Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2013, 22:09   #329
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Dziewczyna poczuła się zbyt pewna siebie. Piekło wydawało się przyjaznym miejscem. Była w błędzie. I za ten błąd zapłaci.
Jeżeli Kat nabierze przekonania, że za swoją wolność dłużny jest jakiemuś pieprzonemu chochlikowi, niebieskoskóra nie będzie już miała byt wielu argumentów poza czystą walką. Co niekoniecznie brzmiało skutecznie. Nie ma przypraw, nie ma swojej bransoletki, nawet safaia była przedmiotem. W kwestiach bojowych, dziewczyna czuła się wręcz goła.
Bez pytania ruszyła za chochlikiem, wykorzystując swoje zdolności przeskakiwania dużych odległości w przerażającym tempie.
Czarny stworek jednak nie należał do najwolniejszych, skakał i znikał co chwilę by pojawić się jeszcze dalej. Chichocząc przy tym nieznośnie.
Susan pędziła ile sił w nogach za Shibą, zarzucając swój kij do pochwy na plecach. - Na dole są straże powinny go złapać! -krzyknęła uspokajająco, gdy mały chochlik zniknął w wylocie korytarza.

Shiba zebrała sił w nogach, by zeskoczyć w dół jednym susem i z hukiem wylądować u dołu przejścia na niższe poziomy Hadesu. Jej kompanka nie myliła się, na dole było dwóch rosłych strażników.


Ponad dwumetrowi nieumarli, w ciężkich pancerzach i z ogromnymi mieczami w łapskach. Nawet Richter miałby chyba problem z uniesieniem tak ogromnej broni w jednej dłoni. Stalowe tarcze stylizowane były na wściekłe twarze, zapewne jakiś z nieznanych kapłance symboli Hadesu.
Jednak gdy imp pojawił się w korytarzu, od razu zniknął pojawiając się na ramieniu jednego z nich. Jego ostry ogonek uderzył w uch umarlaka, wbijając się do środka, a oczy strażnika przybrały czarnej barwy. Ogromny truposz ryknął wściekle i jednym cięciem pozbawił głowy swego niczego nie spodziewającego się towarzysza, po czym z głośnym jękiem przestąpił krok w stronę Shiby.
Dłoń niebieskoskórej wylądowała na jej twarzy gdy ta z ciężkim westchnięciem poczuła się zawstydzona. Dostała tytuł czampiona boga który nawet w własnym terytorium nie jest w stanie utrzymać porządku. Już bycie przydupasem Gorta nie brzmiało aż tak żałośnie.
- Właściwie teraz jestem duszą...jak mogę walczyć? - spytała niepewna siebie Susan. - Wiele moich zdolności opierało się na przedmiotach i predyspozycjach biologicznych ciała...działa tu magia? - spytała.
- Tutaj nic nie jest materialne… dla innych dusz dalej jesteś w pełni żywa istotą. Z tą różnicą, że zniszczona dusza całkowicie znika z historii. Nie ma piekła czy nieba, tylko nicość. -wyjaśniła Susan, a w jej dłoni pojawiła się Safaia. - Tego używałaś za życia? -zapytała, zaś chochlik zachichotał na ramieniu swego nowego wojownika.
- Czyli wszystko działa? - spytała jeszcze raz, wyrywając z dłoni Susan swoją broń. Zrobiła nią jeden krótki wymach. - Jest ok. - przytaknęła skacząc prosto na kościeja. Gdy tylko znalazła się blisko, jej wdzięczna broń zmieniła się kształtem w...prawęż. Na dużą broń, duża tarcza.
W tym samym momencie, druga dłoń zaczęła gonić w stronę ciała szkieleta.
- Oy… - uśmiechnęła się. - Heal.
Ogromna tarcza niebieskoskórej przyjęła uderzenie miecza strażnika. Co prawda ramię kapłanki aż zadrżało z wysiłku utrzymania tarczy po tak solidnym ciosie, ale nic się jej nie stało. Jej czar natomiast przyniósł oczekiwane rezultaty. Nieumarły ryknął, gdy święta energia, poparzyła go niczym kwas. Jego ciało zabulgotało, zaś bolesne bąble pojawiły się na nim.

Imp przechylił główke wyraźnie zainteresowany, a jego usta z trudem powtórzyły słowa kapłanki. - Heal? -zapytał, niczym dziecko uczące się mowy.
- H-e-a-l - wycedziła szczerząc się, bez odrywania ręki. Miała nadzieję, że jak ten cholerny szkielet się rozpadnie, to im trafi czaszką w cement i zdechnie na miejscu.
Ataki boskiej energii faktycznie były skuteczne, natomiast imp niezbyt przejmował sie losem swego obrońcy? Patrzył on na swoje małe rączki, powtarzając cichutko - Heal?
Po chwili zombie, opadło przepalone na ziemię, zaś stworek zgrabnie zeskoczył z jego ramienia by usiąść na ziemi.
- To nie jakaś magia żywiołów karle. Jak chcesz prawić modlitwy to powinieneś zmienić wiarę. - zarpoponowała biorąc zamach swoją (teraz) przerośniętą patelnią, nim cholernik jej ucieknie.
- Heal! -krzyknęło radośnie stworzonko wystawiając dłoń w stronę patelni. Buchnęła para, a Shiba i jej narzędzie pracy zostały odepchnięte do tyłu. Kobiecie zajęło chwile by wychamować. Stworzonko nie tyle co ukradło jej umiejętność… to przerobiło ją na coś innego?
- Heal! -zaśmiało się stając na głowie, z tej perspektywy obserwując Shibe.
- Pomogłabyś coś. - rzuciła do Suzan, zirytowana nagłym pokazem zdolności karła. Widać stworzenie znało jakąś magię, ale nie wiedziało jak ją wywołać. Sprytne jak na swój wygląd. - Czym to w ogóle jest? - spytała.
- Nie mam pojęcia. - mruknęła Susan obserwując stworzonko. - Dla tego też wole się nie angażować… mam dość związane boskimi prawami ręce. Ale to coś… -strażniczka pociągnęła mocno nosem. - Pachnie trochę jak ty… -dodała niepewnie.
- Oh daj spokój! - obraziła się Shiba. - Sugerujesz, że to moja rodzina!? - oburzyła się. - Z drugiej strony nie pamiętam kiedy brałam kąpiel…. - przyznała się jednak po chwili nie kryjąc swojego zakłopotania. - Oy. Jestem championem hadesa! Na mój rozkaz możesz atakować impy, prawda!?
- Gdyby to był imp to nie było by problemu… to cos z zewnątrz. -stwierdziła Susan opierając się o swoją broń, gdy stworek zrobił fikołka i wylądował na małych nóżkach. - Przygoda! -krzyknął wesoło.
- Jak to moja siostra to zacznę się śmiać. - rzuciła obojętnie Shiba. - Jak to jest łowca, to się wkurwie. - dodała po chwili drugą hipotezę klękając nad karłem. - Imię. I-m-i-ę - zaczęła cedzić przez zęby. - J-a S-h-i-b-a. T-y?
Stworzonko przechylało głowę to w lewo to w prawo. - Shiba! -powtórzyło pokazując kobiecie język.
dziewczyna westchnęła ciężko. - A ja myślałam, że to kaze, wampir i kiro byli ciężcy. - posmutniała. - On mówić nie umi, dopiero się uczy. Oy, Susan, nie boisz się o posadę? Jak jest z zewnątrz i nie wiesz co to, to znaczy, że zawiodłaś, prawda? - spytała unosząc brew.
- Niekoniecznie. -odparła strażniczka, gdy stworek oplótł rękę Shiby ogonem i zaczął się na niej kiwać. - Bez pozwolenia nie da sie tu dostać. Innymi słowy, skoro pachnie jak ty twoje pozwolenie musiało mu zapewnic dostęp do tego miejsca.
- Nie sądzę abym była szalona. Albo żeby szaleństwo miało własną świadomość. To w końcu miało wpływać na kogoś, prawda? Tak jak Hana się zmieniła. Gobliny z niej nie wyskakiwały. - spostrzegła. - To pewnie łowca. Albo jego piekielna inkantacja. Aż mi słabo. Może faust go zabije zanim mnie dorwie w rzeczywistości. - westchnęła przyglądając się, gdzie dziadyga ma klucz, aby go chapnąć, póki siedzi na jej nadgarstku.
- To że ty nie widziałas szaleństwa nie znaczy że nie ma formy. -odparła siostra anubisa przyklękając przy Shibie. - Ta choroba, to magia i ludzkie słabości. Ta wygląda na dziecko, niezbyt rozwinięte. Jest duża szansa… że to duch twojego szaleństwa. - spostrzegła, zaś stworek widząc że Shiba stara się odebrać mu klucz, od razu odskoczył do tyłu.
- hmm...W takim razie jest dziwny. On powinien chcieć abym użyła tego klucza. A nie uciekać. - podrapała się tył głowy. - Z drugiej strony, szalonym by było odrzucić tą okazję, więc może o to mu chodzi.
zauważając w jak zbędne rozważania się bez powodu pogrąża, natychmiast się otrząsnęła, aby przyklęknąć i wyciągnąć ręce do stworzenia. - Chodź tu i daj się uściskać. - zaproponowała. - skoro mam być katem, to logicznym wydaje się ignorowanie moralności, czyli szaleństwo, prawda? - zauważyła. - W takim razie ten karzeł jest symbolem mojego zdrowia psychicznego.
- To raczej błąd nazewnictwa. -stwierdziła Susan, wzdychając głośno gdy stworek zaczął żąglować kluczem nad głową. - Ta choroba to manifestacja wszystkiego czego w życiu...unikałaś? Byłas pewnie dość racjonalna osoba co? Dla tego on zachowuje się jak dziecko. -wysnuła wniosek.
- W takim razie co? Mam przejść medytacje i zaakceptować koncept dziecinności aby wyparował i dał mi święty spokój? - spytała.
- A co ja rodzinny terapeuta? -prychnęło boskie stworzenie. - To twój dzieciak, dogadaj się z nim.
- Jesteś najbardziej bezwartościowym bożkiem którego widziałam. Nie dość, że nie pomagasz, to jeszcze twoje sugestie są bez sensu. Jak mam się dogadać z czymś co nie zna języka? Albo wymyśl coś z sensem albo wracamy do Hadesa bo mi ręce opadają. - zagroziła shiba skargą do taty.
Susan warknęła gardłowo w stronę Shiby. - Myślisz że Hades będzie chciał mieć czempiona który nawet z tym nie potrafi sobie poradzić? Skoro nie zareagował znaczy że chce zobaczyć co zrobisz. -dodała groźnym tonem.
- A co ja mam zrobić? To piekło to jest dowcip od samego początku! - zbulwersowała się Shiba. - świat boga który ma problemy z budżetem? Małe karły których nawet nie potraficie połapać? Kadra która daje się naciągać na kasę żniwiarzowi? Atrapy pełniące funkcję wizualną? To faktycznie jest piekło dla moich racjonalnych oczekiwań. To miejsce to dowcip, już ja widzę ile pan Hades ma osób w kolejce o tytuł wybrańca skoro pełni rolę urzędnika jakiejś placówki dla przypadkowych, zbłąkanych dusz. - Była po prostu zła. Nawet wampir-cnotka nie był tak absurdalny jak ta sytuacja. Momentami zastanawiała się czy kat w ogóle będzie w celi, czy może po prostu postawili go w piwnicy i grzecznie poprosili aby nie ruszał się z miejsca.
Wnerwiony wzrok Shiby spojrzał na karła jak najbardziej wrogo. - A ty uspokój dupę. Jak jesteś częścią mnie to nie odpierdalaj mi na przekór.
- A co jeżeli wcale tak nie jest, a tylko tak to postrzegasz? -zapytała dźgając Shibę palcem w pierś.- Może tak to wszystko wygląda, bo tak sobie to wymarzyłaś… albo ja sobie to wymarzyłem? - dodała Susan, które twarz lekko zamigotała, a sylwetka zaczęła powoli się rozmywać.


Zamiast strażniczki pojawił się zaś mężczyzna w ciemnych okularach, odziany w niebieskawy komplet ubrań. Lekki zarost i elegancko przystrzyżony wąsik uniosły się gdy uśmiechnął się lekko. Shiba natomiast zauważyła, że zamiast w korytarzu znajduje się w czymś na kształt szklanej próbówki. W takiej samej obok niej znajdował się czarny chochlik, który straszył ją w wizji Hadesu, pogrążony w śnie lub jego odmianie.
- A więc ponownie, witamy w prawdziwym Hadesie… a raczej tym na co go przerobiłem. -uśmiechnął się Loki, odruchowo przecierając palcem po bliźnie która zafundował mu Hades w wieży Kata.
- Chyba dostaję migreny… - skrzywiła się Shiba. - Powoli. Co, gdzie, jak? - spytała załamując ręce.
Osobnik usiadł na krześle, które od tak pojawiło się za nim. Uśmiechnął się zarzucając elegacnko nogę na nogę. - Jestem Loki, bóg kłamstwa i obłudy. -przedstawił się z lekkim ukłonem.- Od niedawna też nieformalny Pan Hadeus, przynajmniej do momentu gdy prawdziwy król tego miejsca jest w...celi. -dodał z lekkim uśmiechem rozbawienia. - Co chcesz wiedzieć?
Shiba niesamowicie wysoko uniosła brew przytakująco kiwając głową w stronę boga. “co, myślisz, że cwany jesteś? takiś ty fajny? tym razem ci się udało.” - Pytanie pierwsze: gdybym zapytała osobę prawdomówną, czy odpowiadałbyś mi prawdą, co by odpowiedziała?
Loki przechylił lekko głowę zaciekawiony pytaniem. Chwile trwało nim udzielił odpowiedzi. - Zapewne powiedziałaby to… co wcześniej bym jej wmówił. -stwierdził w końcu, poprawiając okulary. - Prawdomówność to tylko względna interpretacja posiadanych informacji. -zauważył jeszcze.
- O. Wymigał się. - wyrzuciła z siebie lekko się uśmiechając. - Nie wiem czy się złościć czy cieszyć. W porównaniu z tym co mi pokazałeś, dużo bardziej wolę siedzieć z kłamcą. - wzruszyła ramionami. - Ale skoro zepsułeś hades...bądź też nie. Jak się ma ta impreza z katem? - spytała.
- Wszystko co słyszałaś o kacie to prawda.. no może z małym wyjątkiem. Znasz ogólna legendę o tym jak to się zaczęło?- zapytał czarnowłosy.
- Tym nikt mnie nie uraczył. - przyznała. - Ale drugie życie i możliwość zwalenia zepsutej moralności na winę swojego przeznaczenia...trochę mi się podobała. Choć chętnie się dowiem o co w tym chodzi...mniej lub więcej. - dodała, drocząc się z tytułu “kłamcy”.
- Wersja skrócona która zna większość osób i bóstw siedzących w tym temacie. Był sobie facet zwany Katem, który gwałcił i mordował, takie dobre barbarzyńskie tradycje, nie ma się co czepiać. Z tym, że tym gwałconym i mordowanym mało się to podobało, więc za jego głowę wyznaczono sporo złota. Znalazł się więc Łowca, który w końcu pochwycił rzezimieszka i oddał na szubienice. Sęk w tym że lina pękła w czasie egzekucji, a kat zbiegł. Od tego czasu trwają wieczne łowy. -przedstawił wersje skróconą, gdy w jego dłoni pojawił się drink. - Problemem jest to… że tak naprawdę Łowca nigdy nie złapał kata. Widzisz ten kim masz zostać od zawsze piastował stanowisko herolda czy też czempiona Hadesu. Natomiast Łowca… cóż moim czempionem. -zaśmiał się cicho upijając łyk ze szklanki. - Ten pierwszy trochę poczarował i pokłamał by wmówić wszystkim że pokonał czempiona Hadeus. Przez to szef barbarzyńcy trochę się wkurzył i rzucił przekleństwo na obu z nich. Póki Łowca nie zostanie zabity przez kata będą się odradzać. -wyjaśnił w końcu Loki.
- Cool. Czyli jednak wracam na górę? I w dodatku nic mi nie grozi z strony łowcy? - zauważyła. - O ile nie kłamiesz to całkiem fajnie.
- Piękne prawda? Mam teraz obu czempionów dla siebie. Dzięki temu mam pewność że mnie nie zdradzicie bo inaczej każe drugiemu zabić zdrajce, czym złamie klątwę lub też ja przedłuży. -ucieszył się Loki, że nie musiał drugi raz tłumaczyć Shibie tego samego. - Chociaż nie łatwo było Ci znaleźć odpowiedniego kandydata na Łowcę. Wiesz klątwy rządzą się swoimi prawami, są bardzo wybredne. - dodał by ponownie umoczyć usta w szklance. - Chcesz go poznać?
- Pewnie. - przytaknęła. - Technicznie to będzie mój partner w zbrodni, prawda? - zauważyła rozciągając się nieco. Bardziej z przyzwyczajenia niż potrzeby. W końcu teraz była duszą. - Być wolnym od zasad, żyć po raz drugi i mieć role przed samym bóstwem. Na żadnej loterii tyle nie wygrałam.
- Z tą wolnością bym nie przesadzał. Każdego obowiązują zasady. Szczególnie, że jeżeli Hades sie wydostanie to przejdziesz pod jego komendę. -westchnął wstając z miejsca. - Chociaż w to wątpię, ma wspaniałe więzienie. Co zabawne jest w nim drugi raz. Ciekawe jak to jest wrócić do brzucha swego ojca. -dodał zamyślony, gdy obok zaczęła formować się kolejna szklana próbówka. W niej zaś unosiło się kolejne ciało, pogrążone w letargu. Odziane w przepaskę biodrową chyba tylko ze względów estetycznych. Na pierwszy rzut oka Shiba nie rozpoznała mężczyzny o zmienionej fryzurze i zmytym makijażu…

… jednak twarzy Jokera wygiętej w specyficznym uśmiechu nie dało się wyrzucić z pamięci na długo.
- Mogę gwałcić i mordować, jestem wol...kurwa. - jej wesoła mina nieco zgasła gdy zaczęła przyglądać się probówce. - Ty zdajesz sobie sprawę, że ten pajac nie ma mózgu? - zapytała. - Już Gort był przy nim mędrcem.
- Rzadko kiedy zostawiam mózg swoich wybrańców nieruszony. Wiesz muszę dbać o swoją reputację, czempion to taka wizytówka. A ten chociaż ładnie wygląda. -zauważył przyglądając się sylwetce Jokera. - Czyli rozumiem że nie masz oporu z pracowaniem dla mnie? -dodał zerkając na niebieskoskórą.
- Eh? Wyglądam na głupią? Lepszej roli nie dostanę czego nie zrobie. Zwłaszcza po śmierci. - zauważyła. - Pokaż palcem co i gdzie a wezmę się do roboty.
-To Ci wytłumacze przed samym wyruszeniem.-stwierdził Loki.- Chcesz coś jeszcze wiedzieć? Może Ci się poszczęści i akurat powiem prawdę.-dodał z rozbawieniem w głosie.
Niebieskoskóra zaczęła się zastanawiać. Nie chciała przegapić czegoś istotnego.
- Jak bardzo będę mieć problemy, jeżeli dam się zabić po raz drugi? Rozumiem, że inni bogowie nie przepadają za katem? Papuru może nic by nie miał...ale ludzcy bogowie chociażby...z drugiej strony nie wiem ilu bogów istnieje. Sam fakt, że jest więcej niż jeden już niszczy moją wiedzę. - przyznała.
- Bogowie… nie powinni póki co być problemem. -odparł Loki. - Jeżeli znowu umrzesz, twoja dusza zostanie unicestwiona. Nie będzie możlwiości byś kiedykolwiek wróciła, nawet my nie wiemy co dzieje się z unicestwioną duszą. - wyjaśnił wsuwając ręce do kiszeni, a dotknięciem palca roztopił szkło ocierające kopułę w której była Shiba.
- W takim razie miałabym prośbę. - uśmiechnęła się lekko. - Wiem, że to trochę wcześnie aby wymagać...zwłaszcza od boga, ale...Czy byłaby możliwość abyś znalazł lub pomógł mi odnaleźć jakiś przeklęty przedmiot? - spytała. - Podczas swoich podróży natknęłam się na miecz w którym rezydowała świadoma dusza. Jestem pewna że istnieje więcej takich broni czy klejnotów. Gdyby udało mi się uzyskać artefakt na tyle żarłoczny, aby więził moją duszę gdy ciało znajdzie się u swojego skraju...byłoby to całkiem wygodne. - zaproponowała, wspominając wampira.
- To niewykonalne. -zauważył Loki, ale szybko dodał wyjaśnienie by jego słowa nie były tylko pustą odmową. - Kiedy zostaniesz katem twoja dusza od razu zostanie spętana klątwą, rzuconą przez Boga. By pochłonąć twoją dusze, broń musiałaby być silniejsza niż ten czar, a o taki inwentarz trudno i na pewno nie dałbym go czempionowi obcego bóstwa.
Shiba skomentowała to krótkim milczeniem. Takie rozwiązanie skończyłoby się...właściwie utratą kata a klątwa nigdy by się nie skończyła. Nie dziwiło ją, że Loki spostrzegł to od razu.
- Czempioni często mają swoich pomocników, potrzebujesz bym kogoś dla Ciebie sprowadził?
- Hmm...przede wszystkim Kiro i Kaze. To dwójka która strasznie długo szwendała się przy mnie i muszę przyznać, że są zdolni. - odpowiedziała bez wahania, zastanawiając się co dalej.
Mogłaby przywołać swoją siostrę, ale wiedziała, że ta jest teraz nieco pustą lalką, jeszcze mniej świadomą siebie niż gdy widziała ją szaloną. Zresztą, pół życia jej zazdrościła a potem traktowała jako wymówkę dla porzucenia obowiązków. To nie było w ogóle interesujące.
No i zawsze była stara gwardia. Jej możliwości wydawały się niezwykle szerokie. Rozmawiała z królem umarłych, mogła przywołać każdego kto przyszedł jej do głowy...w granicach rozsądnej drużyny. Nie chciała wielkiej armii którą widać z daleka.
Faust? Prędzej chciałby jej martwej. Nawet gdy była niczym więcej jak duszą dbał tylko o zrobieniu dobrego interesu, bo miał okazję.
Gort? Mało go znała. Pomocny i miły, ale straszny z niego lider. Zbyt ciężko byłoby go zdominować.
Calamity? Był nieco naiwny ale... - Była jedna osoba...rycerz. Nazywał się Calamity. Niezwykle wysoki potencjał choć słaby charakter. On sam nie jest mi potrzebny, chyba...że oszalał. Nie wiem jak to działa z szaleństwem, czy ono jest czymś obok czy jedną osobą czy siedzi w kimś jako dwie dusze. Ale jeżeli jest jego pełen, tak jak się spodziewam, to byłby świetnym wsparciem. - postanowiła. - W sumie mam podróżować z łowcą czy po prostu działać z nim ale na innym froncie? Jeżeli ma się za mną wlec, to tyle osób wystarczy. W innym wypadku, mógłbyś przywrócić moją starą znajomą. Hanę. - oznajmiła w końcu wzruszając ramionami. - Z charakteru właściwie była bliska katu. Możliwe nawet, że z jakiejś jego sekty.
- Zmarli nie są przydatni. -westchnął Loki. - Nie mogę im dać wolnej woli, musiałbym kontrolować tą cała Hanę, a od tego teraz mam Ciebie by nie musieć wszystkiego kontrolować osobiście. -pierwszym stwierdzeniem była odmowa na ostatnią z próśb.
- Krio i Kaze? -Loki skrzyżował ramiona na piersi, przechylając głowę na bok. - Małe dziecko...magiczny potencjał...lód i te sprawy. Drugi to jakaś nieludzka istota… stworzona z mroku, w dziwny sposób mi znajoma choć nie wiem skąd… o nich chodzi? -upewnił się chyba tylko z grzeczności.
- Co do szaleństwa nie ma mowy by Ci towarzyszyło. Widzisz to zjawisko nie może być kontrolowane przez Bogów. Bowiem samo działa na pewnych prawach wyższych. -wyjaśnił dość mgliście. - Na przykład ten mały tutaj. -Loki postukał w ściany próbówki. - Sam wkradł się do iluzji, mimo słabego związania z twoją osoba był wstanie przecisnąć się przez moje zabezpieczenia i trochę w świecie namieszać. W pełni rozwinięta choroba to nie jest materiał na sojusznika. -wytłumaczył w końcu Loki. - Co do Łowcy, póki co wymaga dopracowania… będziecie raczej pracować oddzielnie, chociaż czasem znajdę zapewne wam wspólne zajęcie.
Dziewczyna zastanawiała się jeszcze dość długi moment. Przypominała sobie wszystkich wojowników jakich spotkała i podsumowywała ich charaktery oraz zdolności. Osób było w rzeczywistości niewiele a nikt nie przypodobał się jej roli.
- W takim razie ta dwójka obecnie wystarczy. - postanowiła. - Zawsze jest szansa, że napotkam kogoś silnego po drodze.
- Dobra… zanim rusysz sprowadzę Ci twoich dawnych towarzyszy. -stwierdził Loki, po czym objął Shibe ramieniem. - A teraz przejdźmy do omówienia twojego pierwszego zadania…
 
Fiath jest offline