Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2013, 17:28   #38
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Kuroichi był w swoim żywiole. Zamaszyste ruchy miecza rozcinały ciała, odcinały członki...




Ronin walcząc w bitwie nie czuł strachu, jedynie ekscytację. Był w swoim żywiole. Tak jak ryba potrzebowała wody… tak on pragnął wojny i godnych siebie przeciwników. Po to się narodził dwa razy w życiu. Perspektywa śmierci więc nie przerażała Kuro. Wiedział, że któregoś dnia zginie. Równie dobrze mógł dzisiaj.
Ale nie zamierzał dać zginąć Shirakabie. Dziewuszka była na to za młoda by umrzeć. I za dumna by uciec.
Kuroichi się nie ukrywał. Nie widział powodu, by się kryć. Zamaszyście tnąc no-dachi zarówno ciała jak i powietrze i rycząc niczym dzika bestia kierował się w kierunku łuczniczki, nie zważając na nic.
Był jak tornado… niepowstrzymany i nieujarzmiony. Był jak tygrys. Ktokolwiek stawał na jego drodze ginął od jego metalowego kła. Był znów wzbudzającym strach bushi… Jak on tęsknił za tym uczuciem.

Co mu tu jednak sprzyjało? Na pewno nie bogowie… szczęścia tu nie widział, los przewrócił stronę w jego księdze. Miał teraz tylko siebie, gdzieś tam szamotał się Eiji, Kuro wybiegł przed innymi z ostatniej chaty, w której mogli się ukryć i teraz wszyscy byli rozdzieleni. Jednak wszyscy zmierzali do bramy. Kuroichi miał tę drogę zagrodzoną przez około dwudziestu ludzi, reszta biegła w stronę jego, lub Eijiego, który cofał się w stronę mostu.
Kuro miał lekką przewagę nad większością tutejszych wrogów. Dzierżyli katany, z łuku do niego nie strzelali, by nie zranić swoich towarzyszy, szarżujących by zarżnąć go bardziej boleśnie i powoli. Gdzieś tam z tłumu wystawały włócznie.
Zdołał już jednak ukatrupić trzech, nieco bardziej oddalonych od innych. Były to jednak pojedyncze, szybkie cięcia w biegu, którego nie przerywał. Rzeczywiście czuł narastająca w nim furię, nie dorównywała jednak ona tej podczas walki z opętanym starcem, o ile była to jego walka… Której zresztą w zasadzie nie pamiętał. Co się wtedy właściwie… stało?
Nieważne!
Te myśli przeszkadzały. Te myśli nie miały znaczenia. Oddech, obrót ciała, cięcie szybkie i błyskawiczne. Mordercze. Bieg… Kolejne cele w polu widzenia. To się liczyło.
Wszystko inne było bez znaczenia.

Kuro skupił się na biegu, długie nogi pozwalały mu uzyskać przewagę dystansu, ale znowu spotykał kolejnego wroga, szybki obrót, atak, kolejny i trzeci kończył dzieło. Byli całkiem nieźli, potrafili się obronić raz i drugi, póki co jednak żaden nie miał szansy na kontrę. Już sześciu na koncie. Oddychał coraz ciężej, krew z jego ubrania i broni, śmierdziała coraz bardziej, grupki za duże by mógł z nimi walczyć nie narażając się na pewną śmierć były coraz bliżej. Na wolnej przestrzeni przed bramą dostrzegł Atsuhiego, chyba był ranny klęczał przed młodym bandytą, który też nie miał się najlepiej.
Nie dane jednak było mu oglądać tę scenę długo. Zza jednej z chat drogę zagrodziło mu trzech uzbrojonych mężczyzn, z czego jeden miał włócznię, pozostali dzierżyli katany. Jeśli się zatrzyma, dogoni go reszta, jeśli tego nie zrobi, pewnie nadzieje się na ostrza.
Musiał zdecydować, które ryzyko będzie mniej… ryzykowne.
Zamiast zwolnić Kuro przyspieszył. Bitwa wszak to nie czas na wahanie. Trzymając no-dachi lewą ręką, prawą sięgnął ku rękawowi kimona wyciągając ukryte w nim tanto.
Po czym zamachnął ręką i cisnął sztyletem tanto wprost w klatkę piersiową włócznika. Z całej trójki on był bowiem najgroźniejszy. Kuroichi zamierzał uderzyć potem na pozostałą dwójkę i wykorzystując przewagę długości jaką miał dzięki no-dachi zneutralizować zagrożenie jakie oni stwarzali. Wystarczyło wszak tylko ranić, by zniechęcić ich do dalszej walki i ewentualnego pościgu. Nie zamierzał się bowiem zatrzymywać na pojedynek, tylko ciąć bez zatrzymywania się, czy zwalniania.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-12-2013 o 17:32.
abishai jest offline