Słuchając paplaniny latynoski, Buck zaczynał rozumieć czemu jej facet puścił ją bokiem. Camila należała zdaje się do tego gatunku kobiet, którym należało zatkać czymś usta, żeby dało się z nimi dłużej wytrzymać. Nie to, żeby nie miał w tej materii kilku pomysłów, ale zaczynał rozumieć nieszczęśnika, z którym za chwile przyjdzie mu zawrzeć krótką, acz intensywną znajomość.
Po drodze zlokalizował pomieszanie gospodarcze, z którego właśnie wyszła podstarzała sprzątaczka z wózkiem pełnych brudnych szczotek, śmierdzących ścier i zapasem chemikaliów godnym afrykańskiego watażki. Wiadomo, higiena przede wszystkim.
W końcu dotarli na miejsce. - Poczekaj tu, nie będziemy gorszyć najmłodszych. -
Powiedział do towarzyszącej mu kobiety i ruszył ku mężczyźnie. Ten był tak zajęty potomkiem, że dostrzegł go dopiero gdy utonął w cieniu rzucanym przez olbrzyma. Spojrzał na niego z krzesała zdziwionym wzrokiem, jednocześnie dostrzegając stojącą w drzwiach Camilę. Chciał wstać, ale Buck skutecznie usadził go na miejscu, kładąc dłoń na ramieniu. Trzymane na rękach niemowlę dodatkowo ograniczało mu ruchy. Właśnie po dziecko Buck sięgnął w następnej kolejności. Widok rzeźnickiego noża, który na chwilę stał się widoczny spod kurtki, powstrzymał mężczyznę od gwałtownych akcji. Matka chyba była ciągle w szoku.
Buck podniósł noworodka z zadziwiającą fachowością i delikatnością, którą nijak miała się do jego postury. Kto by przypuszczą, że matka kogoś takiego jak Buck, była położną? Spoglądał na nie przez chwilę i uśmiechnął się lekko. Malec, zadziwiająco spokojny, praktycznie mieścił mu się w dłoni. Buck podał noworodka matce. - Piękne dziecko. Nie krzycz i nie rób scen, to ojciec będzie mógł go jeszcze nosić na rękach. - - JĄ - odparła mimowolnie nieco zszokowana kobieta, przytulając do piersi niemowlę - Moje gratulacje. -
Zostawił żeńską część szczęśliwej rodzinki na szpitalnym łóżku a świeżo upieczonego ojca, skierował gestem na zewnątrz. W drzwiach minęli się z obserwująca całą scenę Camilą. Zanim dziewczyna na dobre zdążyła się rozgadać, wepchnął obydwoje, do wcześniej upatrzonego schowka, sam wszedł za nimi i zablokował drzwi. - Co ma być? -
Zapytał beznamiętnie kobietę, nakładając rękawiczki ze wzmacnianymi kostkami. |