Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-12-2013, 19:14   #81
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Sprzedawca nie wyglądał na zachwyconego po słowach Pauli. Wyraźnie liczył na to, że zarobi znacznie więcej, nie tyle na samochodzie - bo 30 E$ to i tak była nieco zawyżona cena - a na posiadanej informacji. Pewnie nawet dyskutowałby, lub w ogóle nie zgodził się na jej przekazanie, lecz zagapił się na Bucka i szybko przeanalizował dostępne możliwości. Mógł zarobić lub nie.
- Obdzieracie mnie do czysta! Trzydzieści dwa za dobę i bez kaucji, to będzie dwieście dwadzieścia cztery Eurodolary - obliczył błyskawicznie w myślach. - Musimy teraz podpisać umowę, będą potrzebne dokumenty. Może z kierowcą? - tu spojrzał na JP, właśnie ponownie parkującą samochód na miejscu.
Formalności załatwione zostały szybko, wystarczyło sczytanie elektronicznego ID, potwierdzenie, przelew i to wszystko. Oczywiście nikt nie zapomniał o jeszcze jednej kwestii.
- GPS wskazuje na El Paujil, prześlę koordynaty - na holofonie Pauli pojawił się czerwony punkcik, obecnie stojący w miejscu. - Miłej podróży!
Wiadomo było, że i tak swoje zarobił. Cennika bowiem nie pokazał.


El Gatto wzruszył ramionami na wcześniejszą kwestię, wstając i odkładając kota na bok. Zwierzę miauknęło i zeskoczyło na podłogę z wysoko podniesionym ogonem. Mężczyzna uścisnął dłoń Ruiza.
- Myślę, że się dogadamy, jak coś się dowiem. Jesteś pewny, że nimi trzyma, czy tylko załatwiał tam jakie interesa? Mógł broń lub prochy kupować, bo wątpię, by przez granicę przewiózł. Chcesz jakiś konkretny kontakt z nimi? Bo nie wiem, czy dobrym pomysłem byłoby, gdybyś polazł tam i pytać zaczął - roześmiał się, kręcąc głową. Posłuchanie było skończone i obaj kierowali się już na górę.
- Może się zdarzyć, że poproszę o jaką przysługę. Na północ mówisz? Się zobaczy. W razie czego odezwę się. Wiesz jak to działa, información spływają powoli. Swoją drogą, fajna laleczka. Nie pożyczyłbyś mi?
Ciężko było zgadnąć, czy żartuje czy nie, bo patrzył na Sue, wstającą właśnie z miejsca, z całkiem dużym zainteresowaniem. Wyszli z kawiarni, czując na sobie jego wzrok. Samochód ciągle stał na swoim miejscu, dobry prognostyk. A na holofonie pojawił się adres i dopisek: "Renato Reyes, fryzjerstwo. Nie nasz rewir, mało bezpiecznie. Tylko po 20."


Godzina 14:39 czasu lokalnego
Wtorek, 11 styczeń 2049
Szpital św. Shakiry
Neiva, Kolumbia


Szpital św. Shakiry był jedną z kilku państwowych wciąż placówek tego typu w Neivie, co wiadomo co oznaczało: biednych. Wszyscy, którzy mieli pieniądze, korzystali z prywatnych miejsc, często będących pod wpływem największych światowych korporacji. Taksówkarz nie zarabiał najwyraźniej wystarczająco, więc trafił do dużego, lecz sypiącego się powoli budynku zeżartego przez wilgoć i pewnie w dużej mierze pleśń. Ruch był spory, recepcja oblegana, a na dodatek nie było nikogo takiego jak Stary Hernando. Owszem, wszyscy jego znajomi mogli tak go nazywać, lecz oficjalne dokumenty mówiły co innego. Marco i Sue, którzy przybyli do szpitala jako pierwsi, spędzili na ustalaniu i wykłócaniu się z pielęgniarkami dobrych kilkanaście minut, aż wreszcie udało im się ustalić, że szukają Hernando Ramosa. Podano im salę akurat w chwili, gdy pozostała trójka wkraczała do budynku, wracając ze znacznie dalszej części miasta.

Zanim doszli, Buck poczuł jak coś klepie go w ramię. Gdy się obrócił, młodą i całkiem nieźle wyglądającą kobietę.
- Hej, duży! Hablas español? - gdy zobaczyła, że nie bardzo, przeszła na całkiem dobry angielski. - A tak? No, super. Mam problem ze swoim facetem. Przyszłam tu, by rękę opatrzyć - pokazała owinięty bandażem nadgarstek - a znalazłam swojego faceta! Towarzyszącej innej babie przy porodzie! Pieprzony sukinsyn. Pomóż mi go pożegnać, tak by zapamiętał na długo, że ze mną się nie robi takich rzeczy! Odwdzięczę się - uśmiechnęła się słodko i przesunęła językiem po wargach, lekko kołysząc biodrami.

Sala Hernando znajdowała się na drugim piętrze szpitala, sprawiającego wrażenie niezwykle ruchliwego i głośnego. Wszędzie ktoś gdzieś biegł, inny krzyczał, a często i to i to. Do tego kakofonia rozmów, karetek i cholernie wielu innych rzeczy. Pomieszczenie, w którym leżał Hernando, przypominało wiele podobnych salek, gdzie jedynym prawie wyposażeniem były łóżka, małe szafeczki i stary telewizor, niektóre jeszcze z ekranem LCD. W tym przypadku łóżek stało cztery, w miejscu maksymalnie przeznaczonym na trzy. Wszystkie rzecz jasna zajęte, a Ramos leżał najdalej drzwi, a najbliżej okna, cały w gipsie i bandażach. Nie było szansa na poznanie człowieka, liczyła się tylko tabliczka. Spał chyba, lecz zanim zdążyli sprawdzić, z krzesła w rogu podniosła się solidna, szeroka kobieta w średnim wieku. Raczej córka niż żona, ale kto wie? Czarne włosy miała spięte w bardzo ciasny kok, na sobie prostą, długą sukienkę, a na twarzy coś co przypominało burzę. Taką z piorunami i gradobiciem. Innymi słowy - raczej była zdenerwowana.
- Wynocha stąd! Won! Cholerni jankesi! To przez was to wszystko!
Wcale cicha to ona nie była, budząc przynajmniej dwóch z lokatorów sali, którzy mamrocząc coś patrzyli na tę scenę.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 05-12-2013 o 19:53.
Sekal jest offline  
Stary 06-12-2013, 00:02   #82
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Buck nie lubił się targować. Facet prawie się nie targował. Wszyscy uczestnicy transakcji żyli i nie ponieś uszczerbku na zdrowi. Innymi słowy, dobra robota. Po załatwianiu formalności, olbrzym usadowił się na tylnym siedzeniu samochodu, zajmując je praktycznie w całości. W czasie jazdy sprawdził w sieci informacji o owym El Paujil, na które miał wskazać GPS, skoro tam pewnie udadzą się w dalszej kolejności.

*****

Buck nie lubił szpitali, szczególnie tych dla biedaków. Wbrew pozorom nie były to miejsca, w których człowiek mógł wrócić do zdrowia. Co najwyżej zamienić jedne choroby/urazy na inne. Mając taką prace jak On, trzeba było mieć to na uwadze, dlatego, jeśli się tylko dało, starał się oszczędzać wizyt w takich placówkach, swoim „klientom”. Cmentarz zbył tańszy, zwłaszcza taki na dziko i do tego bardziej higieniczny.

Spoglądał przez chwilę na zaczepiającą go kobietę, przeżuwając cygaro. Jeśli przyjmie jej propozycje, sytuacja z jej „facetem” może być odrobinę nie zręczna. Bo jak to w takich okolicznościach, zagrozić człowiekowi, że się go wyśle do szpitala? Z drugiej strony zawsze istniała szansa na zostanie ojcem chrzestnym. Poza tym dawno nic nie ruchał.

- Zaraz wracam - rzucił przez ramie, do reszty ekipy, po czym spojrzał na Latynoskę - Prowadź "mała". -
 
malahaj jest offline  
Stary 06-12-2013, 14:14   #83
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Południowy-zachód - sprostował Marco - na północ też będę jechał, ale dopiero wracając do domu, Bóg jeden wie kiedy.
Gdy wrócili na górę Kociarz spytał o "pożyczenie" Sue.
- Mowy nie ma, sam jeszcze nie pukałem - roześmiał się Ruiz, samemu mierząc ją wzrokiem.
Po chwili pożegnali się z el Gatto i Lupitą i opuścili kawiarnię.

- Więc, Sue... - zagadał Marco, gdy wsiedli z powrotem do samochodu - pierwszy raz w Kolumbii? Zajmowałaś się już porwaniami?
- Pierwszy - odpowiedziała z uśmiechem. - A jeśli chodzi o porwania, hmm tak, ale było to coś znacznie prostszego. Wiesz, mała, oczywista robota.
- Tu wszystko jest bardziej skomplikowane, niestety - pokiwał głową Ruiz - W Stanach pracujesz w jakiejś agencji detektywistycznej, wiesz, jak z filmów? - Zapytał półżartem.
- Nie, nie pracuję w żadnej agencji - odpowiedziała rozbawiona - chyba tylko w filmach wszytko tak pięknie działa - westchnęła. - A ty, czym się zajmujesz?
- Samotna kobieta w tym zawodzie? - Zdziwił się Marco. - Stany to rzeczywiście bardzo postępowy kraj. Co do mnie, na co dzień jestem mechanikiem, a czasem dorabiam sobie...otwierając różne rzeczy.

W znajomościach tego typu raczej nie mówiło się o sobie wszystkiego, ale nie było też sensu wszystkiego ukrywać. Tym bardziej, że broń automatyczna i towarzystwo w jakim obracał się Ruiz mówiły same za siebie. Choć misja, w której wraz z Sue brali udział, była szlachetna, to wiadomym było też, że takich zadań nie podejmują się aniołki.

***

Do św. Shakiry nie było daleko i po niecałym kwadransie Ruiz zaparkował SUV-a na płatnym, lecz obskurnym parkingu. W szpitalu spotkali pozostałą trójkę, choć Buck zaraz zmył się z jakąś panną. Marco uniesionym w górę kciukiem życzył mu powodzenia. Następnie przekazał Pauli i JP to, czego na razie dowiedział się o Los Fumadores i spytał, jak poszło w wypożyczalni.
-Zatem GPS działa - ucieszył się Ruiz - ten Almeida to jednak amator, skoro nie zdemontował urządzenia. Ale to nam nie wystarczy, compadres. El Paujil to pięć godzin jazdy stąd. Zanim tam dojedziemy on może być już gdzie indziej i znów będziemy szukać wiatru w polu. Wiem, że wy, jankesi chcecie mieć wszystko gratis, niemniej ktoś musi wrócić do wypożyczalni i sypnąć chłopakowi pesos, by informował nas na bieżąco o zmianie koordynatów. Chyba, że ktoś z was umie wpiąć się do ich sieci, bo ja nie bardzo.

***

Kobieta czuwająca przy Starym Hernando z jakiegoś powodu nie darzyła jankesów sympatią. Zresztą w Kolumbii nie musiał istnieć ku temu jakikolwiek powód, panoszących się jankesów powszechnie tu nie lubiano.
- Lepiej zaczekajcie pod salą - rzucił Marco do dziewczyn.
Następnie spojrzał współczująco na kobietę, czekając aż trochę wykrzyczy z siebie emocje.
- Spokojnie, señorita - powiedział powoli - nie jestem jankesem. Chcę pomóc i wyjaśnić co się stało.
- Jesteś z policji? - Zapytała, ciągle wzburzona.
- Nie. Ale chyba nie wierzy pani, że policja cokolwiek w tej sprawie zdziała. Jeśli chce pani, żeby tych co to zrobili spotkała kara, proszę opowiedzieć mi o tym...wypadku. Jak pani rzekła, wszystko przez jankesów, choć niektórzy z nich też są ofiarami. Tej czarnowłosej, która tu ze mną weszła, porwano dwie siostry.
Marco przerwał i zawołał ku drzwiom, wciąż po hiszpańsku, by nie drażnić kobiety mową jankesów:
- Paula! Chodź, pokaż pani zdjęcie twoich sióstr! - Ruiz liczył na kobiecą solidarność. Zaczekał na Paulę, po czym kontynuował:
- Hernando wiózł je, oraz porywacza. Podejrzewam, że to może mieć związek z nieszczęściem, które go spotkało. Jak on się czuje? - Marco spojrzał zatroskanym wzrokiem na leżącego. - Czy bywa przytomny?
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 06-12-2013 o 14:18.
Bounty jest offline  
Stary 06-12-2013, 17:58   #84
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Paula tylko chwilkę rozważała, co takiego mogła zrobić Shakira, że stała się święta. Kolumbijczycy wydawali się bardzo religijni, raczej więc z tego faktu nie żartowaliby w taki sposób. Sam szpital nie wywoływał u dziewczyny zbyt wielu uczuć. Nie takie miejsca widywała w swoim życiu, nie tak znowu długim. Ucieszyła się, że Marco i Sue dowiedzieli się już gdzie przebywał taksówkarz. Myśl o użeraniu się z recepcjonistkami w tym zamieszaniu przyprawiała ją o ból głowy.
- Ten sygnał jest zintegrowany z nadajnikiem samochodu - odpowiedziała przewodnikowi. - Po prostu obecnie auto stoi w miejscu.

Atak, jakiego celem się stali, trochę zszokował Paulę, która cofnęła się zgodnie z życzeniem obojga Kolumbijczyków. Dała Ruizowi to tłumaczyć, gdy jednak ją zawołał, pokręciła głową. Podeszła, pokazała nawet zdjęcie, nie zgodziła się tylko z przedstawioną historią. Czasami tak jawne kłamstwa - przecież do licha zupełnie inna była od tych dziewczyn! - nie przechodziły jej przez usta. Wcale nie była tak dobrą aktorką, aby podołać każdej roli.
- Marco, mówiłam ci, że to nie moje siostry. Bliskie znajome - na tyle było ją stać. - I nie jestem ze Stanów. Pochodzę z Grecji - wolała nie zadawać pytania w stylu "czy wie pani gdzie to jest", zwłaszcza, że w obu Amerykach kojarzono głównie Unię Europejską, nie poszczególne jej kraje.
- Prawdą jest, że zostały porwane. Bardzo chcielibyśmy porozmawiać z Hernando. Wierzymy, że możemy uratować te dziewczyny - uśmiechnęła się smutno, maskując tym gestem chęć walnięcia kobiety jakimś krzesłem czy czymś takim.
 
Lady jest offline  
Stary 06-12-2013, 20:13   #85
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
JP nie wtrącała się w targi finansowe, które prowadziła Paula. Samochód był w stanie zadowalającym, a to najbardziej ją obchodziło. Zresztą cena za wynajem nie była zbyt wygórowana, a biorąc pod uwagę fakt, że w cenę wliczona była informacja o obecnej lokalizacji samochodu, którym córki Aleksiejewów wyjechały z miasta, to była naprawdę niezła transakcja.
Zajęła fotel kierowcy nawet nie biorąc pod uwagę sytuacji, że ktoś inny także mógłby pretendować do tego miejsca. Na początek zaprogramowała trasę do szpitala, gdzie mieli spotkać resztę towarzystwa.
Bez problemu włączyła się do ruchu mimo specyficznych warunków panujących na kolumbijskich ulicach, mających najwyraźniej niewiele wspólnego z ogólnie obowiązującymi przepisami ruchu drogowego. Po drodze do hotelu dokładnie obserwowała jazdę przewodnika i dostosowanie się do tutejszego sposobu poruszania się po ulicach nie stanowiło teraz problemu. Pewnie skręcała, wykorzystując każdą lukę by wciskać się na upatrzone pozycje. Przyśpieszała, trąbiła, wymuszała, zajeżdżała drogę i musiała przyznać, że dawno nie bawiła się tak dobrze w samochodzie. To było niczym uliczne rodeo. Cudowne poczucie władzy i mocy, zwłaszcza w pojeździe, który zbudowany był jak solidna forteca.

Z rozbawieniem przyjęła zarówno incydent z kobietą, która uznała Bucka za doskonały materiał na Anioła Mściciela, jak i rozszalałą harpię, która naskoczyła na nich w pokoju rannego taksówkarza. Teraz niewiele było rzeczy, które byłyby w stanie popsuć jej humor i doskonałe samopoczucie.
Nie miała zamiaru się odzywać. Choć nie zrozumiała słowa z jej krzyków, ich wymowa była dość jednoznaczna. Jednak dialog z agresywnym rozmówcą za pomocą poręcznego tłumacza mógłby tylko zaognić sytuację. Na szczęście kontrolę nad sytuacją przejął Ruiz. Czekała z lekkim uśmiechem na ustach na rozwój sytuacji i przyglądała się leżącym na łóżkach pacjentom.
 
Eleanor jest offline  
Stary 06-12-2013, 21:06   #86
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Sue stała w drzwiach sali szpitalnej oparta o framugę. Z uwagą obserwowała szpital a teraz i pomieszczenie, w którym się znajdowali. Wszystko bardzo różniło się od ekskluzywnej kliniki medycyny estetycznej, w której pracowała jej ciotka. Tam duże pieniądze były widoczne w każdym szczególe, tu na pierwszy rzut oka widać było, że brakuje na wiele rzeczy.

- Myślisz, że coś się od niego dowiemy? -
szepnęła do JP wskazując brodą na zagipsowanego człowieka zajmującego ostatnie łóżko. - Albo od jego żony?

Obserwowała Ruiza i Paulę mając nadzieję, że jej historyjka o zaginionych koleżankach wzbudzi w kobiecie współczucie, co może zaowocować wyciągnięciem jakichś informacji.
 
Vivianne jest offline  
Stary 07-12-2013, 12:27   #87
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Jestem Camila - powiedziała dziewczyna z determinacją wypisaną na twarzy, wskazując Buckowi drogę. - Ten buc zasługuje na solidne manto, ale nie chcę mieć kłopotów. Najpierw myślałam, żeby mu opony poprzebijać, ale to nie to samo, co stanąć z nim twarzą w twarz...
Kolumbijki, a może to kwestia koloru skóry i temperamentu, zdawały się być bardzo gadatliwe. Wysłuchał jeszcze kilku różnych opcji, z których ostatnią była taka, że będzie go trzymał, gdy Camila publicznie mu stłucze mordę, gdy w końcu dotarli do sal poporodowych, znajdujących się w innej już części szpitala. W tej, którą wskazała mu dziewczyna, znajdowały się trzy nowo upieczone mamuśki. Jedna, mocno puszysta i młoda, wyglądała na wściekłą i jako jedyna była sama. Przy drugiej siedzieli rodzice, a przy trzeciej - całkiem niezłej - zidentyfikowana ofiara. Facet miał pewnie mniej więcej tyle lat co i Camila, teraz trzymając na ramionach niemowlaka i śmiejąc się wraz z leżącą na łóżku obok kobietą.
- To on. Wcześniej widziałam jak się obściskiwali! - zacisnęła dłonie w pięści.


Kobieta popatrzyła ostro to na jedno, to na drugie, ale to spojrzenie złagodniało, gdy zobaczyła siostry. Uspokoiła się wyraźnie, co nie znaczy, że nagle stała się miła i sympatyczna.
- Porywacz?! To może przez tego dupka mój ojciec jest w takim stanie! Napuścił na niego TIRa i ten celowo staranował taksówkę! Policja twierdzi, że szukają sprawcy. Tak, jeszcze czego! A mi czołg po czole jedzie. Na szczęście lekarze mówią, że będzie coraz lepiej, że z tego wyjdzie...
- Felipa...! - od strony łóżka Hernando odezwał się zachrypnięty, słaby głos, który natychmiast przerwał jej głośny wywód. Najwyraźniej zdołała obudzić wszystkich znajdujących się w tej sali, a może nawet w salach po bokach. Podbiegła do łóżka, nachylając się nad mężczyzną i przykładając dłoń do jednego z niewielu odsłoniętych fragmentów twarzy.
- Ojcze! Jak się czujesz? Przepraszam za tych...
- Słyszałem dość. Pozwól im ze mną porozmawiać - zakasłał nagle, wypluwając flegmę, którą jego córka wytarła mu szybko z ust. Sam prawie się nie poruszał, a głos miał słaby. Jasne było, że nawet mając dobre chęci nie będzie w stanie długo mówić. Kobieta uszanowała niespodziewanie jego zdanie, zerkając na nich z dość dużym wyrzutem, lecz nie odzywając się już.


Sue i JP przyglądały się tej scenie z pewnej odległości, stojąc tuż za drzwiami sali. Choć te były otwarte, więc tak naprawdę ani nic nie zasłaniały, ani nie wyciszały rozmów. Ze środka wykuśtykał niebrzydki latynos w średnim wieku, z nogą w gipsie i owiniętą bandażem głową. Prawie wpadł na Caldwell i cicho gwizdnął.
- No proszę - musiał słyszeć coś po angielsku, bo właśnie w tym języku to powiedział. - Nie ma pewnie szansy, że jesteś nową pielęgniarką? Robienie sobie krzywdy miałoby wtedy także przyjemny aspekt. Jestem Alejo - podał jej rękę, opierając się na kuli.
Ivy nie przyciągała aż tyle uwagi, pewnie ze względu na bardziej okrywający strój. Z drugiej strony pamiętała dobrze spojrzenie znajomego Marco. Miała za to dobry widok na korytarz, przez który to ciągle przetaczali się ludzie i pracownicy szpitala. Dwie pielęgniarki pchały właśnie duży wózek pełen leków, w większości już przygotowanych w odmierzonych miarkach. Zatrzymywały się przed salami i jedna z nich szła podać lekarstwa pacjentom. Druga kręciła się przy wózku. Były już przy sali obok, gdy jakiś chłopak, korzystając z tego, że żadna z nich chwilowo nie patrzyła, podkradł się i do kieszeni szpitalnych spodni napchał leków i szybko zaczął oddalać. Cóż, piękny kraj.
 
Sekal jest offline  
Stary 07-12-2013, 21:16   #88
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Z ust Pauli wydobyło się długie i ciche westchnięcie ulgi, gdy do rozmowy włączył się Hernando. Nie lubiła takich osób, jaką była jego córka, bardzo źle wpływali na jej samopoczucie. Podejrzewała, że całej tej Felipie wszystko byłoby źle, niezależnie od tego, co by się działo. Korzystając z uspokojenia się kobiety, zbliżyła się do łóżka, ze współczuciem dotykając delikatnie ręki mężczyzny, uważając, by nie sprawić mu bólu.
- Bardzo panu współczujemy i wierzymy, że wyjdzie pan stąd szybko, cały i zdrowy, ale musimy zadać kilka pytań. Szukamy tych dwóch dziewczyn i towarzyszącego im mężczyzny. Pamięta je pan? - wyświetliła ponownie zdjęcie sióstr. Gdy uzyskała jakieś potwierdzenie, kontynuowała - Czy pamięta pan, gdzie kazali się zawieść? Czy w ich zachowaniu było coś dziwnego, tak jak zachowują się ludzie na przykład po narkotykach?
Zadała dwa najbardziej cisnące się jej na usta pytania.
 
Lady jest offline  
Stary 08-12-2013, 00:18   #89
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Zagadnięta przez Sue panna Caldwell wzruszyła ramionami:
- Może tak, może nie. Nie należy jednak lekceważyć żadnych śladów. Jeśli rzeczywiście wypadek tego człowieka nie był tragicznym wypadkiem, musiał istnieć jakiś konkretny powód dla którego mu to zrobili. W takim przypadku, cokolwiek wie może nam się przydać w poszukiwaniach – odpowiedziała rudowłosej dziewczynie.

Zastanawiała się właśnie czy jest sens podchodzenia do łóżka rannego taksówkarza gdy zaczepił ją inny pacjent.
W odpowiedzi na jego zaczepkę Judy uśmiechnęła się lekko i uścisnęła jego wyciągniętą rękę:
- JP i uwierz mi powinieneś się cieszyć, że nie jestem pielęgniarką. Na pewno pomyliłabym pigułki i zaserwowała wszystkim środki na przeczyszczenie. - Powiedziała wesoło.
Mężczyzna być może nie do końca ją zrozumiał, bowiem ciągle pozostawał bardzo pozytywnie... nastawiony.
- Nie cieszyć. Wszystkie mylą. Ale te nasze pielęgniarki całe są duże, a nie tylko tam gdzie powinny.
Dziewczyna roześmiała się rozbawiona. Facet był chyba starszy od jej ojca, a zapuszczał wyraźną gadkę na podryw:
- Ja bardzo lubię obiekty duże, całkowicie bez dyskusji poddające się moim zabiegom. - Odpowiedziała dość dwuznacznie.
Rozszerzyły mu się oczy i chrząknął, przez chwilę nie patrząc na JP. Nie zawstydziła go jednak na tyle, by odszedł. Zamiast tego pociągnął temat, wskazując kulą na stojącą przy wózku z lekami pielęgniarkę. Dość pulchną.
- Śmiało - wyszczerzył się. Ale uśmiech mu szybko zamarł. - Niestety, muszę opuścić twoje piękne towarzystwo. Natura wzywa.
Przez umysł Judy przeleciała myśl, że jeśli pielęgniarki zdają sobie sprawę z tego co myślą o nich pacjenci to może naprawdę dosypują im do posiłków środki na przeczyszczenie. Gdyby sama była w takiej sytuacji pewnie by się nie powstrzymała. Dlatego zajmowała się samochodami jak dziadek. One nigdy nie marudziły, że ten kto nad nimi pracuje nie ma figury z rozkładówki.
 
Eleanor jest offline  
Stary 08-12-2013, 03:10   #90
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Słuchając paplaniny latynoski, Buck zaczynał rozumieć czemu jej facet puścił ją bokiem. Camila należała zdaje się do tego gatunku kobiet, którym należało zatkać czymś usta, żeby dało się z nimi dłużej wytrzymać. Nie to, żeby nie miał w tej materii kilku pomysłów, ale zaczynał rozumieć nieszczęśnika, z którym za chwile przyjdzie mu zawrzeć krótką, acz intensywną znajomość.

Po drodze zlokalizował pomieszanie gospodarcze, z którego właśnie wyszła podstarzała sprzątaczka z wózkiem pełnych brudnych szczotek, śmierdzących ścier i zapasem chemikaliów godnym afrykańskiego watażki. Wiadomo, higiena przede wszystkim.

W końcu dotarli na miejsce.
- Poczekaj tu, nie będziemy gorszyć najmłodszych. -

Powiedział do towarzyszącej mu kobiety i ruszył ku mężczyźnie. Ten był tak zajęty potomkiem, że dostrzegł go dopiero gdy utonął w cieniu rzucanym przez olbrzyma. Spojrzał na niego z krzesała zdziwionym wzrokiem, jednocześnie dostrzegając stojącą w drzwiach Camilę. Chciał wstać, ale Buck skutecznie usadził go na miejscu, kładąc dłoń na ramieniu. Trzymane na rękach niemowlę dodatkowo ograniczało mu ruchy. Właśnie po dziecko Buck sięgnął w następnej kolejności. Widok rzeźnickiego noża, który na chwilę stał się widoczny spod kurtki, powstrzymał mężczyznę od gwałtownych akcji. Matka chyba była ciągle w szoku.

Buck podniósł noworodka z zadziwiającą fachowością i delikatnością, którą nijak miała się do jego postury. Kto by przypuszczą, że matka kogoś takiego jak Buck, była położną? Spoglądał na nie przez chwilę i uśmiechnął się lekko. Malec, zadziwiająco spokojny, praktycznie mieścił mu się w dłoni. Buck podał noworodka matce.
- Piękne dziecko. Nie krzycz i nie rób scen, to ojciec będzie mógł go jeszcze nosić na rękach. -
- JĄ - odparła mimowolnie nieco zszokowana kobieta, przytulając do piersi niemowlę
- Moje gratulacje. -

Zostawił żeńską część szczęśliwej rodzinki na szpitalnym łóżku a świeżo upieczonego ojca, skierował gestem na zewnątrz. W drzwiach minęli się z obserwująca całą scenę Camilą. Zanim dziewczyna na dobre zdążyła się rozgadać, wepchnął obydwoje, do wcześniej upatrzonego schowka, sam wszedł za nimi i zablokował drzwi.

- Co ma być? -

Zapytał beznamiętnie kobietę, nakładając rękawiczki ze wzmacnianymi kostkami.
 
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172