- Miejsce równie urocze, jak nazwa. - mruknął wchodząc do baru. Widząc ring ustawiony na środku, uśmiechnął się pod nosem. Ciekawe czy dziewczyna specjalnie zaprowadzała go, do miejsca tego typu rozrywek, czy to zwyczajowy element wystroiu wnętrz w tym mieście. W sumie nie miał nic przeciwko. Czasami bywał sentymentalny a sam zaczynał w bardzo podobnym miejscu. Taki wieczór wspomnień. Jedni oglądają stare fotki z rodzinnego albumu a inni... - Więc czym się zajmujesz? - zapytał Camile gdy rozsiedli się przy barze. - Ja niańczę rozkapryszone, bogate amerykanki. Czasami to wyjątkowo ciężka praca... - Buck westchnął teatralnie. - W związku z tym, musze być przed 20 w hotelu. Ponoć mają ochotę na noce zwiedzanie. Nie mam więc czasu czekać aż ilość bywalców się zagęści, ale pewnie nie ominie mnie dzisiaj trochę pracy fizycznej... -
Buck odwrócił się tyłem do baru i rozparł się na nim plecami, mierząc towarzystwo w sali prowokującym spojrzeniem. A nuż ktoś się zdecyduje? Kontynuował przy tym rozmowę z latynoską. - To moje laski, przyjechały tu ponoć, za swoimi równie głupimi koleżankami. Tyle, że tamte gdzieś im się urwały. Pewnie zaćpały albo schlały się gdzieś i same nie wiedza gdzie są. Zobacz, to one? - Buck pokazał jej zdjęcia poszukiwanych sióstr - Jakbym je szybko znalazł, to ułatwiłoby mi to robotę a i pewnie jakaś premia by wpadła. Też miały ochroniarza, ale chyba miejscowego. To on. Wiesz bogate panienki, potrafią sypnąć groszem jak spełni się ich zachcianki, jeśli wiesz na mam na myśli... - uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo. - Może możesz mi w tym pomóc? I dla Ciebie coś by wpadło a jak one zajęłyby się sobą to mielibyśmy więcej czasu na rozrywki nie przeznaczone dla dzieci... - |