Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2013, 23:58   #8
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Charles



[MEDIA]http://fc07.deviantart.net/fs8/i/2005/323/c/3/Corporation_by_dzaninov.jpg[/MEDIA]

- WYPIERDALAJ!!! - wściekły wrzask Johna Daltona przerwał panującą w budynku ciszę, podnosząc głowy pracowników i powodując chwilową przerwę w regularnym stukaniu klawiatur, szeleście drukowanych papierów i innych odgłosach codziennej biurowej aktywności działu marketingu firmy ochroniarskiej Tyfon Solutions prężnie działającej na rynku usług specjalistycznych i doradztwa w kwestiach bezpieczeństwa. Pracownicy popatrzyli na siebie porozumiewawczo i wrócili do pracy; widać przyzwyczaili się już do impulsywnego charakteru szefa. Tylko stojąca przy automacie z kawą grupka osób, najwyraźniej mająca przerwę, z ciekawością oczekiwała na dalszy rozwój wydarzeń. Po chwili drzwi gabinetu Daltona otworzyły się na oścież, i wybiegł z nich, przewracając się po drodze, młody chłopak w militarnym wdzianku. Nad jego głową świsnął ciśnięty z biura segregator, z którego na korytarz poleciał deszcz kartek. Kilka osób wybuchnęło śmiechem, ze złośliwym zadowoleniem obserwując, jak młodzieniec w przerażeniu zbiera się z podłogi i czmycha ku wyjściu, kryjąc się za boksami jak podczas ostrzału.

Charles Woodman, czekający w małej, przytulnie urządzonej salce na "audiencję" u młodszego z Daltonów, zatkał ucho dłonią. Wybuch Johna zagłuszył mu ostatnie słowa syna, który właśnie relacjonował mu swoje emocje przed wyjściem na ring. Charles z głęboko żałował, że nie może być teraz na zawodach razem z nim; tyle czasu spędzili razem na treningach, przygotowując się do tej ważnej dla chłopak chwili, że po prostu był mu to winien. Niestety, praca miała swoje wymagania i tym razem szefostwo nie puściło go na kilkudniowy wyjazd. Z drugiej strony, Nathan był już na tyle dorosły, że ojciec nie musiał cały czas trzymać go za rękę.
- Zaraz będę wchodził - powiedział spokojnie Nathan - Trzymaj za mnie kciuki, tato. Dziękuję, że mnie tak dobrze przygotowałeś. Nie zawiodę Cię! - i odłożył telefon. Charles słyszał jeszcze chwilę w słuchawce huk rozentuzjazmowanego tłumu publiczności, skandującej coś nieskładane. Schował telefon do kieszeni i uśmiechnął się do siebie. Syn, w przeciwieństwie do jego zbuntowanej, młodszej córki, wyrósł na porządnego i odpowiedzialnego człowieka. Charles wiedział, że jako ojciec miał w tym spory udział.
- Pan Woodman? Szef prosi do siebie - sekretarka otworzyła przed Charlesem drzwi.

Kiedy wszedł, John Dalton właśnie nalewał sobie do szklanki whisky z lodem. Charles ledwo dostrzegalnie przełknął ślinę. Mimo długiego odwyku i pełnej samokontroli, alkohol nadal budził w nim wspomnienie piekła, jakie przeżył przez nałóg. To wtedy stoczył się na dno, wtedy odeszła od niego żona, zabierając dzieci...nienawidził się i gardził sobą, a mimo to pił coraz więcej. Na szczęście było to już za nim. Teraz był zupełnie innym człowiekiem, z zupełnie czystą historią i zaleczonym problemem, ale ciężkie wspomnienia pozostały. John, widząc jego minę, albo po prostu pamiętając o przejściach przyjaciela, bez słowa nalał drugą szklankę samego toniku.
- Widzisz, z kim ja tu muszę pracować...? - podawszy Charlesowi napój, Dalton upił łyk ze swojego i rozłożył ręce w dramatycznym geście - Kretyni i nieuki. A w dodatku leniwi. No popatrz, co mi idiota tu naniósł. Popatrz! - postukał gniewnie dłonią w jakieś leżące na biurku zdjęcia - Tyle razy im powtarzałem...ehhh...Nieważne. Banda nieudaczników... - pogderał jeszcze chwilę, a potem uspokoił się zupełnie i podszedł do szafki na akta. Sięgnął do ostatniej szuflady, wyciągnął mały kluczyk, przekręcił do połowy zamka, wpisał kod na klawiaturze i przekręcił znów. Na biurku przed Charlesem wylądowała płaska, brązowa koperta na akta. W środku znajdował się metalowy pendrive.
- Otwórz w domu, potem skasuj. Żadnego drukowania, zasady znasz. Weź może dłuższy urlop, trochę ci nad tym może zejść. - John postukał się w zamyśleniu w wargę - Wiesz, rozszerzamy działalność. Seria agresywnych przejęć i ekspansja na nowe rynki, połączona z wewnętrzną konsolidacją, jeśli wiesz, o czym mówię. - uśmiechnął się lekko - Będziemy potrzebować zaufanych i kompetentnych ludzi, najlepiej młodych i z pomysłami. - kiwnął palcem obejmującym szklankę w kierunku Charlesa - Doszły mnie słuchy, że możesz kogoś takiego polecić. W końcu nasza mała incjatywa to niemal rodzinny biznes - roześmiał się lekko i dodał poważniej - Zastanów się, przyjacielu. Twój chłopak powinien zacząć zarabiać poważne pieniądze i zdobywać doświadczenie. Pod skrzydłami ojca będzie mu łatwiej...ale nie odbieraj tego jako rozkaz. To tylko moja przyjacielska oferta, ale czasowo ograniczona. To stanowisko nie będzie wakować w nieskończoność.- Obszedł biurko i zapatrzył się w okno - Ciekawe czasy nadchodzą, Charles. Zapamiętaj moje słowa. Jeszcze doczekasz tego, że obudzimy się wszyscy w nowym, lepszym świecie! - powiedział z nietypową dla siebie zadumą - Nie będę cię zatrzymywał. Wracaj do domu i bierz się do roboty. No i udanych łowów! Odprowadzę cię na dół. - dorzucił niespodziewanie na końcu.

Kiedy wsiedli do windy, Dalton sięgnął jeszcze do kieszeni marynarki i wyciągnął białą, minimalistyczną wizytówkę.
- Mam jeszcze taką zupełnie prywatną sprawę, przyjacielu - powiedział trochę niepewnie - Mój ojciec szuka jakiś ciekawych dzieł do swojej kolekcji. Ostatnio opowiadał mi o jakimś fotografie. Tu są jego namiary - wręczył Charlesowi kartonik, na którym widniał napis "Kubryk Studio" i adres, gdzieś w Fabrycznej, chyba całkiem niedaleko mieszkania Charlesa - Bardzo mu zależy na jakiś jego pracach - młodszy Dalton wzruszył ramionami - Wiesz, że ja się na tej całej sztuce nie znam za bardzo, ani nie umiem gadać z artystami. - zaśmiał się sztucznie i wyszedł z windy, która właśnie stanęła na parterze, prowadząc Woodmana do holu - Ty za to masz ku temu ciągoty - klepnął Charlesa w ramię przyjacielskim gestem - Więc jakbyś przy okazji rzucił okiem...byłbym cholernie zobowiązany. Ojciec też. - podkreślił mocno słowo "zobowiązany". Podał Woodmanowi rękę, ściskając ją silnie i pewnie - Trzymaj się, Charles. Do zobaczenia!

***

Załatwienie bardziej elastycznych godzin pracy w CT Construction, konsorcjum budowanym zatrudniającym Charlesa, nie było żadnym problemem. James Rhys, drugi inżynier pracujący nad projektem, przyjął tą informację bez mrugnięcia okiem. James był jednym z "czystych" ludzi pracujących dla firmy. Solidny i pracowity fachowiec, nigdy nie narzekał i nie zadawał niepotrzebnych pytań. Chyba nigdy też nie wziął urlopu, za to wyrabiał nadgodziny za cały dział. Prawdziwy skarb dla firmy, która prowadziła bardzo kreatywną i elastyczną politykę kadrową.
- Dzwoniła do ciebie żona, Charles - przekazał Woodmanowi, kiedy ten wpadł na chwilę, pozbierać rzeczy - Miała niepokojące wieści. Prosiła, żebyś się z nią jak najszybciej skontaktował.

Ale Charlesowi jakoś wyleciało to z głowy w kołowrotku zajęć, które czekały go jeszcze do końca dnia. Z przykrością odwołał umówioną wcześniej partyjkę szachów z Bucketem, ze spotkania z Krisem i pokera też chyba nic nie wyjdzie. Praca dla "firmy" miała priorytet przed wszystkim innym. Nie tylko z tego powodu, że Hydra była organizacją wymagającą i zachłanną, jeśli chodzi o swoich pracowników; Charles dawno doszedł do wniosku, że im prędzej załatwia się takie zlecenia i roboty, tym lepiej i dla firmy, i dla niego. Nie ma się co zastanawiać i kombinować: kiedy robotę wykonuje się szybko i precyzyjnie, nie ma później niespodzianek i komplikacji. A tego nikt nie lubił. Do tego jednak potrzebował pełnego skupienia i koncentracji, a zbyt liczne obowiązki towarzyskie tylko by mu przeszkadzały.

Już w domu, siedząc wygodnie przy biurku, z uwagą przeglądał dostarczony przez Daltona materiał. Jego cel nazywał się Charles Hamilton i chyba ostatnio za bardzo zaprzyjaźnił się z niebieskimi. Jak na razie jego wynurzenia nie dotykały za bardzo interesów Hydry, ale zachodziła uzasadniona obawa, że były dealer może coś chlapnąć, szczególnie że posiadał dość dogłębną wiedzę na ten temat. Pogadaj z nim - pisał Dalton w dołączonych do materiałów notatkach - sam zdecydujesz, jaka metoda jest najlepsza. Może wystarczy go przyjacielsko ostrzec, jesteśmy też w stanie wydać trochę pieniędzy na jego spokojną starość (choć wolałbym tego uniknąć; potem zwykle żądają coraz więcej i więcej), jakieś "delikatne szturchanie" też może być. Zresztą, co ja cię będę uczył. Opcja załatwienia kapusia "na sztywno" jest przewidziana, ale najpierw skonsultuj się ze mną, sam nie podejmuj takiej decyzji - za dużo szumu, gość ma też podobno jakąś obstawę, która tylko na to czeka. A na razie potrzebujemy spokoju.

Miejsce przebywania targetu było nieznane. Wywiad Hydry podejrzewał jakieś spokojne miejsce pod miastem; do akt załączone były też zdjęcia osób, które ostatnio były widziane z Hamiltonem. Charles zastanawiał się od czego zacząć poszukiwania i jak ugryźć całą sprawę, kiedy nagle zadzwonił telefon. Zamyślony, podniósł słuchawkę niemal automatycznie, nie patrząc na wyświetlacz.
- Woodman, słucham - powiedział mechanicznie.
- Charles - głos Sandy był niezwykle spokojny, tym rodzajem spokoju, który zwykle poprzedza wybuch paniki - Hope zniknęła. Wyszła z domu tydzień temu i od tego czasu słuch po niej zaginął...

Charles zamrugał, tępo wpatrując się w monitor. Słowa eksżony powoli docierały do jego umysłu, zajętego przed chwilą zupełnie czymś innym. Śmieszne, że do tej chwili naiwnie myślał, że to robota dla mafii będzie jego największym zmartwieniem w najbliższym czasie...
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline