Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2013, 23:21   #7
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Toma



[media]http://fc05.deviantart.net/fs70/i/2011/317/b/f/tarot_reading_by_eparkes-d4g3vxd.jpg[/media]

- Głupiec, Cesarz, Świat - głos Le Blanc był cichy i hipnotyzujący, a jej długie, delikatne palce lekko naciskały wnętrze dłoni Tomy. Oczy kobiety były kuszącą przymrużone, a jej prawa dłoń błądziła nad rozłożoną talią Wielkich Arkanów, po kolei odsłaniając kolejne karty.
- I... - Le Blanc zacisnęła mocno powieki. Nagle przez jej ciało przeszedł gwałtowny skurcz, a dłoń trzymająca rękę Tomy zacisnęła się niespodziewanie mocno; ekspolicjant poczuł, jak skórę ranią mu ostre paznokcie wróżki. Dziewczyna szarpnęła się, ciągnąc jego rękę za sobą; misternie ułożony układ kart rozsypał się w bezładny chaos, zawadzony rękawem bluzy. Wróżka w końcu rozluźniła uchwyt i sapnęła z ulgą. Pokręciła głową, wpatrując się swoimi czarnymi i płonącymi jak małe węgle oczami w twarz Petrovica.
- I co ja mam z tobą zrobić, co? - zapytała z żartobliwą przyganą w głosie; wstała od stołu i zapaliła kadzidełko; duszący zapach rozszedł się po ciemnym pokoju, a tarocistka zaczęła metodycznie rozsypywać po kątach poświęconą sól.
- Kolejny raz to samo. Masz w sobie za dużo złych emocji, Tom. Za dużo gniewu, za dużo nienawiści. Duchy się boją, nie chcą mówić. Nie przyjdą, jeśli choć trochę nie otworzysz się na zewnątrz - podeszła z tyłu do milczącego mężczyzny i położyła mu upierścienione dłonie na szerokich ramionach, delikatnie masując - To już tyle czasu.. - powiedziała miękko - Najwyższa pora, by pogodzić się z przeszłością i odrzucić, to co było. Potrzebujesz nowego startu - palce murzynki zawadziły delikatnie o kark Tomy, wywołując przyjemny dreszcz - Czeka cię podróż...przygotuj się na nią. Zapomnij o martwych. Nie ważne, co zrobisz, to nie wrócisz im życia...

Mężczyzna nie odpowiedział. Zgrzytnął tylko zębami i wstał, strącając z gniewem dłonie wróżki. Bez słowa zabrał kurtkę i wyszedł na zewnątrz bez słowa pożegnania.

- Te dziecinne fochy niczego nie zmienią! Twoja pieprzona krucjata to jakiś obłęd, nikomu nie potrzebny! Wróć, jak pojmiesz, że niektórzy żywi też potrzebują twojej uwagi, zakuty łbie! - dobiegło go jeszcze wołanie rozeźlonej kobiety.

***


Cios. Blok. Cios. Odskok. Cios. Prawy prosty. Prawy sierpowy. Odskok. Kopnięcie. Odskok. Worek bujał się ze skrzypieniem łańcucha, w pustym garażu słuchać było tylko dźwięk regularnych uderzeń, ciężki oddech mężczyzny i klaskanie jego stóp na betonie.

Cios. Zasłona. Cios.

Zapomnieć...łatwo powiedzieć. Łatwo mówić to komuś, kto nie stracił w życiu tyle co on. Ludzie podchodzili i klepali go po plecach, pocieszali i mówili, jak bardzo współczują, a potem szli dalej, pełni dumy z siebie, że oto pomogli cierpiącemu. Gówno! Nie pomogli. Nie, nie było żadnego lekarstwa na pustkę, która wypełniała jego duszę, pustkę mającą kształt dwóch kochanych osób, bezlitośnie wyrwanych z jego życia, razem z duszą i ciałem. Wielokrotnie wracał myślami do tej tragicznej nocy, kiedy uzbrojeni gangsterzy włamali się do jego domu, porwali syna i zastrzelili żonę. Rozkładał te kilkanaście tragicznych minut na kawałki, analizował, obracał w głowie, zastanawiał się aż do całkowitego zmęczenia i zniechęcenia. Co wtedy zawiodło? Zgubiła go pewność siebie? Zlekceważył przeciwnika? Nie przewidział zagrożenia? Był za wolny? Broń leżała za daleko? Przegapił jakiś oczywisty sygnał zagrożenia? Toczył tą walkę wciąż od nowa, co dnia, wiedząc, że nie można już niczego cofnąć i zmienić, a jednak wciąż powracając do niej jak do bólu, który można ograniczyć, ale nie można go całkiem uleczyć.

Kopnięcie. Blok. Odskok. Cios. Treningowy worek miał twarz i postać Ericssona, człowieka, który stał za tym wszystkim. Człowieka, który pociągnął za spust. Człowieka, który zabił policjanta Petrovica, cenionego i skutecznego funkcjonariusza Wydziału Antynarkotykowego, zostawiając na to miejsce złamany i wypalony wrak człowieka, którego cały świat przestał istnieć w ciągu kilku pełnych napięcia sekund, kiedy to jedna błędna decyzja zaważyła na życiu ukochanej żony.

Ale Toma żył nadal. Choć czasem zastanawiał się, czy żyje tak naprawdę jako osoba, czy jest tylko pustą skorupą ciała, napędzaną tylko jedną żywą emocją, która w nim została: pragnieniem zemsty. Płomieniem, podsycanym wciąż gorącą nienawiścią, płomieniem, który nie pozwalał mu się poddać, ale też przepalał i trawił od środka, pożerając uczucia, sumienie, rozsądek.
- Zabijesz go. Kiedyś go w końcu dopadniesz, Toma. I co wtedy? Co zrobisz później? - zapytała go kiedyś Le Blanc, a on nie umiał odpowiedzieć. Nie myślał o tym. Nie planował żadnego "później". Wstawał, trenował, szukał, kładł się spać i wstawał znów, kierowany tylko jedną myślą, porządkując swoje życie tylko wokół jednego, jedynego celu: dopadnięciu zabójcy swojej rodziny. Nic innego się nie liczyło. Nic innego nie było ważne. Nic innego nie istniało.

Ale gangster przepadł. Nawet ze swoimi kontaktami w półświatku, cichym wsparciem dawnych kumpli z pracy i miesiącami spędzonymi na sprawdzaniu nawet najbardziej dziwacznego śladu i najbłahszej poszlaki, Petrovic musiał przyznać sam przed sobą, że kończą mu się środki i pomysły, a prywatne śledztwo nie posunęło się dużo do przodu. Zdeptał Miasto wzdłuż i wszerz; bywał w miejscach, o których wiedziało naprawdę niewielu ludzi, ryzykował życie, zdrowie i reputację dla najmniejszych skrawków informacji, a mimo to nie przybliżył się ani o krok do wyśledzenia miejsca przebywania mordercy. Ericsson na pewno *był* w Mieście; Toma wiedziałby, gdyby stało się inaczej. Czuł się powiązany z gangsterem niewidzialną nicią; prawdopodobnie znał go lepiej niż ktokolwiek inny, ale nie zmieniało to wiele. Nawet prorocze sny i magia tarota, która dotychczas zwykle pomagała mu znaleźć rozwiązania nawet najbardziej pogmatwanych zagadek, okazały się w tym przypadku bezsilne.

Kopnięcie. Lewy sierpowy. Chwyt i cios. Odskok.

Płomień zemsty nie grzał Tomy tak mocno jak dawniej. Jego moc wciąż go napędzała, ale wraz z upływem czasu i brakiem efektów rosło zmęczenie i frustracja. Sprawa, której poświecił resztę swojego życia, zaczęła boleśnie dawać znać o swojej wadze. Bywały czasem takie dni, kiedy na jego barkach fizycznie siadał ten ogromny ciężar, który dźwigał od tak długiego czasu. W takich chwilach nie miał sił ani ochoty na jakiekolwiek działanie; siedział tylko i tępo wpatrywał się w ścianę, albo usiłował wykrzesać z siebie jakieś resztki emocji, zawsze z miernym skutkiem. Pamięć nie niosła ze sobą odczuć, tylko statyczne obrazy, pozbawione jakiejkolwiek głębi, jakby ten okrutny dzień zabrał ze sobą wszystko, co dotychczas przeżył. Wtedy też, w te chwile zwątpienia, jak woda przez rozbitą tamę, w jego głowę wdzierały się inne myśli: o tym, że może czas, by wreszcie dał sobie spokój; że Ericsson być może już nie żyje, zabity w jednej z wielu narkowojen toczących się nieustannie w podziemiu i pościg za nim jest daremny. Że Toma po prostu marnuje swoje życie, goniąc za cieniem i próbując cofnąć czas. Że może, w końcu, należy mu się odpoczynek i nowe rozdanie, nowe życie. Zrobił przecież wszystko co mógł...lub nawet więcej niż to. Nikt nie będzie czynił mu wyrzutów i wypominał, że zbyt lekko przeżył tą tragedię. Le Blanc, która ostatnio jakoś częściej do niego dzwoniła i szukała kontaktu pod różnymi dziwnymi pretekstami, sączyła mu za każdym razem takie sugestie do uszu. Tak jak i dziś nie mogła się powstrzymać, żeby nie przypomnieć mu boleśnie, co sądzi o jego działaniach i potrzebie zadośćuczynienia pamięci rodziny.

Uderzył mocniej w worek. Nie, jeszcze nie czas. Jeszcze nie dziś. Jeszcze chwila i znajdzie Ericssona, przecież nikt nie może ukrywać się w nieskończoność. Gdzieś popełni błąd. Powinie mu się noga. Sypnie go jakiś współpracownik. Popełni kolejne morderstwo. Ktoś go zobaczy. A wtedy Toma będzie wiedział. Będzie czuwał i dopadnie gnoja, wypruje mu flaki, pomści rodzinę, odpłaci się chujowi za wszystkie krzywdy, za zrujnowane życie, za ból, strach i koszmary, za chwile, których nie dane mu było przeżyć, za rozpacz, za stracone lata, za...za wszystko. Ericsson będzie zdychał, zdychał długo i boleśnie, wiedząc dokładnie za co spotkał go taki los i mogąc doświadczyć dokładnie tego samego, czego przez niego doświadczył Toma. A potem wpakuje mu kulę prosto w łeb, prosto w parszywy łeb, bez zmrużenia powieki, patrząc mu prosto w oczy, tak jak Ericsson patrzył w oczy Petrovica, strzelając do Anny...

Nawet nie zauważył kiedy wpadł w furię, masakrując worek, waląc na oślep, bez sensu, bez celu, bez czucia, aż zdarł sobie skórę na kostkach. Pot lał się z niego strumieniami, mięśnie drżały z wysiłku. Z transu wyrwał go dopiero dzwonek telefonu. Toma przetarł twarz, zarzucił ręcznik na ramiona i nacisnął zieloną słuchawkę. Dzwonił Tom Harris, kumpel z policji, jeden z niewielu, z którym Petrovic utrzymywał jeszcze kontakt, po tym jak rzucił odznakę, by samemu ścigać mordercę.
- Hej Toma! Biegałeś? Strasznie dyszysz...Dobra, nieważne. Słuchaj, mam coś dla ciebie. Przyszedł tu do mnie nasz kolega z Wydziału Zabójstw - Harrisowi jak zwykle nie zamykała się paszcza, ale głos miał podekscytowany - Mówi, że nazywa się Marc. Detektyw Peter Marc. Mogę ci go podać do telefonu... - Tom przytknął dłonią słuchawkę i powiedział coś do kogoś poza telefonem. Po chwili kontynuował - Albo w sumie nie. Nieważne...W każdy razie Peter mówi, że chciałby się z tobą zobaczyć, w sprawie, no wiesz. Wiadomej. Znaczy, w twojej sprawie. Podobno wypłynęły nowe fakty, i chce poznać twoją opinię. Co...? - znów odłożył słuchawkę - A, mówi, że może się spotkać kiedy chcesz, choćby teraz. Dam ci jego numer telefonu, co? Słuchaj uważnie: 922-984-621. Ok, zapisałeś? To zdzwonicie się, nie? Trzymaj się Tom, powodzenia, no i musimy się umówić na browca w końcu. Si ju, stary! - i odłożył słuchawkę.

Petrovic długo wpatrywał się w pusty już ekran telefonu. Pojawiła się...nadzieja? Może faktycznie w końcu nadszedł przełom i niedługo sprawa mordercy będzie rozwiązana? Z drugiej strony, wątpił, by cokolwiek wcześniej umknęło jego uwadze. Wszystko przecież sprawdził, policjant nie miał na pewno wiele nowego do dodania i żadnych rewelacji, o których Petrovic by nie wiedział...A może jednak?

Musiał podjąć jakąś decyzję. Na razie jednak rzucił ręcznik w kąt, wziął kilka łyków izotonika i zaczął robić pompki, by skończyć swój cykl codziennych ćwiczeń.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline