Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2013, 19:40   #4
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Zatrzymała się przy drzwiach tylko na chwilę, odrzucając włosy na plecy. Nie dała po sobie poznać, jak bardzo się jej to miejsce nie podoba. Pełny profesjonalizm. Chciało się jej śmiać jak o tym pomyślała w ten sposób, ale nie było na to ani czasu, ani miejsca. To, że na nią patrzyli, postanowiła wykorzystać na swoją korzyść. Ruszyła w ich stronę, kołysząc biodrami i zsuwając z siebie kurtkę. Odsłonięte ramiona i lepszy wgląd na dekolt zawsze były w cenie. Nie mogli jej rozpoznać, skoro nie rozpoznali jej braci, więc bezczelnie podążała właśnie do ich stolika. Gdy do nich dotarła, stanęła tak, by patrząc na nią, nie mogli patrzeć na drzwi i uśmiechnęła się tak uwodzicielsko, jak tylko umiała.
- Cześć chłopcy. Widziałam jak na mnie patrzycie. Czyżbycie byli tym typem przystojniaków, których szukam? - zamruczała, nadając głosowi uwodzicielski ton. Trochę miała to już wyuczone, ale zwykle na facetów działało i tak tylko zwykłe zainteresowanie.
- A jakiego typ… - zaczął młody, został jednak nieco za mocniej niż trzeba było, kopnięty pod stołem przez bezpalcego.
- Tak, myślę, że tak - powiedział kiwając głową. - Podsunął się trochę w bok, robiąc dla niej miejsce obok siebie. Oczywiście położył rękę na oparciu kanapy, tak by siadając miała jego pozbawioną palca dłoń lewym ramieniu.
Mogła się tylko zastanawiać jaka minę ma teraz Damian. Lepiej jej było teraz nie patrzeć na kogokolwiek innego niż oni, by ci goście nie patrzyli tam gdzie nie ma jej i jej spojrzenia.

Nawet nie myślała nad tym, by się oglądać na braci. Chociaż widok ich min mógłby być zabawny. Bez żadnego skrępowania usiadła na wskazanym miejscu, kurtkę kładąc sobie jednak na kolanach, by w razie czego jej nie zgubić. No i trochę utrudnić panom. Uśmiechnęła się.
- Może na dobry początek znajomości postawicie mi coś do picia? - mrugnęła do brata Michaela. Brat także nie był po drodze do drzwi, a to tam mieli nie patrzeć. Przeciągnęła się i wyprostowała, przez co piersi mocno uwidoczniły się na cienkim materiale bluzki.
Murzyn uśmiechnął się delikatnie i spokojnie, kiwając głową. Podsunął jej zapasowy kieliszek i nalał do pełna z prawie już pustej butelki tequili.
- Nie wydaje mi się byśmy się wcześniej tu spotkali - powiedział gruby meksykaniec, czkając. - Nowa w okolicy?
Wzruszyła ramionami, biorąc kieliszek, ale nie pijąc jeszcze. Jej spojrzenie głównie przyciągał murzyn. W myślach oceniała jego podobieństwo do brata, pragnęła także bardziej przyciągnąć jego uwagę. Jak ich wszystkich. Spojrzała po twarzach, ciekawa, czy któryś jeszcze patrzy na drzwi.
- Lubię poznawać nowe miejsca. Zwłaszcza, gdy trzeba czasami zniknąć komuś z oczu - uśmiechnęła się krzywo i uniosła kieliszek. - Wasze zdrowie. Napijecie się ze mną? Jestem Paula - wolała nie ryzykować podawania prawdziwego imienia. Kto ich tam wie, a Ester było nietypowe w Detroit.
- Dereck - powiedział czarny, unosząc kieliszek.
- Antonio - powiedział meksykaniec i przyłączył się do nich.
Kolejno przedstawili się i przechylili kieliszki bezpalcy Truman i młody…
- Wesley!
- Michael… - mruknął jedyny, który nie pił. Z szoku Dereck zakrztusił się tequilą i zaczął się miotać, szukając pistoleta przy pasku, Truman tylko rozszerzył oczy powoli odstawiając kieliszek, podobnie jak Antonio, który począł szybko i lekko poruszać szczęką. Młody Wesley spojrzał gniewnie na bezczelnego Michaela, wstał podniósł nieco bluzę odsłaniając rewolwer. Dereck wiercił się na fotelu, Michael patrząc na niego, wyszarpnął wystający zza paska skate’a rewolwer i postrzelił młodego meksykańca w brzuch… przytykając do niego lufę.

Huk był rzeczywiście ogłuszający. Zdecydowanie najbardziej bagatelizowana sprawa przy broni palnej. Wszyscy nagle chwycili się za uszy i zamarli na chwilę. Nie licząc Wesleya, który z małą dziurą w brzuchu i wielką na plecach, odleciał do tyłu, zwalił się na ziemię kaszląc nieudolnie i dusząc się swoją krwią.
Pony wyciągnął swój pistolet, który wymierzył w brata, rewolwer skierował w stronę Antonia, który podejrzanie zabrał rękę za siebie.
- Powoli, dłonie na stół… wybaczcie tego idiotę. Taka głupota aż się o to prosiła… no i mam gdzie usiąść - powiedział siadając naprzeciw Ester, wciąż mają resztę na celowniku. Bracia dziewczyny stanęli przed nimi, trzymając dłonie przy biodrach i spokojnie obserwując dalszy rozwój sytuacji.
Barman? Chwycił za ukrytą pod ladą strzelbę, ale na razie nie chciał jej używać, gdy w barze było tyle uzbrojonych ludzi. Reszta klientów powoli wstała i wyszła… niepisana, oczywista zasada by nie pakować się w nieswoje problemy i najlepiej ich nie obserwować.
Z szeroko otwartymi oczami, Ester zagapiła się na Michaela, nie do końca pojmując co tu się wydarzyło. Przynajmniej przez pierwsze sekundy. Chyba nie myślał, że teraz zacznie coś robić?! Miała być tylko odwróceniem uwagi i zdaje się, że się z tego wywiązała. Zerknęła na , rannego. Potrzebny był mu szpital i to natychmiast, ale dziewczyna chwilowo myślała o tym, by nie myśleć o krwi. A myślenie o myśleniu marnie jej szło. Dlatego rozejrzała się za pistoletem faceta siedzącego obok niej. Mogłaby go zabrać i z miną “sorry chłopaki” wycofać się w kierunku braci.
 
Lady jest offline