Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2013, 21:50   #111
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Nie było jeszcze największych zakapiorów, albo budził odpowiedni respekt, bo nawet jak rzucali ukradkowe spojrzenia, to szybko odwracali wzrok, gdy na nich patrzył. Camila słuchała go, przysuwając się bliżej. Gdy pokazywał zdjęcia, zerkała na nie jedynie jednym okiem. Poczuł jak opiera dłoń na jego udzie.
- Nigdy nie widziałam, ale ja nie obracam się w takim towarzystwie. Jeśli dziane to musiały chodzić do klubów w centrum. Sombra Sol albo Tapas. Ja nie mam stałej roboty, zwykle pracuję jako kurier. Ale z tym - pokazała zranioną rękę - jazda na motorze jest koszmarem.

Zaczęła powoli ruszać dłonią, ciągle patrząc się na niego. O zdjęciach już zapomniała.
- Są i tak dobre, że cię teraz puściły. Jak się im coś stanie, to ich rodziny obedrą cię ze skóry - roześmiała się. - A u nas ostatnio niezbyt bezpiecznie. Zwłaszcza dla Jankesów. Bez obrazy.
Barman właśnie wypisał kredą na sporej tablicy za barem kilka słów, z których Buck zrozumiał tylko końcówkę zapisaną cyfrą: 12000 pesos. Camila zauważyła jego wzrok.
- Tyle dziś dają za pokonanie czempiona. Chcesz spróbować? Jak ci się uda, właściciel na pewno nie będzie miał nic przeciwko, by udostępnić nam na trochę pokoik na zapleczu, w którym mógłbyś otrzymać dodatkową nagrodę ode mnie - przesunęła powoli językiem po swoich wargach.
Bar zapełniał się, schodzili się robotnicy, większość zaraz po pracy, jeszcze spoconych i często w paskudnych humorach. Kilku już zawiesiło na nim dłuższe spojrzenia. Wreszcie wszedł także największy z widzianych jak dotychczas latynosów. Niemłody już, zbudowany solidnie, chociaż nie aż tak jak Buck. Z długimi wąsami i wąsem wyglądał na poprzednią epokę. Zawołano na niego od razu. za nim zresztą przepchnęło się jeszcze kilku. Przydupasów.
- To on, sława w tym barze. Enrique jakiś tam. Nie bywam tu zbyt często, ale wygrywa od jakiegoś czasu.


Frederico Muchanza był czarną plamą w internecie. Lub białą. Przeźroczystą może? W każdym razie, za diabły nie dało się znaleźć o nim choćby wzmianki. A to oznaczało, że pilnował się znacznie bardziej niż standardowy obywatel globalnej wioski. Lub Marco miał za mało danych, tudzież - jego umiejętności przeszukiwania takich miejsc okazywały się mocno niewystarczające. Za to sporo mógł poczytać sobie o tym drugim. Miguel Ahzan był przeciwieństwem pod względem utajniania danych. Nie do końca Ruiz wiedział, na ile prawdziwe jest to co czyta. Trzysziestosiedmiolatek, pochodzący z Bogoty, lecz od przynajmniej pięciu lat w USA. Mieszkanie w Detroit, praca w lokalnej sieci warsztatów samochodowych jako kierownik. Multum znajomych, głównie kobiet - zwykle całkiem młodych. Jeszcze więcej zdjęć i filmików, na których pokazywał wiele, także prężąc muskuły. Różne. Za to w Kolumbii brak śladów, Przynajmniej takich, które mógłby wyśledzić Marco korzystając ze zwykłego holofonu. Niestety żaden z jego znajomych nie odezwał się jeszcze z jakimiś nowymi danymi. Za to pamiętała żona.
- Marco! Ta cholerna lodówka popsuła się chyba na amen! Zamów nową przez sieć, no przecież tu mi się wszystko zepsuje w środku. A przy okazji, Pablo znowu dostał uwagę w szkole. Musisz z nim wreszcie porozmawiać.
No cóż. Nie był AŻ tak daleko od domu, by zostawić to za sobą.


Recepcjonista podrapał się po policzku. Znowu jego uśmiech zbladł, a on sam wahał się. Najwyraźniej przekonało go to, jak razem wyglądały. Było to niesamowicie dalekie od słowa "groźnie".
- Z tego co widzę, mieli zarezerwowany pokój od dwudziestego szóstego do dwudziestego dziewiątego. Trzy noce. I tak, na nazwisko tego mężczyzny. Nie widzę innych jego rezerwacji, przykro mi - uśmiechnął się przepraszająco, wyglądał tak, jakby naprawdę było mu z tego powodu przykro. - Mimo tego, może zachęcę panie do pozostania?
Wyjrzał zza recepcji, rozglądając się dookoła i sprawdzając godzinę.
- Nie spodziewam się chwilowo nikogo... - zmienił język na hiszpański i krzyknął do jakiejś kobiety, która właśnie schodziła ze schodów. - Hej, Amita! Zerknij na recepcje, ja zaraz wracam!

Ponownie koncentrując uwagę na dziewczynach, wskazał im drogę na górę.
- Zapraszam. Pierwsze piętro - prowadził, nie próbując wybrać strategicznej pozycji z tyłu. Ogólnie zachowywał się ciągle bardzo profesjonalnie, jeśli chodziło o spojrzenia zwłaszcza. Kilku nie uniknął, lecz żadne nie było bezczelne. - Zapewniamy wszelkie wygody, w tym także mały basen. Za cenę noclegu wszystko jest dostępne dla naszych gości.

Nie musieli daleko iść, wkrótce zatrzymał się przed pokojem 342 i otworzył go. Ich oczom ukazał się niewielki pokój z łazienką. Dwa niezbyt szerokie łóżka, szafa, stolik, stary telewizor i rozkładana sofa spełniająca funkcję trzeciego posłania. Był jednakże balkon, całkiem spory, o którym wcześniej wspominał Pablo. Wszystko posprzątane i czekające na kolejnych gości.
- Widok jest naprawdę piękny, prawda? - faktycznie, z okna widać było rzekę i zalesioną okolicę. I praktycznie całkiem nie dostrzegało się rozciągającego się z drugiej strony miasta.
 
Sekal jest offline