Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2013, 22:17   #33
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stefana mogło zastanawiać ile jeszcze dzisiaj razy go po prostu zatka. Samuel gadał i gadał. Nie było jak mu przerwać. Część rzeczy po prostu była oczywista. I co to ma być? Ledwo poznał faceta, a ten opowiada mu historię swojego życia. Poczekał jeszcze z chwilę, żeby się upewnić, że facet skończył. Musiało go rozczarować, ze dzieciak po takiej przemowie patrzy na niego z równie ponurym wzrokiem co na samym początku. Albo liczył, że jakoś skłóci go ze Staśkiem skoro zaczął od „jesteś sprytniejszy od swojego brata”. Bez sensu- stale był z nim w konflikcie. Co innego go zainteresowało.
-Przechodziłeś żółtaczkę?
-Nie- Samuel widocznie był zbity z tropu. Po chwili chyba jednak załapał.:- Moja matka jest Xingijką, a ojciec Piastianinem jak wy.
Rany, jego ojciec musiał być mocno wstawiony, że „to” zrobił z jakąś skośnooką...

-No i dobra nie ma tylko złych alchemików, ale czy wierzysz, że jest niezawodna?
-… To tylko narzędzie- znów go zbił z tropu, co było nawet zabawne.
-I jak to narzędzie, czasem zawodzi? Wiem, bo jestem mechanikiem. Nawet jak bardzo się starasz to nie zawsze wiadomo, czy coś samo z siebie się nie zepsuje. Choć na serio mam wrażenie, że ta cała alchemia z tym całym rysowaniem to więcej roboty niż korzyści. Parę razy to mnie prawie nie zestrzelili, bo starszy za wolno rysował. W Briggs na szczęście działał jak natchniony. No i coś tam sobie wcześniej wyszykował. No i miał mnie. Ja przynajmniej nie muszę się martwić, że moje życie zależy od źle postawionej kreski.
-Tamten?
-Ja nie jestem na tyle głupi, żeby się ciągle wyrywać ze „Stefkiem”. A już nie wiem które imię zapamiętałeś.
-No przecież mówiłem…- Samuel się wyszczerzył.
-Wcześniej powiedziałeś „wy”. Co miałeś na myśli z tym „wy”?
-Ty i twój brat
-On nie jest moim bratem- stwierdził równie spokojnie jakby stwierdził, że po nocy następuje dzień.
-Naprawdę?
-Tak wiem, jesteśmy strasznie podobni jak na przyrodnich braci. Nawet bardziej niż ja ze swoim młodszym rodzeństwem. Wszyscy w wiosce tak gadają. Czego się gapisz? Prawdę mówiąc to mi tam wisi co tam wcześniej wyrabiałeś. W sensie nie mam co z tym robić, ani nie widzę z tego korzyści. Śpij spokojnie. Twoja sprawa.
Samuel się do niego uśmiechnął. Wyglądało na to, że nie bardzo umie, albo za rzadko to robi.

-No, ale jak już cię naszło opowiadać historię swojego życia to i ja ci mogę coś tam opowiedzieć. To już ty zdecydujesz, czy zmyślam- kontynuował Nowicki. Na niemrawy uśmiech współrozmówcy odpowiedział cierpkim.: -Nasz papa jest farmerem jak malowany. Twardy, kłótliwy i pracowity. A raz zapragnął czegoś delikatnego i mało praktycznego. To była jego pierwsza żona. Z miękkim sercem i cicha. Podobno coś tam się znała na alchemii, ale na wiele jej się chyba to nie zdało, a urodzenie dziecka było dla niej za dużym wysiłkiem. I tak po paru miesiącach zostawiła jedynego syna i męża samych. Papę to bardzo bolało, ale nie można ciągle płakać, a co to za dom bez kobiety? Wtedy poślubił moją mamę. Urodziło mu się troje następnych dzieci, w tym ja jako pierwszy. W sumie to dopiero jak miałem jakieś 6 lat koledzy mi powiedzieli jak sprawy stoją. W sumie to powinienem się dawno skapnąć. Jestem młodszy od starszego o 7 lat, a starszy od następnych o 2 i 5 lat. Za dziwna różnica, nie?
Papa jest twardy, ale wymięka, gdy w grę wchodzi jego pierworodny. Choćby to, że zawsze powtarza ile to problemów z alchemikami, ale jemu pozwalał się jej uczyć. Ja dostałem lanie jak rozłożyłem na części kolejkę. Odziedziczyłem tę kolejkę po pierwszym. Przypadek? W sumie to starszy nie bardzo coś kuma po za rolnictwem i alchemią. A ojciec z czasem nawet mnie zaczął uczyć przy maszynach. Wiem, papa jest tylko człowiekiem. Stara się. Ale to nie tylko on. Wszyscy go zaraz wolą ode mnie. Nawet młodszy. Nawet moja własna mama.
-Mnie przy tym nie było, ale…
-Nawet ten wasz Mustang, choć się ledwo znamy. Potrzebny mu alchemik, a ja jestem młodszym bratem tego alchemika. Może i nie zależy mu na tym, że ma przy tym na zakładniku, ale fakt pozostaje. Tak samo było w partyzantce. On jest zaraz bohaterem, a ja jego młodszym bratem. A mi też zależy, żeby w końcu było u nas normalnie. Alchemia i starszy mają ze sobą coś wspólnego- sprawiają, że jestem niepotrzebny.
-Chyba jednak go lubisz. Tego swojego starszego- lekarz uznał, że nie ma sensu używać zwrotu „brat”, tylko „starszy” jak młody Piastianin.:- Sprawiacie wrażenie zgranych.
-A bo ja wiem? Co się gapisz? Jasne jak za nim polazłem jeszcze w Piastii to już nie było innego wyjścia. Nie raz jakby nie ten drugi to byłoby o jednego Piastianina mniej. Po prostu nie miałem nikogo innego, a nie było już co grymasić, czy go lubię, czy nie. Chyba bym zwariował jakbym miał przejść tą całą trasę na własną rękę. I tutaj się pan Samuel myli, ja już zabijałem.

Słychać było jak mieszaniec przełyka ślinę.
-Nie mówię, że to fajne, ale było tak, że my, albo oni. Raz w Drachmie się rozdzieliliśmy. Potem trafiliśmy na grupę żołnierzy, którym nie spodobała się ilość daniny od cywili. Któryś się zaplątał i nie wiem, czy chciał mnie użyć jako tarczy, czy zachciało mu się ciurlać? A może oszalał z tego wszystkiego i nie wiedział co robi? W każdym razie wbiłem mu nóż w brzuch. Starszy się znalazł, zrzucił żołnierza ze mnie i wpakował w niego ze trzy kulę. Chociaż facet już nie żył, a to były nasze ostatnie naboje. Dobrze, że tamten drachmiański żołnierz miał przy sobie z dwa pistolety. Jak zwialiśmy to resztę dnia spędziłem piorąc ubrania, myjąc się i rzygając. Starszy ryczał, czy nic mi nie jest? Nie ryczy jak baba, ale i tak jest płaczliwy jak na faceta. Podobno po matce ma oczy i za miękkie serce.
-Widocznie cię bardzo kocha.
-I w tym kolejny problem. Dużo łatwiej by mi było, jakby było jasne, że mnie nienawidził. Ma swoje powody, a on i tak lubi mnie bardziej niż Tomka, który się zawsze do niego łasił. Może nawet bym go polubił jakby nie był moim przyrodnim bratem? Bo to w gruncie rzeczy to taki zabawny, trochę nieporadny facet. Ale jest moim przyrodnim bratem. Raz słyszałem legendę, że siostra oddała Kostusze oczy, żeby odzyskać duszę brata. A ja? Nie wiem, czy by mi nie ulżyło, że jego już nie ma? Ale to marne szanse- starszy ma więcej szczęścia niż rozumu. Mały potwór ze mnie?
Samuel pokręcił przecząco głową.

-W Drachmie to dopiero było. Nie tylko przez te alchemiczne monstra. Widziałem matki poświęcające życie dla swoich życie i takie, które zostawiały je na pastwę losu. Raz nas okradli, żeby wykarmić swoich. Kiedy indziej to my okradliśmy. Przynajmniej żołnierzy, ale kto tam wie kogo pozbawiłem członka rodziny? Widziałem duchownego, który pomagał armii, a nie dopuszczał potrzebujących z wioski. I wędrowne prostytutki, które nas od tak nakarmiły. Żarłem psy, wrony i inne świństwa. Najlepszy to jednak był oddział, który trafił na wioskę z mnóstwem sierot. Dowódca od tak kazał je powybijać, chociaż ktoś powiedział, że niedaleko jest klasztor z zakonnicami, które prowadziły pomoc. Nawet coś dostawały od armii dla potrzebujących. Nas też przy okazji chcieli zabić. Jeszcze zanim starszy się wtrącił dowódca spadł z konia postrzelony w głowę. I tak żołnierz z jeszcze dymiącą strzelbą, którą mi wcześniej zabrał zaczął się drzeć, że bandyci ich napadli. Kaprala ubili. Dzieciaki w krzyk, żołnierze tez. Nam pozwolili iść dalej, a dzieciaki zabrali. Mam nadzieję, że jednak dobrze się to skończyło.
Stefan wciągnął głośno powietrze i równie głośno je wypuścił. I tak parokrotnie. Potem wysmażył jajka.
-No, a ja tak gadam, a obiecałem temu panu Perro, że dostanie coś do żarcia. Oby ten Mustang nie doliczył mi kosztów. Czego podpalacz jest wart, to sam zobaczę. Na te moje niebieskie ślepia- wrzucił jajecznicę na talerz.- Bo ja nie uwierzę w nic czego nie zobaczę. A z jednym ojciec nie miał racji. Jakbym się nie nauczył gotować to bym dawno zdechł z głodu z moim starszym.
-No to miłe z twojej strony, że dla Perro…
-Co się jąkasz! Zaciąłeś się po tym monologu? Ja chyba po prostu, aż taką świnią nie jestem. Bierz dzbanek z kawą, bo to pewnie jeszcze będzie dużo gadania. I na serio jak ten cholerny koń mi za to doliczy to dostanie ode mnie w ryj!!
 

Ostatnio edytowane przez Guren : 11-12-2013 o 15:25.
Guren jest offline