Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2013, 13:51   #3
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Noc była piękna i ciepła, spokojny wiatr mknął między drzewami by następnie przynieść do nozdrzy Waleriana zapach żywicy i sosnowych igieł. Widok z jego apartamentu zapierał dech w piersiach, las i morze, zieleń i niekończąca się tafla płynnego srebra odbijająca światło księżyca w pełni. Kiedyś Walerian radował by się tym obrazem w pełni, niestety w dzisiejszych dniach widniała na nim skaza, gdy obrócił głowę w lewo ruiny Le Cavay pojawiły się w polu widzenia, kiedyś piękne miasteczko zaledwie trzy kilometry od Walli tonęło teraz w ciemności wyciągając w górę pięć wieże pustych i zniszczonych biurowców niczym palce dłoni trupa, to osiedle nie mogło przetrwać, brakowało mu ochrony, ochrony Żmija. Moce Waleriana były silne ale nie nieograniczone, poza tym związany był z tym ośrodkiem nie z całym światem, po prostu wypełniał swój kontrakt, nie był on bohaterem z opowieści. Jego rozmyślania przerwało ciche pyknięcie które usłyszał on za swoimi plecami dochodzące z wnętrza jego gabinetu i alarmujący głos jego sługi który rozbrzmiał w jego umyśle. Walerian odwrócił się powoli, by zobaczyć kto taki kryje się w mroku jego domeny. Była to kobieta, a przynajmniej ciało należało kiedyś do kobiety, istota przemówiła.
- Nie śpisz - głos kobiety był naznaczony zmęczeniem, szorstki jak tarka, niepokojący, niewłaściwy - Dobrze.
Walrian nie odpowiedział, dał istocie mówić i wyjawić cel swojego pojawienia się.
Obcy przemawiał chaotycznie i szybko jakby nie pewny jeszcze do końca swojej istoty i samego siebie, jednak jej słowa zaintrygowały Waleriana, "miało plan, jak przywrócić prawdziwą moc słońca". Rozwiązało by to wszystkie problemy jego leża , w zamian za informacje oczekiwała ona natomiast ciała a to było coś co przy odrobinie pracy ktoś taki jak Walerian był w stanie załatwić. Obcy nie pozwolił mu jednak zadać żadnych dodatkowych pytań. Chociaż właściwie, nie były już one potrzebne. Walerian którego lata życia liczone były w setkach nie był skłonny do zbytniego przejmowania się stanem rzeczy, nie była to jednak głupota, ani lenistwo, on po prostu wiedział ,że wszystko co istotne ma swój opisany bieg i nie ma co na siłę go przyspieszać, bo można doprowadzić tym tylko do własnej zguby...


*****


Ostatnimi czasu rzadko wychodził ze swojego apartamentu w ciągu ostatnich trzech miesięcy widziano go na dole tylko dwa razy gdy wyczul on w oddali zbliżającego się potężnego przeciwnika, więc nie dziwiło go ,że widok jego istoty na niższych kondygnacjach wywołał małą panikę. Matki zabierały swe dzieci mężowie stawali za to między swoimi żonami a samym Aitvarasem jakby miał zaraz ukazać swą prawdziwą postać i pożreć całą jego rodzinę, inni natomiast reagowali inaczej, wręcz przyjaźnie patrząc na istotę z szacunkiem tylko delikatnie oznaczonym szkarłatem strachu. Jeszcze inni wybiegali już na korytarze dzierżąc jako kto miał broń w dłoniach i patrząc na Waleriana jakby miał zaraz wykrzyczeć rozkazy.

Układ samego budynku zmienił się znacznie od czasów jego wykorzystania jako zwykły hotel, co prawda wszystkie dwanaście pięter ogromnego kompleksu było zamieszkane ale najważniejsze placówki, nie licząc samego leża Żmija, zostały przeniesione do kompleksu podziemnych parkingów. Tam właśnie kierował się Walerian do samego centrum, do bazy oficjalnego wodza chronionych przez niego ludzi, Séverina. Większość mieszkańców została by zatrzymana w pół drogi do jego kwater ale jego strażnicy zawsze przepuszczali bez pytania.

Barczysty czarnoskóry mężczyzna o twarzy wojskowego weterana którym naprawdę był ,siedział akurat nad jednym z o opasłych zeszytów zawierającym przeróżne notatki zwiadowców, zerkając co chwilę na mapę która znajdowała się na stole oświetlaną samotnym światłem jednej z halogenowych lamp które oświetlały cały parking. Widząc otwierające się wykonane za dykty drzwi natychmiast podniósł się z miejsca odruchowo sprawdzając czy wielki rewolwer dalej spoczywa w swojej udowej kaburze, ale rozpoznając Aitvarasa odsunął ją.
- Kłopoty ?- zapytał szybko będąc już w pozie która jasno sygnalizowała ,że jest gotowy do natychmiastowej mobilizacji.
- Nie przyjacielu... jeszcze nie - odpowiedział z krótką przerwą na zastanowienie Walerian swoim typowym wyprutym z większości uczuć głosem.
- Ale musisz coś dla mnie zrobić. Powiedz mi, czy ta wampirza panna którą złapałeś ostatniej pełni jeszcze żyje? -
Pytanie to wyraźnie zdziwiło Séverina, Walerian zazwyczaj nie interesował się drobnicą, pozostawiając te sprawy jego ludziom.
- Tak, ale to nie była ostatnia pełnia tylko już dwa miesiące temu. -
Odpowiedział mimo zdziwienia.
- Nieistotne. Czy jest w takim stanie jak się spodziewam ? Zamknięty w lochu na wpół wyschnięty trup szalejący z głodu? -
- Dokładnie, później się ją trochę podkarmi i wyśpiewa nam wszystko co chcieli byśmy od niej wiedzieć. -
- Niestety nie tym razem Séverianie... -powiedział Walerian.
- Co ?! No nie, mów w końcu o co KURWA CHODZI ! -
- Séverina!!! - w drzwiach odezwał się kolejny głos.
Do pokoju weszła młoda atrakcyjna kobieta w weki około 20 lat która patrzała z gniewem na weterana. Miała ona długie blond włosy i bardzo jasne niebieskie oczy a także, chociaż ukrytą teraz pod mundurem, zdecydowanie dobrze prezentującą się figurę.
- Wybacz proszę Mistrzu - powiedziała także do Waleriana kłaniając się lekko.
Séverin wywrócił oczami i spojrzał na kobietę z mieszanką politowania i irytacji.
- Wiesz ,że nie musisz Nicol... - zaczął mówić nagle przerywając następnie w pół zdania spiorunowany spojrzeniem blondynki.
- Potrzeba wam czegoś Mistrzu ? - Dodała następnie patrząc już w stronę Waleriana.
- Tak Nicol, bądź tak miła i upewnij się ,że przetrzymywana przez was wampirzyca wróci do stanu używalności, będzie mi potrzebna. - powiedział Walerian pozbawionym uczuć głosem. Nie rozumiał on przywiązania tej kobiety do swojej osoby co prawda uratował on ją jako jedną z nielicznych z Le Cavay gdy tamtejsze wampiry zorientowały się ,że słońce już nie jest w stanie ich ranić ale robił już tak dla setek innych w tym ośrodku.
- Ludzie zmieniają się tak szybko - pomyślał ta drobna szesnastolatka którą wyrwał z łap jednego z wampirów gdy chciał się on pożywić także i jej krwią po tym jak rozdarł już gardła całej jej rodziny stała się w ciągu tych krótkich pięciu lat prawą ręko dowódcy.
Niestety Nicol tez nie wyglądał na zachwyconą tym pomysłem krwiopijcy mieli dla niej specjalnie miejsce w duszy, na samym dnie płonących piekieł.
- Wypuścisz ją.... Mistrzu ? - Zapytała z niewiarą i zawodem w głosie.
- Nie - odpowiedział Żmij
- A czy mógł byś powiedzieć po co... - zaczęła kobieta.
- Tak, Nicol mógł bym, choć ze mną - odpowiedział Walerian nim zdążyła ona jeszcze do końca sformować pytanie.
- Walerian - Powiedział jednak jeszcze Séverin by zatrzymać dwójkę która już zaczęła się kierować w stronę drzwi.
- Nic z niej nie wyciągniesz Séverin, nic... tak samo jak z całej reszty- odpowiedział Żmij.
Séverin nie miał na to jak odpowiedzieć wiedział ,że Walerian ma racje...
- Pojawią się też u nas goście Séverin, goście mojego pokroju. Więc bądź tak miły i informuj mnie o wszystkim w najbliższym czasie. - dodał jeszcze Żmij zamykając drzwi.

*****
 

Ostatnio edytowane przez czajos : 12-12-2013 o 21:37. Powód: Literówki
czajos jest offline