Paula tylko chwilkę rozważała, co takiego mogła zrobić Shakira, że stała się święta. Kolumbijczycy wydawali się bardzo religijni, raczej więc z tego faktu nie żartowaliby w taki sposób. Sam szpital nie wywoływał u dziewczyny zbyt wielu uczuć. Nie takie miejsca widywała w swoim życiu, nie tak znowu długim. Ucieszyła się, że Marco i Sue dowiedzieli się już gdzie przebywał taksówkarz. Myśl o użeraniu się z recepcjonistkami w tym zamieszaniu przyprawiała ją o ból głowy.
- Ten sygnał jest zintegrowany z nadajnikiem samochodu - odpowiedziała przewodnikowi. - Po prostu obecnie auto stoi w miejscu.
Atak, jakiego celem się stali, trochę zszokował Paulę, która cofnęła się zgodnie z życzeniem obojga Kolumbijczyków. Dała Ruizowi to tłumaczyć, gdy jednak ją zawołał, pokręciła głową. Podeszła, pokazała nawet zdjęcie, nie zgodziła się tylko z przedstawioną historią. Czasami tak jawne kłamstwa - przecież do licha zupełnie inna była od tych dziewczyn! - nie przechodziły jej przez usta. Wcale nie była tak dobrą aktorką, aby podołać każdej roli.
- Marco, mówiłam ci, że to nie moje siostry. Bliskie znajome - na tyle było ją stać. - I nie jestem ze Stanów. Pochodzę z Grecji - wolała nie zadawać pytania w stylu "czy wie pani gdzie to jest", zwłaszcza, że w obu Amerykach kojarzono głównie Unię Europejską, nie poszczególne jej kraje. - Prawdą jest, że zostały porwane. Bardzo chcielibyśmy porozmawiać z Hernando. Wierzymy, że możemy uratować te dziewczyny - uśmiechnęła się smutno, maskując tym gestem chęć walnięcia kobiety jakimś krzesłem czy czymś takim. |