Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2013, 14:14   #83
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Południowy-zachód - sprostował Marco - na północ też będę jechał, ale dopiero wracając do domu, Bóg jeden wie kiedy.
Gdy wrócili na górę Kociarz spytał o "pożyczenie" Sue.
- Mowy nie ma, sam jeszcze nie pukałem - roześmiał się Ruiz, samemu mierząc ją wzrokiem.
Po chwili pożegnali się z el Gatto i Lupitą i opuścili kawiarnię.

- Więc, Sue... - zagadał Marco, gdy wsiedli z powrotem do samochodu - pierwszy raz w Kolumbii? Zajmowałaś się już porwaniami?
- Pierwszy - odpowiedziała z uśmiechem. - A jeśli chodzi o porwania, hmm tak, ale było to coś znacznie prostszego. Wiesz, mała, oczywista robota.
- Tu wszystko jest bardziej skomplikowane, niestety - pokiwał głową Ruiz - W Stanach pracujesz w jakiejś agencji detektywistycznej, wiesz, jak z filmów? - Zapytał półżartem.
- Nie, nie pracuję w żadnej agencji - odpowiedziała rozbawiona - chyba tylko w filmach wszytko tak pięknie działa - westchnęła. - A ty, czym się zajmujesz?
- Samotna kobieta w tym zawodzie? - Zdziwił się Marco. - Stany to rzeczywiście bardzo postępowy kraj. Co do mnie, na co dzień jestem mechanikiem, a czasem dorabiam sobie...otwierając różne rzeczy.

W znajomościach tego typu raczej nie mówiło się o sobie wszystkiego, ale nie było też sensu wszystkiego ukrywać. Tym bardziej, że broń automatyczna i towarzystwo w jakim obracał się Ruiz mówiły same za siebie. Choć misja, w której wraz z Sue brali udział, była szlachetna, to wiadomym było też, że takich zadań nie podejmują się aniołki.

***

Do św. Shakiry nie było daleko i po niecałym kwadransie Ruiz zaparkował SUV-a na płatnym, lecz obskurnym parkingu. W szpitalu spotkali pozostałą trójkę, choć Buck zaraz zmył się z jakąś panną. Marco uniesionym w górę kciukiem życzył mu powodzenia. Następnie przekazał Pauli i JP to, czego na razie dowiedział się o Los Fumadores i spytał, jak poszło w wypożyczalni.
-Zatem GPS działa - ucieszył się Ruiz - ten Almeida to jednak amator, skoro nie zdemontował urządzenia. Ale to nam nie wystarczy, compadres. El Paujil to pięć godzin jazdy stąd. Zanim tam dojedziemy on może być już gdzie indziej i znów będziemy szukać wiatru w polu. Wiem, że wy, jankesi chcecie mieć wszystko gratis, niemniej ktoś musi wrócić do wypożyczalni i sypnąć chłopakowi pesos, by informował nas na bieżąco o zmianie koordynatów. Chyba, że ktoś z was umie wpiąć się do ich sieci, bo ja nie bardzo.

***

Kobieta czuwająca przy Starym Hernando z jakiegoś powodu nie darzyła jankesów sympatią. Zresztą w Kolumbii nie musiał istnieć ku temu jakikolwiek powód, panoszących się jankesów powszechnie tu nie lubiano.
- Lepiej zaczekajcie pod salą - rzucił Marco do dziewczyn.
Następnie spojrzał współczująco na kobietę, czekając aż trochę wykrzyczy z siebie emocje.
- Spokojnie, señorita - powiedział powoli - nie jestem jankesem. Chcę pomóc i wyjaśnić co się stało.
- Jesteś z policji? - Zapytała, ciągle wzburzona.
- Nie. Ale chyba nie wierzy pani, że policja cokolwiek w tej sprawie zdziała. Jeśli chce pani, żeby tych co to zrobili spotkała kara, proszę opowiedzieć mi o tym...wypadku. Jak pani rzekła, wszystko przez jankesów, choć niektórzy z nich też są ofiarami. Tej czarnowłosej, która tu ze mną weszła, porwano dwie siostry.
Marco przerwał i zawołał ku drzwiom, wciąż po hiszpańsku, by nie drażnić kobiety mową jankesów:
- Paula! Chodź, pokaż pani zdjęcie twoich sióstr! - Ruiz liczył na kobiecą solidarność. Zaczekał na Paulę, po czym kontynuował:
- Hernando wiózł je, oraz porywacza. Podejrzewam, że to może mieć związek z nieszczęściem, które go spotkało. Jak on się czuje? - Marco spojrzał zatroskanym wzrokiem na leżącego. - Czy bywa przytomny?
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 06-12-2013 o 14:18.
Bounty jest offline