Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2013, 09:53   #101
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Z perspektywy drużyny Ryo

Too bad, too bad. Ryoku przynajmniej wiedziała, że spokojnie może założyć biznes na piętrze - usługi profetyczne “Doktor Wszystkowiedzący”, bo znaczna większość jej przeczuć się sprawdzała. Jednak walka była zbyt dynamiczną sytuacją, by myśleć wtenczas o takich rzeczach.
Uczucie gorąca uderzyło jej umysł i nie, nikt jej nie przypalał rozgrzanym pogrzebaczem. Po prostu już wiedziała, że Sharrath zrealizowała część jej planu. Jednak w każdej chwili Yortsed mógł go popsuć albo… smoczyca mogła mieć po prostu pecha, wpadając nieszczęśliwie w największy jęzor ognia. Jednak sam piekielny żywioł mógł być ich szansą na zwycięstwo - trzeba było tylko umiejętnie korzystać z sytuacji.
~ Doskonale! Teraz wyrzuć łeb do ognia i znikaj stamtąd natychmiast! Uważaj na Yortseda i resztę zgrai! Może cię trzasnąć macką albo innym świństwem. A i podejrzewam, że w pobliżu mogą znajdować się Kil i Vayes. Wróć do nas i pomóż dobijać Cienia!
Ale może… może Yortsed paradoksalnie i niecelowo pomoże im rozwiązać problem. Jeżeli jednak zrobi krzywdę Sharrath, Ryo przestanie się powstrzymywać przed skrzywdzeniem samej cienistej gadziny, pewnie nawet w obecności Zuu. Kiedy sokoli wzrok Ryo, choć już nie spisywał się teraz tak doskonale jak przedtem, wyłapał powiązania pomiędzy stronami, zabrała się za rozwiązanie problemu. Podejrzewając, że drużyna fantoma chce po prostu wszystkich załatwić korzystając z chaosu, sama postanowiła dostosować się po części do tej gry, naginając jednak jej zasady do własnych korzyści, a siłę przeciwnika obracając przeciw niemu.
Zdawała sobie sprawę zarówno ze swoich słabości, jak i problemów towarzyszy. Glacial rozglądał się i zasłaniał oddział snajperski, co oznaczało, że na razie nie musi się nim martwić. Miała zagrożenie w postaci Cienia, Arthasisa, który z jataganem szarżował w jej kierunku oraz… a to ci heca, Fushigiego z pałką teleskopową.

Cień zaszarżował na Aidana. A Aidan miał przygotowany prezent na tę okazję - kula w łeb i odskok w bok, uważając zarazem na Yortseda. Ryo zaś widząc, co się dzieje, pobiegła co prędko i cicho, mijając Arthasisa, którego walką zajął Draugdin. Zamierzała się odwdzięczyć Cieniowi za jego nieczyste zagranie, podchodząc do niego od tyłu. Za dużo tłumu jednak było, by odpalić Mołotowa. To wężowaty, tam Glacial (nie, ich nie było szkoda) ale w pobliżu znajdował się też Draugdin czy Aidan. Szkoda było ich ryzykować.
Cóż, czeka ją walka. Tym razem nie ma ucieczki. Wiedziała, że to bardzo trudna sprawa i niezwykle ryzykowna. Wyczarowywała miecz z ognia, bo wiedziała, że na tego cienistego drania nie ma lepszej metody. Kulą ognia albo by nie trafiła albo zrobiłaby krzywdę komuś z jej drużyny. Konwencjonalna broń nie wykazywała zbyt wielkiej skuteczności w walce z tym bytem. A z drugiej strony on miał ostrza schowane w karwaszach i był szybki oraz prawdopodobnie zdrowy.

Miała jeszcze jedną broń. Ale czy narażać Sharrath na Yortseda i Cienia naraz? A co, jeśli operacja się nie powiodła, Sharrath pochłonął ogień…
~Sharrath… wyrzuć łeb do ognia i chodź tutaj. Mamy gościa, zgadnij kogo - zapytała retorycznie, kiedy piekielny wakizashi pojawił się w jej ręce, Oczywiście, że smoczyca nie musiała zgadywać, o kogo chodzi.
Jeśli przeżyła.
Ona, Nightblade, rzuciła nieme wyzwanie Dullahanowi i jego drużynie, i nie mogła go odrzucić. Była jedynym ogniomiotem będącym w zasięgu tego łotra. Wiedziała, że Cień zakontruje, może przeszyje jej bebechy ostrzami. Ale Aidan też miał pewną broń, prócz pistoletu. Był w pobliżu i był ostrożny.
Wykorzystując zaskoczenie Cienia doskoczyła prędko i zwinnie do skrytobójcy, a ostrze magicznego miecza miało odciąć łepetynę przeciwnikowi. W razie czego gotowała się do dalszej walki i ofensywy, w zależności, co wykombinuje ten niecny typek.

A może Kil i Vayes gdzieś czają się w pobliżu i tylko czekają, aż stracą czujność? Lakuma i reszta ekipy strzelniczej miała na horyzoncie problem w postaci Glaciala, ale… wiedziała, że to jak gra w szachy. Kiedy się odsłoni, oni ją zastrzelą, ubiją, Tak samo jak ubili hetmana w postaci Bezimiennego. Na szczęście wzięła pod uwagę zarówno ciała jak i ich ułożenie. Starała się przewidzieć ruchy. To była wojna, a na wojnie zawsze są, były i będą ofiary.

Baak widząc co się dzieje, odrzucił kusze dobywając swej laseczki. Wycelował nią pod ramieniem olbrzyma w stronę Ryo, a jego głos zadudnił w korytarzu gdy krzyknął głośno. – Głupiec!. Kobieta poczuł jak powietrze dookoła niej gęstnieje, jak niepewność chce wedrzeć się do głowy… ale odrzuciła to uczucie. Magia dziwnego osobnika nie zadziałała na władczynię ognia.

Tymczasem Yortsed i Bezgłowy wojownik ucieli sobie krótką pogawędkę w momencie gdy Sharath podlatywała w stronę Dullhana.
- Zastanawiam się, czego oczekujesz w zamian? - spytał, zaintrygowany dwulicowością smoka. Najwidoczniej nie każdy zdawał sobie sprawę, że ten test nie jest ostatnim. Yorsted robi sobie wrogów.
- Oczekuje tylko wygranej, ty zidiociały potomku żyjących. -zachichotały usta na plamie ciemności. - Jeżeli uważasz że zdrada nie popłaca, nie dziwie się, że Cię ścieli. -zarechotały wykrzywione w uśmiechu usta.
- ...To ja ściąłem swoją głowę. - przyznał się, choć nie pamiętał powodu ku tej decyzji. - Ja oczekuję tylko tyle, aby nie przegrać. Czego byś chciał, abyście puścili nas wolno po walce?
- Puścili? -czarna istota zachichotała, a jej macki zaczęły wspinać sie po nodze nieumarłego. - Naiwny z Ciebie chłopaczek, ale przynajmniej umiałeś podjąć mądra dla twego nędznego gatunku decyzję- zabiłeś się.
- Wyglądam jak wyglądam, ale mogę być zupełnie inny od ludzi twojego wymiaru. To marna dyskusja. - spostrzegł. - Cóż, więc rozumiem, że z tobą po prostu nie da się iść na ugody? - spytał w prost, nie będąc mistrzem dyskusji.
- Na pewno nie w twojej sytuacji umarlaku. -zarechotała mroczna istota, a ciemność zabulgotała szykując się do ataku.
- Meh, nie lubię cię. - zauważył, nie zaskakując nikogo swoją opinią. - W sumie tak bardzo.

Oczywiście smoczyca nie czekała bezczynnie, ale z czarnej plamy w jej stronę wystrzeliły ostre kolce. Uderzyły one w malutką smoczycę, która nie dała rade ominąć wszystkich. Zbiło to ja lekko z kursu i sprawiło że bransoleta zapiszczała groźnie, zaś stworzonko poczuło że coraz trudniej jej latać i poruszać się. Ale mimo to pędziła na spotkanie z umrzykiem.
Tymczasem cień zarechotał głośno.

- SHA SHA! Ale potańcówka! - Zarechotał upiornie, trąc ostrze o ostrze krzesząc przy tym deszcz iskier. Jego ślepia bez źrenic zatrzymały się na mundurowym. - Wcześniej nam przerwano… – dodał zaczynając sunąc po ziemi w stronę policjanta. Wrzeszczał przy tym upiornie niczym zgraja hord piekielnych. Skoczył w stronę policjanta, a jego ostrze śmignęło w stronę jego tchawicy. Posterunkowy odchylił się jednak an tyle, że zamiast szyja, to policzek spotkał się z bronią stwora. Ostrze skrytobójcy przejechało po skórze żołnierza zadając mu pierwszą z ran w tym pojedynku.

Aidan wycelował szybko w przeciwnika a kula, uderzyła w jego facjatę. Cień odchylił głowę do tyłu, wydawało się że to koniec potwora… ale ten tylko z swym złowieszczym skowytem zakręcił się dookoła, by drugim ostrzem przesunąć po klatce piersiowej wroga. Teraz to było bardziej niż jasne- zwykłe pociski nie działały na potwora, który siał spustoszenie w szeregach ognistej drużyny.

Wtedy też Ryo skoczyła od tyłu na Cienia z uniesionym ognistym mieczem. Chciała ściąć głowę stwora, ale ten zdążył wykręcić się na tyle, że ucierpiał jego tors. Tym razem dziewczyna była pewna że stwór poczuł ten atak. Ryknął głośno, a bransoleta zapiszczała głośno, sygnalizując przetworzone obrażenia. W końcu mogli walczyć z Cieniem!

Draugdin w tym czasie natarł na przeciwnika o wężowatych ramionach. Ten zamachnął się Yataganem ale wojownik gładkim obrotem wszedł pod ostrze, by prostując się przeciągnąć mieczem po piersi va Grova. Jeżeli Cień był największym kosynierem drużyny Kill, to Draugdin mógł objąć to stanowisko wśród towarzyszy Ryo.

W tym czasie malutka Sharrath mimo bólu, wbiła w czuprynę Dullhana, który już brał na nią szeroki zamach swoją bronią. Smoczyca wręcz widziała nadlatujący miecz i nagle… zniknęła! Pojawiła się nad płonącymi drzewami, które buchały niczym ognisko harcerzy… by opuścić głowę do piekła. Nie wiedziała czy to zabije umarlaka, ale na pewno mu nie pomoże.

Wtedy też okularnik Fushigim zwanym wykonał swój ruch. Prześlizgnął się obok Glaciala i wykonując piruet strzelił metalową pałką w mostek ognistej czarodziejki. Nie było to silne uderzenie, ale walka z dwoma przeciwnikami nie była łatwa. Fushigi dał bowiem czas Cieniowi by ten uderzył z furią w wiedźmę. Ryo mimo prób blokowania i uniku, nie była wstanie odbić broni wroga. Zmęczenie i rany dawały się we znaki, ostrze przejechało po piersi dziewczyny, a ta poczuła jak coraz więcej ciała podlega mocy paraliżu. Jeszcze jeden nawet najlżejszy cios i będzie to dla niej koniec. Koniec miał nadejść w postaci kościanej strzały… która chybiła o milimetry. Los uśmiechnął się tym razem do dziewczyny, ale jej pozycja i tak była beznadziejna.

Arthasis zaś kontratakował, a jego Yatagan co chwile odbijał katanę mężczyzny. W pewnym momencie udało mu się znaleźć lukę, a prawa ręka Draugdina została chlaśnięta bronią mężczyzny. Jednak wtedy nadszedł olejny niespodziewany atak, jeden z węży wystrzelił w stronę twarzy wojownika. Ten bez problemu zasłonił się przed nim, tylko po to by drugi (który czaił się na moment bloku) wgryzł się w twarz wojownika. Kolejne rany zaczynały osłabiać ciało młodego mistrza miecza.

Glacial natomiast spojrzał zamyślonym spojrzeniem na walczących, po czym ryknął głośno i biegiem ruszył w stronę Lakumy, Baaka i Aries, widać celem olbrzyma było staranowanie ich a następnie rozgniecenie na miazgę.
Tymczasem jego kompan o cienistej naturze puścił bezgłowe ciało i zaczął sunąc po ziemi, jak bulgocząca plama w stronę walczących.

Wtedy tez Aries upadła na kolanka, a łzy spadły na jej krągłości, gdy wyciągnęła błagalnie ręce w stronę mistrza węży. Prosiła go o pomoc, o wybawienie od zła i niedogodności tego świata, stosując przy tym swój urok wymieszany z magią. Grove na chwile spojrzał na nią maślanymi oczyma, ale jedna z jego narośli syknęła głośno w jego ucho, a ten otrząsnął się z transu.

Dziewczyna wstawała z ziemi, niezbyt zadowolona ze swego marnego w efektach popisu, gdy strzał przeszył powietrze. Kula nadleciała od strony zachodnich schodów by uderzyć prosto w główkę Baaka. Mędrzec opadł na ziemię wyraźnie zdziwiony tym co zaszło.
Za plecami snajperów z cienia wyłonił się pobladły Vayes z podkrążonymi oczyma. Lufa jego magnum dymiła jeszcze.
- Strasznie jesteście… głośno. –wysapał wyglądając na poważnie chorego. Aries i Lakuma stanęły teraz między młotem a kowadłem.

Ech… uf… jeśli miała zamiar umrzeć, to jak żołnierz - na polu walki, a nie jak ciota murzyńska - czy jak to mówił Aidan. Czuła się beznadziejnie, mimo magii płynącej w jej ciele. Nie dotrze do Shinso, nie pokona Zwiadowcy. Drużyna będzie musiała sobie bez niej radzić. Ale Ryo mimo skrajnie złej sytuacji wierzyła w swoją drużynę. Może nie wygrają tego testu, ale jeszcze nie przegrali wojny o szczyt Wieży. Ci, co obserwowali ten bezkrwawy turniej, może docenią ich walkę i to, że walczyli przeciw dwa razy większej niż oni bandzie.

W jej drżących, na wpół sparaliżowanych rękach pojawiła się wielka kula ognia mająca średnicę nieco mniejszą od wyczarowanego przez nią miecza. Odsuwała się powoli od duetu starającego się ją dobić.
- Daj komuś ogień, a będzie mu ciepło przez jeden dzień, ale wrzuć kogoś do ognia, to będzie mu ciepło do końca życia - mruknęła pod nosem i cisnęła nią w pierś i szyję mocno pochlastanego Cienia w akompaniamencie obłąkańczego uśmiechu.
- Aidan, masz prezencik ode mnie - zachrypnęła niczym umierający przywódca do policjanta, czując, że jej koniec nadchodzi. Ale jak odchodzić, to w wielkim stylu. Osłabiła w znacznym stopniu drużynę Kil, a to było ważne. - byłbyś tak miły i zajebał ode mnie tamtego skurwysyna Yortseda?
Teraz Aidan musiał przejąć pałeczkę szefa w drużynie. A sama odsunęła się od zasięgu broni Fushigiego, jak tylko mogła, choć obrażenia utrudniały jej poruszanie się, jak i od Cienia, co by jej przypadkiem nie dźgnął jakimś ostrym cholerstwem. Gotowa była pochwycić rękę studenta, w której ten trzymał pałkę. Okularnik był praworęczny, co oznaczało, że Ryo jako osoba zdecydowanie leworęczna mogłaby z większą łatwością zablokować cios. Walczyła zaciekle z postępującym paraliżem ciała i z rywalem będącym w dużo lepszym niż ona stanie zdrowia. Zapewne w normalnych warunkach wykrwawiałaby się na śmierć.
Zaśmiała spoglądając na Fushigiego i uśmiechając się cynicznie:
- Punkt dla Ciebie, Fushigi, sprytnie zaplanowane, ale chyba niezbyt korzystnie dla was. Macie poważniejszy problem ode mnie - po czym wskazała na ciemną plamę wędrującą po podłodze, którą dostrzegła kątem oka. Trudno było jej nie zauważyć, zważywszy na fakt, że wszędzie było jasno. - Jak mnie zaatakujesz, Yortsed wykorzysta okazję i cię załatwi z łatwością, a zrobi to na pewno. Na niego działa tylko ogień, a tak się składa, że to ja tutaj jestem specem od ognia.
Dała Aidanowi butelkę etanolu i parę zatrutych noży. Na nic więcej nie było czasu, Ryo przygotowała się na walkę, a raczej na śmierć. Była bardziej martwa niż żywa, straciła znacznie na swoim refleksie i sile. Została tylko wola walki i magia… niestety nic ponadto, a noże i shurikeny prawdopodobnie jej się nie przydadzą. To musiał już przejąć Draugdin, korzystając z zamieszania na korytarzu. Jeśli zdoła, rzecz jasna, bo teraz musiał walczyć z mistrzem węży.
Ryo mimo huśtania się na skraju życia i “śmierci” starała się jeszcze walczyć, choć wiedziała, że Yortsed czai się niedaleko i było to tylko kwestią czasu, kiedy ją “uśmierci”, a Fushigi dobije ją tą śmiercionośną pałką.
Z drugiej strony Ryo byłaby wdzięczna, gdyby Aidan dał wycisk Yortsedowi za pomocą etanolu. Sam wcześniej został ostrzeżony przed całunem ciemności wędrującym po podłodze, otrzymał część broni od padającej szefowej.

~Sharrath, posłuchaj uważnie, bo niedługo pociągnę, a wtedy telepatia będzie między nami pewnie niemożliwa. Ja załatwię Cienia, a wy przejmujecie dowodzenie i idziecie dalej. Spróbujcie ubić jak najwięcej istot. Drużyna Yortseda wykorzystuje innych uczestników i sytuację do ugrania jak najwięcej dla siebie. Na strażników nie ma szans, chyba że… chyba że pójdziecie na Zwiadowcę, bombą w łeb i do wody go zepchniecie, musicie uważać na jego energię i kolce. Albo pójdziecie na Shinso… Musicie zniszczyć jego oczy oraz broń, wówczas on będzie unieszkodliwiony. Jednak uważajcie na Yortseda… wiem, że on na mnie idzie i mnie załatwi. Ja nie podołam mu w walce. Niech Aidan bierze moją broń i ucieka. Draugdin niech też się broni przed Yortsedem. Przeczekajcie masakrę i uderzajcie, gdy trzeba. Vayes jest w pobliżu, zdaje się, że osłabiony przez moją truciznę, ale wciąż groźny. Uważajcie też na Kil. Wyjdzie pewnie ze wschodu albo z północy… Hmmm, mówisz, że się mogła schować z biletami? Masz rację, to dobra taktyka, niech to, cwaniaczki jedne. Wątpię, by sama dała radę ze strażnikami, choć chuj ją tam wie, z tego co mówisz… Powodzenia... Jestem z was wszystkich zajebiście dumna.
I w umyśle Sharrath wyłonił się obraz z testu ze skrzynkami, kiedy to Ryo wystawiła jej kciuk do góry za pomyślne otworzenie paczki z kluczem.

- Yortsed idzie na was - rzekła do Aidana i Fushigiego. - Panowie, chwilowe zawieszenie broni. - odeszła kulawo od Fushigiego, by ten miał miejsce na uderzenie w cienistego smoka. Mimo podłego stanu przygotowała się do walki.
Jeśli walczyć - to do końca.

Zdradziecka istota była stworzona z tej samej materii co Cień. Jeszcze przed testem doszli do tego, że obydwa stwory można pokonać tym samym środkiem. Gdyby tylko Bezimienny mógł z nimi walczyć… teraz jedyne co robił, to leżał jak figura na podłodze, bezużyteczny, niezdolny do walki. Nightblade dopadło przeszywające, lodowate poczucie winy. Gdyby tylko mogła cofnąć czas, on nie poległby, zagrodziłaby drogę Cieniowi i Dullahanowi, a szanse na zwycięstwo zwiększyłyby się. Rozpoczęli zbyt ostrożnie i łagodnie. Następnym razem nie mogą już sobie pozwolić na taki błąd.

Ryo wiedziała, że Fushigi może nie pójść na ugodę. Przeszkodę jednak stanowiło ciało, które lada moment mogło zesztywnieć. Okularnik tym razem miał okazję się odegrać na dziewczynie za upokorzenia, których doznał wcześniej, a sytuacja zbyt kusiła, by użyć logicznego rozumu, którym ten lubił się chwalić. Przypuszczała, że odrzuci propozycję. Dodatkowo Yortsed mógł spokojnie załatwiać resztę dobitego towarzystwa. Dlatego Aidan był przygotowany również na to, by zaatakować Studenta z broni palnej albo tonfy. Ale dla nich wszystkich teraz podstępny Yortsed był najgroźniejszy. Musieli się na razie zjednoczyć, jeśli chcieli dłużej trwać w tym teście.
Draugdin miał problem i to poważny, bo co głowa i dwa łby to nie jedno… Dodatkowo te gadziny gryzły dotkliwie. Jednak w całym hałasie coś dosłyszał o Yortsedzie. Szedł do nich. Wykorzysta to, że Arthasis z nim walczy i go pogryzie dotkliwie. Sam będzie musiał uporać się z szermierzem, walcząc z nim nie na siłę, ale na słabe punkty jego techniki. I będzie musiał z zaskoczenia zaatakować tam, gdzie sam Arthasis się nie spodziewa.
Chwila tańca koło ognia, by następnie paroma fintami odbić jego ataki, ściąć z boku przy zwinnym zwodzie i kopniakiem posłać w otchłań ognia.

Sharrath szybując ponad lasem mogła oglądać straszliwą bitwę, która toczyła się między wszystkimi uczestnikami testu. Wyglądało to niczym małe pole bitwy, czyżby tego oczekiwał Bóg w swym domu. Śmierci i krwi by spełnić marzenia nielicznych?

Ryo wydawała swe rozkazy a w jej rękach rosła ognista kula, mimo zmęczenia i bólu dziewczyna postanowiła odejść z klasą. Istota o białych oczach i ostrych niczym brzytwy mieczach, które zabrały jej większość kompanów z rykiem skoczyła w jej stronę. Cień chciał schować się na chwile w rzucanym przez wiedźmę, czarnym „odbiciu” jej ciała, lecz nie zdołał tego zrobić. Ognisty pocisk uderzył w niego, w momencie gdy ostrza ukryte pod całunem niemal muskały twarz niziołczycy.
Do kieszeni Ryo wpadły zaś dwa niebieskie bilety.

Z góry smoczyca widziała jak bezgłowe ciało Dullhana, wymachuje na ślepo rozwijającym się mieczem, który latał między walczącymi. Ostrze niesione chyba ręką samego szczęścia uderzyło w bok wężowego łowcy. Kolejny atak zachwiał jego sylwetką, tak ze ten niemal upadł… Dullhan nieświadomie pomógł Draugdinowi który od razu krzyknął.
- Poddaje się Arthasisie!

W serduszku smoczych zapłonęła nadzieja. Czyżby jednak jej cała drużyna miała uciec cało z tego testu? Nawet ciężko ranna Ryo?
Cóż Bóg, łut szczęścia i los to zdradliwe omeny, o czym przekonały się oczka stworzonka.

Wężowiec z trudem zamachnął się na Aidana, jego jatagan co prawda minął zwiadowcę, ale popchnął go wprost na czarna plamę z której wynurzyła się ogromna paszcza. Zębiska wbiły się w boki żołnierza, niczym rekin który złapał swoja ofiarę. Yortsed siał strach i spustoszenie.

W tym całym zamieszaniu zaś Fushigi stał nad Ryo, która z wycieńczenia opadła na posadzkę. Lekki uśmiech niezbyt pasował do scenerii, lecz cóż chłopak miał szanse na swoja zemstę. Poprawił okulary po czym rzucił pałkę na kolana dziewczyny.
- Chętnie sam bym to zrobił, ale to było by niepotrzebne. Mam już dość kuponów. –stwierdził po czym uniósł rękę… w której pojawiła się ognista kula. – Ciekawa sprawa… ogień to niezwykle proste zjawisko fizyczne, ale jakie użyteczne. –dodał prześmiewczo, bawiąc się mocą Ryo. Czyżby Łysol w jakiś sposób ja ukradł? – Teraz Lakuma! –krzyknął by odwrócić się i rzucić pociskiem ognia w Draugdina. Mistrz katany mimo zdziwienia zachował zima krew i uskoczył w bok.

Tymczasem Lakuma wypuściła z dłoni lance energii , ta ominęła pędzącego Glaciala, lawirując między walczącymi. Światło zwijało się i tworzyło łuki… by w końcu uderzyć w metalowa pałkę na kolanach Ryo. Czyli był to swego rodzaju przekaźnik, antena dla Shinso. Nie było czasu jednak nad tym rozmyślać, bowiem potężny wybuch sparaliżował Nightblade, która poległa w tym teście.

Po tym pokazie zapłakana Aries jak i Lakuma skoczyły w stronę północnego skraju basenu, by przepuścić szarżującego Glaciala wprost na Vaysa. Blondyn oddał strzał z pistoletu, jednak trucizna musiała dać się mu we znaki. Bowiem trafił w jedną ze ścian. Olbrzym natomiast wpadł na niego a lodowa piącha gruchnęła w twarz białowłosego, odrywając jego stopy od ziemi. Ciało Vayesa gruchnęło o mur, a ten spłynął po ścianie sparaliżowany i pokonany. Glacial natomiast jeszcze chwile wpatrywał się na ciało u swych nóg zapewne zastanawiając się co zaszło.

Wtedy tez kościany łucznik wystrzelił swój ostatni pocisk, który trafił w pierś pochwyconego Aidana, który odganiał od siebie macki Yortseda które powoli oplatały jego ciało. Jednak ten kościany pocisk był gwoździem do trumny, bowiem Yortsed po chwili wypuścił ze swych objęć sparaliżowane ciało, pokonanego żołnierza. Wtedy też szkielet zniknął w blasku czarnego ognia, zaś Sharath usłyszała jak jej bransoleta zapiszczała cicho. Artefakt uznał zwycięstwo jaszczurki nad królem nieumarłych którego głowa spłonęła gdzieś w lesie.

Draugdin widząc co się dzieje, zignorował rozkazy Ryo. Wolał nie walczyć z Fushigim który teraz formował kolejna kule ognia. Mężczyzna puścił się biegiem wschodnim korytarzem, wszak tylko on i Sharrath przetrwali tą rzeź z pierwotnego składu ich drużyny.

~ A więc to tak… - obrazy światła nad Strażnikiem. Świetlista lanca lecąca razem z ognistym pociskiem na Zwiadowcę. Okularnik z mściwym uśmieszkiem stojący nad konającą Ryo. Metalowa pałka jako naprowadzenie dla pocisku energetycznego. Obrazy z ostatniego pojedynku Ryo - niemal wszystko co się tam działo - docierały do umysłu Sharrath niczym klatki z filmu, jakby znajdowała się na miejscu Nightblade. - Pewnie pójdą na zwiadowcę. Postarajcie się im poprzeszkadzać. Fushigiemu, Lakumie i Glacialowi… Uważaj na ogień i te obślizgłe gadziny...
Wiadomości pozyskane z pola bitwy były jedyną rzeczą, którą Ryo mogła przekazać Sharrath. Oraz obraz latarni uderzającej znienacka w głowę Fushigiego, przeszkadzająca Lakumie...
~ Mają rozmach, skurwysyny - ostatnia myśl, jaka przeszła przez głowę do pewnego stopnia zdziwionej Ryo, której zaskoczenie szybko przeszło. W końcu wiedziała, że jej koniec nadchodzi wielkimi krokami i nie ma zbyt wielkich szans na dalszą walkę. Sharrath wkrótce poczuła, jak gwałtownie i nagle urywa się połączenie telepatyczne z Ryo. Jednak nawet Nightblade nie przewidziała wszystkiego, a już na pewno nie to, że Fushigi zdoła się nauczyć rzucać kulami ognia. Maleństwo będzie musiało jej po Teście opowiedzieć wszystko, co zaszło w reszcie walki.

Przynajmniej Ryo dokonała w pięknym stylu aktu zemsty na Cieniu. I tylko tyle mogła zrobić w tej tragicznej sytuacji. A Fushigi odegrał się za upokorzenia ze strony niziołki. Rachunki wyrównane. Ale kujon nie wiedział, że Nightblade też miała swój fortel. Wygadał się zarówno z kuponami jak i z ogniem, bo ta wiadomość zdołała dotrzeć do maleństwa jeszcze przed epicką “śmiercią” Nightblade.

Przynajmniej smoczątko już wiedziało, że Ryo miała rację w tym, że kujon poczeka sobie na koniec i dopiero wtedy zaatakuje. Latarniczka nauczyła się, że wojna to swoisty rachunek zwycięstw, ofiar i porażek, konfrontacja dwóch stron, gdzie nie ma miejsca na sprawiedliwość, tylko na dobicie swojego interesu. Ale szczegółowa analiza przed Testem w wykonaniu Bezimiennego i Nightblade po coś przecież była. Jej własna idea, by zostawić sobie miejsce na improwizację i miejsce na atak z zaskoczenia też miała silną rację bytu.

Lodowata pustka zastąpiła miłą obecność Ryo w sercu, duszy i umyśle zwierzątka, które obserwowało pobojowisko znad spalonego lasu. Znała to uczucie, bowiem tak samo czuła się zaraz po odejściu z Pernu. Jednak tym razem łatwiej było je przetrwać, bowiem wiedziała, że lada moment znów spotka Ryo. W zasadzie wystarczyło po prostu wlecieć pomiędzy przeciwników, dać się pokonać i już, już byłaby przy Nightblade. Sharrath otrząsnęła się z tego uczucia. Przecież nie o to chodziło. Nie mogła polec, nie mogła dać przeciwnikom kolejnych punktów i kuponów. Poza tym jej przyjaciółka walczyła do końca, nawet wydając ostatnie tchnienie, próbowała wskazać drogę srebrnołuskiej.

Jaszczurka czuła zmęczenie walką. Latanie nie było dla niej wysiłkiem, ale sterowność zdecydowanie spadła. Nie miała szans na przeżycie, gdyby władowała się pomiędzy całą grupę przeciwników. Draugdin skrył się gdzieś pomiędzy korytarzami, znikając jej z oczu. Nie mogła komunikować się z nim w tak przystępny i wygodny sposób jak z Ryo, nie znała też jej języka gestów, który umożliwił drużynie tak długo zachować ciszę.

Przede wszystkim zdecydowała, że nie pozwoli tamtym działać w pełnym komforcie. Latarnia nie odstępowała członków przeciwnej drużyny ani na krok, jakby chciała poinformować, że są stale obserwowani. Po prawdzie Sharrath miała po prostu nadzieję, że za chwilę uznają to za zapominalstwo głupiej jaszczurki i przestaną zwracać na sześcian specjalną uwagę. To mogłoby świadczyć o utracie czujności. Sama zaś pozostawała wysoko pod sufitem, kryjąc się wśród cieni, kątów i załamań, z bezpiecznej odległości obserwując tamtą drużynę. Miała pomysł. Ryo mogłaby być z niej dumna za podjęcie walki! Sharrath musiała tylko poczekać na odpowiednie warunki.

Fushigi uciekał na północ lecz trójka łowców chyba nie zamierzała go gonić.
- To przebiegły człek… -mruknął Yortsed, gdy pokryta uśmiechami plama mroku przemieniła się w…


… utkanego z mroku humanoida, który zdawało się wyrastał z posadzki. Od pasa w dół był on tylko ciemnością, zaś charakterystyczne oczy które martwy byt prezentował też w smoczej postaci, spoglądały czujnie na plecy geniusza. -... więc na pewno ma jakiś plan.
- Jakie dostałeś bilety? - Glacial wypowiedział powoli swe słowa, przyglądając się swoimi małymi oczkami zielonemu tokenowi który odebrał Vaysowi. Widać lodowy olbrzym miał szczęście, skoro zdobył tak wartościowy przedmiot.
- Czyli wszystkie zielone u nas...shhhh - zachichotał Yortsed, gdy z jego ciała, niczym z kałuży, wyłonił się drugi zielony kwadracik, oraz niebieski odebrany Aidanowi.

Arthasis w milczeniu uniósł rękę gdzie między palce wetknięte było… pięć czerwonych biletów! Niektórzy to mają pecha.
- Czyli wszystkie czerwone w naszych rękach. - mruknął z przekąsem Yortsed, podchodząc na skraj basenu. Nagle z jego ciała strzeliła macka i chwyciła mistrza węży za kostkę. Mężczyzna został uniesiony nad ziemię, a po chwili ciśnięty do wody.

Wypłynął na powierzchnię plując fontanną wody, zaś strażnik zwiadowca zniknął nagle z miejsca. Kilka błysków pojawiło się na ciele Arthasisa, a jego bransoleta zapiszczała złowieszczo. Jego sparaliżowane ciało zaczęło opadać na dno zbiornika w momencie, gdy robot lekko opadł na swoje miejsce na przecięciu ścieżek.
- Mhihihi, teraz na pewno nikt inny czerwonych nie dostanie. -zarechotała mroczna istota, odwracając się od strażnika. - A ten jest za szybki, by go pokonać… nawet nie widziałem jak się rusza. - zauważył, sunąc na zachód za potężną sylwetką Glaciala.

A więc ostatecznie dwie drużyny rozdzieliły się. To dawało jakieś pole do popisu dla Sharrath i Draugdina, ale nadal nie załatwiało kwestii braku komunikacji między nimi. Latarnia jaszczurki na jej mentalną prośbę “przyczepiła” się do Fushigiego, dzięki czemu mała miała rozeznanie mniej więcej w jakim kierunku i odległości może go szukać. Albo latarni. Kto wie, czy genialny student nie miał w zanadrzu również sztuczki, która pozwoliłaby wyprowadzić tajemniczy sześcian w pole. Tymczasem yortsedowa ciemność zmaterializowała się, przybierając nieznaną minismoczycy postać. Srebrny łebek przekrzywił się, przyglądając się zjawisku z zaciekawieniem. Czyżby smok wcale nie był jego prawdziwą tożsamością? Może ani humanoid, ani napotkany demon - co do którego srebrzysta miała już pewność, że należał lub pochodził od Yortseda - nie były właściwymi? Może Yortsed sam był po prostu ciemnością? Nie wiedziała. Uznała to jednak za warte przekazania pozostałym.

Sytuacja z wężowatym mężczyzną zupełnie nie zdziwiła jaszczurki. Ba! Spodziewała się, że coś takiego wyniknie z kierunku, w jakim toczyła się rozmowa. I choć zaskoczona nie była, to jednak nie potrafiła się nadziwić, jak wiele można oddać za wygraną. Po jak wielu trupach można przejść, by dojść do upragnionego celu? Czy desperacja jest aż tak wielką siłą? Być może miała się przekonać. Wszak los całego świata spoczywał w tych małych, srebrnych łapkach...

Opuściła miejsce potyczki, niknąc pośród korytarzy i poszukując Fushigiego z jego zespołem. Jeśli zaatakują jednego z pozostałych dwóch strażników, to będą celem dla Draugdina, który zdaje się miał jeszcze co najmniej jedną butelkę z łatwopalną zawartością. Tak czy siak Sharrath wiedziała, że bez niego nie zrobi nic. Może poprzeszkadza, może wystawi się na niebezpieczeństwo, ale nie wskóra nic. Być może było to błędne założenie, ale wolała pozostać przy życiu, chroniąc swoją drużynę od anihilacji, niż zwyczajnie dać się zabić w beznadziejnej walce, nawet jeśli podczas narady padły inne polecenia. Wystawienie się na strzał i głupia śmierć wcale nie liczyły się do niczyich zasług i pozostawały...cóż...głupie.

Obserwowała zatem z ukrycia rozwój sytuacji, by w razie potrzeby zareagować, jednak nie zamierzała samotnie podejmować żadnych agresywnych działań. Doskonale pamiętała przemowę Ryo, kiedy wraz z Bezimiennym ustalali strategię i omawiali taktyki. Była jednak za mała, by w pojedynkę działać przeciw tak doświadczonym przeciwnikom.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline