Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2013, 08:29   #136
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Bogowie! Nie! Nie chce umierac! Weź pieniądze ale mnie oszczędź proszę! - zawył rozpaczliwie Orin krztusząc się pod mocnym uściskiem ramienia napastnika.
Cathil przykryła usta niziołka dłonią i przycisnęła mocno.
- Cicho Sorley - syknęła i zabrała nóż spod gardła towarzysza - To ja, Cathil.
Łowczyni odetchnęła z ulgą i puściła niziołka. Niespokojny sen niewiele jej dał tej nocy. Piach pod powiekami, obolałe stawy i ucisk za oczami dawały o sobie znać. Zmęczone ręce opadły, nóż wrócił do pochwy.
- Bogowie! Cathil! - wyrzucił z siebie Orin głośnym, wzburzonym szeptem - Już myślałem, że po mnie! Mamusiu… - niziołek złapał się za serce wyraźnie wstrząśnięty.
- Dobrze, że jesteś - powiedziała nieco ochrypłym głosem - Uciekamy z miasta. Będziemy szukać Neny. Ja i Kat - ostatnie stwierdzenie nawet dla niej zabrzmiało obco. Zaśmiała się pod nosem i przetarła bladą twarz wierzchem dłoni - Śmierdzisz… Chodź, znajdziemy jakiś strumień za miastem.
- Dobrze - zgodził się bard nadal będąc w szoku - Ojej, uf, nawet nie wiesz… Normalnie zawał… Ale cieszę się, że cię spotkałem… Tak, chodźmy… Znaczy moment! To tajne przejście do którego mnie wysłałaś! Właśnie stamtąd wracam. Co to miało być? Jakiś żart? - zapytał wyraźnie urażony prezentując ubabrane odzienie - Jeśli tak to kiepski. Doprawdy. Wysłałaś mnie do wychodka? Tajne przejście za mury przez sracz?
Cathil spojrzała na Niziołka, jakby urosła mu trzecia ręka. Pokręciła głową ze śmiechem.
- Zgubiłeś się - to było jedyne logiczne wytłumaczenie.
- Taaa… Zgubiłem… - burknął pod nosem obrażony - Bogowie, nigdy tak nie śmierdziałem!
Cathil odwróciła się od niziołka, zgarbiona i powłócząca nogami skierowala kroki do tunelu. Sorley się obmyje, a ona znajdzie coś do jedzenia. Wystarczyłaby wiewiórka, choć królik byłby smaczniejszy i bardziej sycący. Do tego jakieś korzenie. A może ryba? Choć pewnie brud Orina przegna wszelką żywinę z wody. Znowu się zaśmiała. Myślenie o zwykłych rzeczach bardzo ją uspokajało. Orin grzecznie podążał za łowczynią mrucząc cicho pod nosem coś o umiejętnościach artystycznych Cathil.
Łowczyni przeprowadzila Orina na drugą stronę muru podziemnym tunelem. Wyszli po drugiej stronie na pustą polanę skąpaną w świetle księżyca. Chmury trochę się rozproszyły odsłaniając skrawki nieba. Cathil pomyślała, że niziołkowi będzie łatwiej. Dziewczyna rozejrzała się uważnie i ruszyła w stronę wody. Po drodze rozglądała się za korzeniami i zwierzęcymi ścieżkami. Niestety, z jedzeniem było trochę krucho. Mieszkańcy dzielnicy biedoty musieli już przeczesać okoliczne zagajniki. Ale Cathil nie martwiła się na zapas. Była razem z Orinem, już nie sama. Wszystko było w porządku.


Zdążyła już zapomnieć, jaki Orin był gadatliwy i upierdliwy. Tym razem jednak jej z jakiegoś powodu nie denerwował. Nawet kiedy następnego dnia próbowała go nauczyć zakładać sidła na małą zwierzynę. Jego ciągłe pomyłki tylko ją bawiły. Dobrze było mieć kogoś przy sobie. Nawet takiego bezużytecznego, śmiesznego człowieczka.
Łowczyni zrobiła co mogła, by bard nie był juz tak bezradny w głuszy. Pokazała mu, jak szybko rozpalić ogień, wskazała przydatne zioła i zademonstrowała, jak usidlić królika, albo wiewiórkę. Na koniec zjedli, co mieli i zebrali się na spotkanie. Słońce chyliło się ku zachodowi, zbliżało się umówione z Katem spotkanie.
Może Cathil za szybko zaufała mężczyźnie, który jeszcze niedawno trzymał ją w niewoli i próbował zabić jej towarzyszkę, ale coś jej podpowiadało że powinna połączyć z nim swój los. Jednym argumentem było to, że sama z Orinem nigdy nie odnalazłaby Neny. Była świetną tropicielką, ale nie potrafiła myśleć tak, jak Kat. Choć narzekała, że mężczyzna myśli za dużo, to nie mogła zaprzeczyć, że z tego myślenia tyle co złego mogło i wyjść dobrego. Drugim argumentem było jakieś głęboko zakorzenione przeczucie. Coś takiego w brzuchu, nisko. Coś takiego, co czuły pewnie łanie wobec byka. Cathil jakoś nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś takiego. Takiej potrzeby bycia pod czyjąś opieką.
Kat był mądry, Kat był silny, Kat był odpowiedzialny. Kat ją poprowadzi, Kat jej powie co ma zrobić. Cathil czuła ogromną ulgę gdy wraz z Niziołkiem czekała na nowego członka swojego stada. Ulgę, zabarwioną niepokojem, że może się nie pojawić.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline