Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2013, 08:30   #458
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Ruszając do ataku Dirith przewidział, że smok może zacząć się bronić aby postarać się nie dopuścić do ponownego zetknięcia z wyraźnie zadającym mu ból opalem. Wiedział również, że nawet demon najprawdopodobniej przewidzi, że teraz by była dobra okazja do skorzystania ze źródła. Dlatego nie zdziwił się widząc zadziwienie w oczach przeciwnika. Zdziwienie to było zapewne spowodowane tym, że drow w tej chwili zachował się chyba bardziej chaotycznie o samego tworu chaosu. Ewidentnie zdezorientowało to Firetide na tyle, że samemu zaczął się zachowywać chaotycznie atakując wojownika bieli, który nie miał już zbyt wiele sił na dalszą walkę, zamiast drowa który przed chwilą znalazł sposób na zadanie wrogowi bólu. Mając do wyboru takie dwa cele większość istot zapewne zaatakowała by Diritha, chociażby tylko po to aby się obronić a dopiero potem wykończyć trochę mniej groźny w tej chwili cel... choć kto wie jakie jeszcze sztuczki mógł mieć w zanadrzu Anarion. Może to właśnie dlatego smok zioną w jego kierunku, tym samym po raz kolejny nie doceniając mrocznego elfa. Mógł też wyczerpać zapasy bardziej logicznych pomysłów i postanowić zrobić coś chaotycznego. W końcu będąc demonem takie było jego zadanie i postanowił się poprawić oraz pokazać Dirithowi, że to on jest to od takich zagrywek... I bardzo dobrze, bo czyniąc to w pełni odsłonił się na cios. Wystarczyło więc wybrać odpowiednie miejsce, którym okazała się znajdująca w zasięgu, uszkodzona wcześniej łuska i można było śmiało atakować.
Jak się okazało przy uderzeniu Dirith obrał dobre miejsce do zaatakowania i jego sztylet posłusznie wbił się w ciało demona. Tutaj po raz kolejny Firetide zdawał się być zaskoczony i bardziej zdenerwowany tym, że właśnie ktoś mu wbił sztylet w szyję. Biorąc pod uwagę różnicę rozmiarów między walczącymi nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się iż atak sztyletem nie zdziała za wiele. A na pewno dużo mniej, niż zdziała przyłożenie opalu do demona, który zaryczał w tym momencie nie tylko z wściekłości.
Dirith nie słyszał tego w pełni, gdyż wizja na której się skupił wytłumiła wszelkie zewnętrzne bodźce. Widział w niej wydarzenia jakie odbyły się przed wiekami. Na widok furii z jaką czarny smok atakował mniejszego smoka nie powstrzymał się przed uśmiechem. Zbyt dobrze znał to uczucie aby je zignorować i zbyt dobrze wiedział z czym się ono wiąże.
Kiedy wizja się skończyła i poczuł jak sztylet oraz jego nogi tracą oparcie dla pewności ciął jeszcze raz mglistą sylwetkę zanim wylądował. Tak po prostu, żeby się upewnić, że nie jest to jakaś demoniczna sztuczka. Zaatakował również w momencie kiedy smok próbował go ugryźć, aby przynajmniej spróbować się obronić w razie jakby mglista sylwetka nagle stała się bardziej materialna. Tym razem uśmiechał się będąc zadowolony i pewny siebie. W końcu było z czego być zadowolonym, bo nie codziennie udawało się pokonać smoka, lub przynajmniej na tyle mocno mu przyłożyć aby zaczął uciekać. Dodatkowo w trakcie walki zginął elf Almanakh, czyli droga do skorzystania ze źródła była wolna.
Zwycięstwo przyniosło jednak ze sobą więcej pytań niż odpowiedzi. Dotyczyły one głównie tego jak używa się źródła oraz klątwy jaka ciążyła na nim oraz na Timewalkerze. Niestety jedyna osoba, która mogła mieć jakiekolwiek pojęcie na ten temat była kawałkiem doszczętnie zwęglonej masy zawierającej co wytrzymalszy ekwipunek elfa oraz czegoś co wcześniej można było nazwać ciałem a teraz ledwo dało się rozpoznać.
- Świetnie, czyli więcej się od niego nic nie dowiemy... - stwierdził nie do końca zadowolony z tego jak zginął Anarion. Jakby przeżył atak smoka pewnie nie pożyłby dużo dłużej, nawet jakby pozwolił użyć źródła, jednak przed śmiercią dostarczyłby kilku pożytecznych informacji. Wśród nich znajdowały się odpowiedzi na pytania dotyczące klątwy, jak również pytanie o drogę prowadzącą na powierzchnię, bo w końcu jakoś do tej jaskini elf musiał przyjść. Co prawda mógł być jednym z pracowników Silverstinga i dostać się do niej tą samą drogą co Dirith, jednakże było to mało prawdopodobne, gdyż Anarion najprawdopodobniej zabiłby maga tylko po to aby zatrzymać jego prace mające na celu odkopanie źródła.
Dla pewności podszedł jednak do ciała aby obejrzeć zwęglone szczątki. Nie spodziewał się znaleźć nic pożytecznego, jednak na pewno nie zaszkodzi się rozejrzeć.
Po oględzinach nie pozostawało już nic innego jak ostateczne podjęcie decyzji dotyczącej użycia źródła. Można było co prawda odwlec tą decyzję i poszukać obozowiska elfa. Istniała szansa na to, że Anarion mógł mieć ze sobą jakieś księgi na temat źródła i ciążącej na nim klątwy, lub notatnik którego nie zabrał ze sobą aby przywitać nieproszonego drowa i wilczycę.
Jednakże bliskość celu do którego Dirith dążył z takim uporem brał górę. Tym bardziej, że najprawdopodobniej nie udało się zabić Firetide na dobre i z pewnością wróci kiedy zregeneruje się w mgłach. Nie można było stwierdzić ile może to potrwać. Mogło to trwać miesiąc, ale mogło to też trwać kilka sekund i demon mógł się pojawić z powrotem w każdej chwili. Dlatego Dirith nie zamierzał dalej zwlekać i ruszył w kierunku źródła.
W miarę jak opal stawał się coraz cieplejszy, zaczynał się zastanawiać co stanie się po obudzeniu Timewalkera. Z tego co widział po krótkich wizjach były dwie możliwości. Albo będą się doskonale dogadywać i razem siać zniszczenie, albo przy najmniejszym nieporozumieniu i konflikcie zabiją się nawzajem. Trochę bardziej prawdopodobna była jednak ta druga opcja. To dlatego, że jeśli Timewalker zostanie z nim powiązany i będzie w stanie odczytać jego myśli, to z pewnością wyczuje, że nie jest Dirithowi do czegokolwiek potrzebny. Prawdopodobnie się też dowie, że wcześniej zgodził się go zabić i nie miał przed tym żadnych wątpliwości, gdyż oznaczało to tylko tyle, że zabijanie będzie dla niego dużo bardziej zabawniejsze. W końcu co jest lepsze, nasłanie na kogoś smoka i oglądanie walki, czy uczestniczenie w niej samemu i satysfakcjonujące własnoręczne zwycięstwo? Dlatego smok może nie koniecznie chcieć współpracować, tym bardziej jak zostanie zniewolony przez Diritha i dostanie rozkaz nie wtrącania się i niczego nie robienia... Drow sam doskonale wiedział, że prawdopodobnie nie posłuchały takiego rozkazu lub nie trwałoby to wiecznie. A wiedział to za dobrze, bo sam dwukrotnie zbuntował się przeciwko swojemu twórcy i w końcu udało mu się go zabić w dużej mierze dzięki furii, którą bez najmniejszego trudu rozpoznał w Timewalkerze podczas wizji.
Dlatego miał więc niewielkie wątpliwości, czy wykorzystanie źródła wyjdzie mu na dobre. W końcu za dobrze wiedział jakie konsekwencje wiążą się ze zniewoleniem tak dzikich bestii. Wiedział także jakie błędy popełnił Ritkel co dawało mu jakieś szanse na powodzenie. Rozwiązanie zdawało się być proste. Albo pozwoli panoszyć sie po świecie wedle własnego uznania, albo zabić bez najmniejszego zawahania i nie dając żadnych wskazówek zdradzających nadchodzący cios. Ta ostatnia możliwość mogła być nie do osiągnięcia jeśli Timewalker będzie w stanie odczytać myśli i zamiary drowa. Doszłoby wtedy do dość długiego konfliktu, w którym Dirithowi udałoby się w końcu zabić smoka i przeżyć, albo zostałby zabity i smok przy okazji popełniłby samobójstwo. Jeśli Timewalker byłby choć trochę podobny do Diritha, to było wysoce prawdopodobne, że mimo wszystko zdecydowałby się popełnić to samobójstwo aby tylko dopiąć swego.
Nawet jeśli z początku wszystko będzie układać się dobrze, to prędzej czy później może nawet przez przypadek dojść do spięcia, które skończy się śmiercią zarówno Diritha jak i Timewalkera. Dlatego prędzej czy później Dirith musi znaleźć jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji. Mimo wszystko nie zmieniało to faktu, że nadal chciał odzyskać utracone informacje z księgi Riktela, a do tego musiał wykorzystać źródło.
Nie było po prostu innego wyjścia. Dlatego zdecydowany podszedł do fontanny cały czas trzymając opal i ignorując parzący ból. Przed śmiercią Anarion kazał mu po prostu wrzucić opal do środka... więc zamierzał tej rady posłuchać i spokojnie włożył opal do pyłu. Cały czas starał się ignorować ból i starać się utrzymać opal mimo temperatury jaką mógł osiągnąć. Następnie wyjął z kieszeni skrawek papieru pochodzący z księgi Riktela i skupił się na wszystkich rzeczach jakie zamierzał przywrócić. A zamierzał przyweócić dość sporo rzeczy na raz, choć mimo wszystko najbardziej skupiał się na księdze. Choć właściwie to na dwóch egzemplarzach księgi. Pierwszym miała być księga schowana w mauzoleum na wyspie, a właściwie były to jej resztki mające być przywrócone do stanu w jakim była kiedy płynął na wyspę. Drugą miała być księga mająca powstać z przywrócenia również do stanu z przed przypłynięcia na wyspie, jednakże potem miała zostać przywrócona do stanu z jeszcze dalszej przeszłości. A chodziło o moment z przed pierwszego buntu tygrysołaka podczas którego zostały zniszczone strony mogące zawierać kluczowe informacje, dzięki którym Dirith mógł poznać sektety dotyczące jego stworzenia i dzięki temu znaleźć sposób na bezpieczny dalszy rozwój według własnego uznania. Na dalszym planie było wskrzeszenie króla z wyspy razem z odbudową części miasta. Tutaj nie zamierzał się zbyt mocno patyczkować i poza zamkiem przywrócić tylko część miasta do stanu używalności. Resztę ludzie będą mogli sobie odbudować sami. Upewnił się jednak, że załatał na tyle miasto aby nie zagrażały mu żyjące w roju pod nim stworzenia. W końcu jaki miałoby sens robienie cudu, jak zaraz miałyby wyskoczyć na powierzchnię dziwaczne przerośnięte nie wiadomo co niszcząc ponownie miasto oraz dając dowód, że Dirith w cale nie usunął "klątwy" jaka sprawiała wszystkie nieszczęścia na tej wyspie. Jeśli mógł wyczuć, że byłyby z tym problemy, to zamierzał cofnąć znajdujące się pod miastem mrowisko do stanu z przed kilku lat, co byłoby wystarczające. Następnym i ostatnim krokiem było przywrócenie do życia części zabitych ludzi. Jeśli miałby możliwość wyboru kogo wskrzesić, to wybierze część mieszczan i wieśniaków. Może nawet paru strażników, jednak tych nie zamierzał wskrzeszać zbyt wielu, gdyż przeszkodziliby tylko w wyżynaniu wszystkich ludzi na wyspie jeśli król odmówiłby zapłaty odpowiedniej nagrody za zwrócenie mu życia i odbudowę miasta. Upewnił się jednak, że Silversting nie będzie wśród wskrzeszonych ludzi oraz zgliszcza spalonego domu pod którym było laboratorium maga nie zostaną odnowione. Jeśli jednak nie miałby kontroli nad tym kto zostanie wskrzeszony gdy będzie wskrzeszał większą ilość osób, to wtedy król byłby jedynym człowiekiem który zostałby przywrócony do życia. Dirith na końcu zastanowił się czy nie użyć również źródła na golemach i przywrócić je do stanu z przed ich złożenia, czyli do kupy nieożywionych części. Jeśli starczyłoby mu na to siły i mocy źródła, to zamierzał to zrobić, aby któryś z nich nie postanowił przypadkiem rozgnieść wskrzeszonego właśnie króla.
Co prawda można było spróbować użyć w tej chwili źródła na Timewalkerze i "przywrócić" go do stanu z przed jego narodzin, jednak nie było pewności czy to zadziała. Z pewnością rozwiązałoby to wszystkie problemy z nim związane, jednak jeśli Timewalker był powiązany ze źródłem, to jego moc mogła być niewystarczająca do takiego użycia. Dlatego po uporaniu się z golemami Dirith zamierzał zakończyć dalsze użytkowanie ze źródła i obserwować co się będzie działo.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline