czarne włosy miała spięte w bardzo ciasny kok, na sobie prostą, długą sukienkę, a na twarzy coś co przypominało burzę. Taką z piorunami i gradobiciem. Innymi słowy - raczej była zdenerwowana.
- Wynocha stąd! Won! Cholerni jankesi! To przez was to wszystko!
Wcale cicha to ona nie była, budząc przynajmniej dwóch z lokatorów sali, którzy mamrocząc coś patrzyli na tę scenę.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 05-12-2013 o 19:53.
Sekal jest offline