Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2013, 19:22   #174
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Okaleczony kutas budził w nim odrazę, za każdym razem gdy brał go do ręki. Tak jak teraz, gdy trzymał go między palcem wskazującym a kciukiem oddając mocz na pochyłe drzewo, w szerokim rozkroku, aby nie oblać spodni. Strzęp męskości budził w nim wstręt. Karykatura członka, która przypominała mu kim był, kim miał nadzieję już nie jest. Lecz czy wilk zamknięty w klatce przestaje być wilkiem? Czy gdy spiłują mu zęby i pazury straci swą wilczą naturę? Czy nie będzie czuł zewu natury? Czy wilka można zamienić w jagnię? Każdy może się zmienić… Każdy... Chciał w to wierzyć. Wierzył w to rozpaczliwie.

***

Pozwolił sobie na odpoczynek dopiero po przebyciu znacznej odległości i gdy był pewien, że nic za nim nie podąża, a serce jeszcze mu waliło jak oszalałe po niespodziewanym spotkaniu i szybkim marszu. Klapnął na tyłek pod szerokim, wyniosłym jesionem, którego korona znikała wysoko w jasno-zielonej plamie dnia. Otarł czoło rękawem płaszcza.



W spotniałej dłoni ciągle trzymał to wyobrażenie kobiety pozostawione przez leszego. Dlaczego go wziął? Nie wie sam. Odruchowo zagarnął porzuconą przez zwierzę pacynkę i dał drapaka. Jego strach był tak samo niewytłumaczalny. Liściec mógł mu skręcić kark już wtedy, przy trupie młodego Skaga, jak i teraz. Jednak tego nie zrobił. I Kres w pewien sposób czuł, że demon nie chciał jego śmierci. Dlatego nie rozumiał skąd u niego ten prymitywny, zatykający dech w piersi, odruchowy strach. Oparł głowę o drzewo. Spojrzał w czerwone oczy bulwy. Jej wykrzywiony uśmiech. Czy leśny stwór chciał mu przekazać jakąś wiadomość? Czy było to tylko przypadkowe spotkanie? W to drugie wierzył coraz mniej.

***

Pierdolone skagoskie murwy. Rudemu krew nabiegła do twarzy a jej kolor zlał się z kolorem włosów.

- Chcecie ostrego ruchania? - warknął odtrącając i łapiąc w dłoń włócznię przystawioną do gardła.

Grot oparty o pierś ukłuł go mocniej, przypominając o swojej obecności. Lecz czy nie bardziej kłuła go w tej chwili urażona duma?



- Tylko dajcie mi sposobność to dam wam takie rżnięcie, którego nie dał wam żaden pierdolony skagoski jebaka.

W dwóch parach jednako czarnych oczysk błysnęła bliźniacza uciecha.
- Mówiłam ci - rzekła pierwsza, ta nieco wyższa, do drugiej - że będzie zabawniejszy od klanowca… jak on się zwał?
- Rohan - odparła druga Skagijka, a grot trzymanej przez nią włóczni zjechał z serca Kresa na wiązanie jego spodni. Kresowi przyschło w gardle. Rohanem zwał się rodzony brat Hugona Flinta, Pierwszego Zarządcy Straży… ten sam, który ze swym wychowankiem Randem ugościł go przy swym ognisku, ledwie parę dni temu. Ze śliczną buźką, małym Randem Flintem.
- Ach tak… Rohan Flint. Piękny mężczyzna. Ale mało zabawny… a jako trup zupełnie nieśmieszny. A jako ciebie zowią, czarny ptaszorku?

- Łajno cię to obchodzi! - gniew rozgorzał w nim na nowo. - Chcecie się gzić czy prowadzić czcze dysputy?

- Jaki wyrywny! - wyższa wybuchnęła perlistym śmiechem.
Niższa grotem włóczni rozsupływała wiązanie spodni zwiadowcy.
- Iskra bogów - przyznała poważnie. - Tak mówią o rudych?
- Między nogami też rudy jesteś? - zainteresowała się pierwsza i odsunęła włócznię od Kresowego gardła. Ponad ich głowami, wysoko w drzewnym listowiu, jakaś ptaszyna zagiwzdała śpiewnie, a potem zaterkotała… jakby pytająco… ale to pewnie było tylko wrażenie. Zwierzęta przecież są za głupie, by zadawać pytania. Skagijki tymczasem porozumiały się co do kolejności. Niższa stanęła obok, opierając się o włócznię, a wyższa zaczęła się rozdziewać, w tempie ognistym i wyrywnym.

- A ty ptaszyno? - spojrzał na opartą o włócznię czarnulkę. - Myślałem, że mówimy o ostrym rżnięciu a nie jakiś igraszkach smarkaczy.

Postąpił krok na przód, patrząc na rozdziewającą się dziewczynę. Spodnie już zdążyły opaść odkrywając krzaczasty trójkąt. Ryży skrzywił się z niesmakiem.

- Jedna ci mało na raz? - roześmiała się interpretując ten grymas po swojemu. - Popatrz jaki chojrak!

- To jak?

Skagijka oparta o włócznię rozciągnęła pomału usta w uśmiechu.
- Tłoku nie lubię - oznajmiła i podrapała się wolno po krągłym policzku. - I smrodu. Thyri ostatni raz myła się jeszcze na Skagos - dodała nieco złośliwie.
- Nieprawda! - odpaliła jej zmagająca się z giezłem towarzyszka.
- Prawda, prawda - oznajmiła z powagą włóczniczka. - Sam zresztą zaraz poczujesz, bezimienny ptaszku.

I dalej stała jak stała, z leniwym, acz zadowolonym uśmiechem na twarzy, cierpliwie czekając na swoją kolej.

- Pyskata jesteś - stwierdził. - Pokazałabyś że potrafisz ust używać do czego innego niż ujadania.

Rudy spojrzał na nią wymownie.

- A potem przerżnę twoją siostrę i ciebie.

Pyskata dziewuszka zaświergotała robiąc usta w ciup.

- No, no… A bo ja wiem, w którym gniazdku ten ptaszek wcześniej bywał? - spojrzała filuternie. - A z resztą…

Uklękła przed Rudym położywszy broń na ziemi i dwiema rękami sięgnęła do sznurówek spodni. Wroniec wplótł delikatnie, prawie pieszczotliwie palce lewej ręki w jej włosy, przechylając jej głowę. Warkocz spłynął w dół odkrywając długą szyję. Nim zdążyła rozsupłać spodnie poderżnął jej gardło. Gorąca krew trysnęła zachlapując mu dłonie i ubranie. Ciągle klęcząc spojrzała na niego dużymi, rozszerzonymi w zdumieniu oczami, charcząc i krztusząc się krwią. Półkuśkę zalało dawno zapomniane uczucie podniecenia. Teraz był wilkiem spuszczonym ze smyczy. Polował. Przyskoczył do drugiej Skagoski, która właśnie starała się wyplątać z koszuli. Dwie krągłe piersi zwieńczone sterczącymi, małymi brodawkami podskakiwały rytmicznie, uwolnione z przyodziewka, gdy wpadł na nią obalając na listowie.

- Ej… Takiś szybki? - roześmiała się, ciągle próbując uporać się z koszulą - Już ci Thryja nie wystarcza? Dajże popatrzeć chociaż.

Usiadł na niej okrakiem przyciskając jej ręce w ten sposób, że nie mogła się całkiem uwolnić z bielizny, która przykrywała ciągle jej twarz..

- Chcesz ostrego rżnięcia? - tchnął jej w ucho przykładając pionowo ostrze noża do gardła a w podbrzuszu poczuł miłe mrowienie. Drżał cały z podniecenia ledwie panując nad głosem. - Takiego rżnięcia nie zapomnisz do końca życia! - Pchnął zdecydowanie wbijając się w tchawicę i ciągnąc ostrze w górę miażdżąc krtań i przecinając struny głosowe. Dziewczyna zaczęła nagle wić się pod nim i rzucać. Wierzgała nogami nie potrafiąc wydobyć z siebie głosu poza świstem powietrza ulatującego z płuc. Lecz Rudy trzymał ją mocno. - I jak? Podoba się? - Skagijka szarpała się i kopała, lecz słabła z każdą chwilą. W końcu gdy zmęczyła się wystarczająco złapał przez materiał za tył głowy i zdołał ją przekręcić na brzuch wbijając jej twarz w ziemię. - Jeszcze nikt cię tak nie zerżnął! - wydyszał wbijając jej nóż w odbyt. Głęboko. Po samą rękojeść. Wył z rozkoszy. Był wilkiem. Był samcem alfa. Panem świata. Kowalem losu.

Zrzuciła go w końcu z siebie. Udało jej się wstać i uwolnić. Ściągnęła z twarzy podartą szmatę. Zatoczyła się z zakrawionymi udami, lecz był już przy niej wbijając ostrze włóczni w prawą pierś, przebijając płuco, przyszpilając ponownie do ziemi.

Podszedł powoli. Pochylił się nad nią.

- I jak ci się podobało? - spytał podrzynając jej powoli gardło. Rozkoszując się tą chwilą. Chłonąc jej ból i cierpienie. Zanurzył ręce w wyciekającej z niej razem z życiem krwi.

Chwilę później gdy zaciągnął trupy w krzaki i prowizorycznie zamaskował miejsce, zabrał futra Skagoski i ze spodniami mokrymi jeszcze od nasienia czmychnął w las.


Bulwiasta laleczka z wymalowaną jeżynami buźką i oczami wpatrywała się w dwa trupy Skagoskich kobiet. Sponiewierane, okaleczone, zakrwawione. Narysowane ręką Leszego usta uśmiechały się jakby zadowolone z tego co widziały.

Krew za krew
życie za życie
dwie krwawe zbrodnie za…
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 14-12-2013 o 09:36. Powód: dwa ostatnie akapity
GreK jest offline