Zagadnięta przez Sue panna Caldwell wzruszyła ramionami:
- Może tak, może nie. Nie należy jednak lekceważyć żadnych śladów. Jeśli rzeczywiście wypadek tego człowieka nie był tragicznym wypadkiem, musiał istnieć jakiś konkretny powód dla którego mu to zrobili. W takim przypadku, cokolwiek wie może nam się przydać w poszukiwaniach – odpowiedziała rudowłosej dziewczynie.
Zastanawiała się właśnie czy jest sens podchodzenia do łóżka rannego taksówkarza gdy zaczepił ją inny pacjent.
W odpowiedzi na jego zaczepkę Judy uśmiechnęła się lekko i uścisnęła jego wyciągniętą rękę:
- JP i uwierz mi powinieneś się cieszyć, że nie jestem pielęgniarką. Na pewno pomyliłabym pigułki i zaserwowała wszystkim środki na przeczyszczenie. - Powiedziała wesoło.
Mężczyzna być może nie do końca ją zrozumiał, bowiem ciągle pozostawał bardzo pozytywnie... nastawiony.
- Nie cieszyć. Wszystkie mylą. Ale te nasze pielęgniarki całe są duże, a nie tylko tam gdzie powinny.
Dziewczyna roześmiała się rozbawiona. Facet był chyba starszy od jej ojca, a zapuszczał wyraźną gadkę na podryw:
- Ja bardzo lubię obiekty duże, całkowicie bez dyskusji poddające się moim zabiegom. - Odpowiedziała dość dwuznacznie.
Rozszerzyły mu się oczy i chrząknął, przez chwilę nie patrząc na JP. Nie zawstydziła go jednak na tyle, by odszedł. Zamiast tego pociągnął temat, wskazując kulą na stojącą przy wózku z lekami pielęgniarkę. Dość pulchną.
- Śmiało - wyszczerzył się. Ale uśmiech mu szybko zamarł. - Niestety, muszę opuścić twoje piękne towarzystwo. Natura wzywa.
Przez umysł Judy przeleciała myśl, że jeśli pielęgniarki zdają sobie sprawę z tego co myślą o nich pacjenci to może naprawdę dosypują im do posiłków środki na przeczyszczenie. Gdyby sama była w takiej sytuacji pewnie by się nie powstrzymała. Dlatego zajmowała się samochodami jak dziadek. One nigdy nie marudziły, że ten kto nad nimi pracuje nie ma figury z rozkładówki. |