Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2013, 22:02   #4
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Ain't nobody calling, ain't nobody home...


Już trzeci dzień byli w drodze. Paliwo zaczynało się kończyć, ale Daniel parł dalej, pchał ich na przód, brnął w swe szaleństwo. Jelena obserwowała jego upadek z początku nie wiedząc nawet na co właściwie patrzy.
Najpierw stracił kontakt z innymi Michalitami. Pal licho tych, którzy podobnie jak Daniel służyli w terenie, oni zawsze musieli być gotowi by zmienić miejsce zamieszkania i numer telefonu. Jednak, gdy przestali odbierać przełożeni, Daniel zaczął wątpić. Zaczął się bać. Brak rozkazów powoli zabijał w nim wiarę.
Wreszcie, wbrew zdrowemu rozsądkowi i protestom Jeleny, postanowił sprawdzić Dom Świętego Michała w najbliższym dużym mieście. Aż do momentu, gdy zobaczyli zgliszcza i gnijące na powrozach zwłoki był pewien, że znajdzie tam dzielnie broniących się przed potworami braci. To co zastali zmiażdżyło w nim nadzieję. Złożył się w sobie, skurczył, stracił siłę i wolę.
Jelena zaprowadziła go do opuszczonego domu, usadziła na zakurzonej kanapie i czekała aż do niej wróci. Mijały dni, dni obróciły się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a on snuł się jak duch po pokojach starej kamienicy. Klepki skrzypiały pod jego stopami, czasem dało się słyszeć dźwięk tłuczonego lustra i powolne kapanie krwi. W takie dni Jelena przychodziła do niego, by ukoić ból. Zazwyczaj jednak była zajęta trzymaniem ich oboje przy życiu. Zdobywała pożywienie, drewno na opał, walczyła o terytorium i powoli traciła nadzieję.
Aż pewnego dnia, gdy wróciła z polowania, zobaczyła Daniela na podwórcu, w niewielkim sadzie. Kierował twarz ku słońcu i uśmiechał się, tak błogo, że Jelenę przeszedł dreszcz. Pomyślała, że teraz to już na pewno oszalał, ale nie. Następnego dnia wstał wcześnie i oznajmił, że wyruszają w drogę, szukać innych. Jelena chciała zapytać o wszystko, i o nic, ale darowanemu koniu nie zagląda się w zęby, przełknęła więc gorzkie słowa i skinęła głową. Nie mogła mu przecież odmówić.
Najpierw przemierzali kraj na piechotę, starając się nie przykuwać niepożądanej uwagi. Miasta i miasteczka, które mijali były albo opustoszałe, albo we władzy potworów. Jelenę, bardziej niż przygnębiające obrazy przerażała obojętność Daniela, który za każdym razem, gdy trafiali w nowe miejsce stwierdzał, że nie, że to jeszcze nie tu i przechodził nad trupami dzieci by dalej szukać - czego? Nie wiadomo.
W trakcie tego marszu, Jelena zauważyła pewną prawidłowość. Wieczorem, gdy szykowali się do snu, Daniel odchodził, znikał gdzieś w ciemności, a gdy wracał miał na ustach ten sam dziwny uśmiech, co wtedy, gdy wszystko się zmieniło - błogi, ufny, szaleńczy.
Pewnej nocy, Jelena straciła cierpliwość i postanowiła podejrzeć Daniela podczas jego wieczornego spaceru. Nie było to trudne, Jelena była częścią przyrody, jeżeli nie chciała by ją zauważono, nie dawała się zauważyć. Szła za Danielem wgłąb lasu, w którym się ukrywali, aż wreszcie mężczyzna dotarł do niewielkiej polany. Tam stanął, uniósł twarz do księżyca i odetchnął głęboko. Jelena od razu zauważyła zmianę w jego postawie i wyrazie twarzy. Po chwili była świadkiem, jak Daniel kiwa głową, jakby się na coś zgadzał, obraca się na pięcie i wraca do obozowiska.
Od tego czasu towarzyszyła mu co noc. Jego dziwne medytacje niemal zawsze przebiegały w ciszy. Czasem Jelena słyszała, jakieś pomruki, urywany śmiech, a nawet westchnienia. Zbierała odwagę, by zapytać Daniela wprost, co właściwie wyrabia i gdzie ją ciąga. Zdeterminowana ruszyła za nim pewnej nocy, z gotową przemową w skołatanej głowie.
Znaleźli schronienie na opuszczonej stacji benzynowej, a sądząc po śladach krwi, nie została ona opuszczona dobrowolnie. Jednak Daniel nie znalazł żadnych świeżych śladów, które mogłyby świadczyć, że gdzieś w krzakach czai się jakiś wielki zły potwór. A mimo to, Jelena czuła irracjonalną obawę, którą mogła przypisać jedynie kobiecej intuicji. Gdy prześlizgiwała się przez cienie, by nie spłoszyć Daniela zawczasu, zauważyła, że coś jest nie tak. Michalita klęczał i kołysał się w przód i w tył, łkając cicho.
Obserwowała go w milczeniu, a gdy zaczął wznosić modły do niemych niebios wycofała się zawstydzona do miejsca, gdzie rozłożyli obóz.
Od tamtej nocy minęły długie, pełne desperacji dni. Daniel nieustannie się modlił. Prawie przestał jeść. Tylko spał i się modlił. Modlił się i spał. Jelena rozważała, czy nie uwolnić go od jego ludzkiej powłoki. Życie widocznie mu nie służyło.
Gdy sytuacja wydawała się już beznadziejna, Daniel znów ją zaskoczył. Siedzieli właśnie w milczeniu przy ognisku, gdy zbolała twarz michality rozświetliła się w wyrazie bezgranicznego szczęścia. Z ręki mężczyzny wypadły puszka podgrzanej fasoli i aluminiowa łyżka. On już jednak na nic nie zważał. Zerwał się na równe nogi i krzyknął.
- Tak! - pochylił się, podniósł prawie pustą puszkę i opróżnił ją z drogocennej zawartości. Następnie oderwał ostre denko i bez chwili zastanowienia rozciął nim wnętrze dłoni. Jelena rzuciła się by go powstrzymać, ale było już za późno. Krew już zbierała się w prowizorycznej czarce. Jelena próbowała mu ją wyrwać, ale odepchnął ją z zaskakującą siłą. Nie minęły sekundy, a puszka zaczęła drżeć i wibrować, wydając dziwne, odległe odgłosy.
- Tak - szeptał Daniel, wpatrując się w przedmiot szeroko otwartymi, lśniącymi od obłędu oczyma - Rozumiem. Oczywiście…
Następnego dnia znaleźli samochód i ruszyli w drogę. Na południe, do miejsca zwanego Walia. Tam gdzie posłał ich diabeł.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline