Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2013, 13:03   #103
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Dullahan i Denetsu
Jednego z pierwszych dni po teście, w których łowcy mieli mniej do roboty, po ogólnych i męczących ćwiczeniach z Jaxem, Dullahan zaczepił Denetsu.
"Bezgłowy" przysiadł się do niego na ławce z czymś co może lekko przypominało uśmiech, a przynajmniej nie było obrzydzeniem.
- Yo. - przywitał się. - Wybacz moje wcześniejsze, negatywne opinie o tobie. Zbyt szybko dochodzę do wniosków. Masz potencjał. - przyznał mu czarnowłosy. Irria zaś krążyła kawałek nad nimi, przytakując słowom Dullahana niczym jego instruktor.
- Ohhh… nic się nie stało...znaczy ymm… chyba nie. Nie jest mi przykro… a w sumie powinno? - zapytał lekko się uśmiechając. - Jak Ci się...ymm… podoba tutaj, to wszystko? -zapytał rękoma wskazując że chodzi mu o cały pobyt w ośrodku szkoleniowym.
- ...W sumie mi się podoba... - stwierdził po krótkim zastanowieniu - Nic nam nie grozi, nasz cel jest oczywisty a droga choć długa, wydaje się być pozbawiona niespodzianek. To dobre miejsce. - wyjaśnił. - Czy ty sam dałeś radę wyrobić sobie zdanie o nim? - spytał - Wydajesz się mieć problem zebrać myśli na jakikolwiek temat.
- Hymmm… tak, wydaje się dobre.. ale mało w nim..ymmm… boskości w moim pojęciu. -stwierdził blondyn opierając miecz o ramię. - Nie myśli przychodzą mi bez problemu...mmm…po prostu nie wiem czy ma sens ich wypowiadanie. Czy to...mmm… moje myśli. Nie każdy tak chyba ma...ymmm..prawda?
- Prawda. - przytaknął Dullahan. - Czyżbyś miał więcej myśli niż tylko własne? Widać, że w twojej historii jest coś więcej niż tylko obalony demon....O ile wolno mi o takie rzeczy pytać.
- Sam nie wiem czyje to myśli… czyje to emocje… hymmm czy w ogóle istnieją? -zamyślił się zerkając na ranę na szyi bezgłowego. - Można by powiedzieć że demon był całkowitym końcem mojej historii...i hymm.. to mnie martwi. -zauważył po czym zapytał. - W moim świecie umarli raczej leżeli w grobach…u Ciebie wszyscy wychodzą na przechadzkę?
Dullahan westchnął. - Niestety. Choć nie możesz umrzeć jeżeli nie zgrzeszyłeś. - wyjawił po czym zbadał wzrokiem Denetsu. - Masz amnezję? - spytał.
- Niee...wszystko pamiętam bardzo dobrze. -mężczyzna pokręcił głową w przeczący sposób. - Nie lubię o tym mówić… -dodał jeszcze jak by na swoje usprawiedliwienie.
- Oh...chociaż masz opinię na jeden temat. - uśmiechnął się. - Dobrze. Więc nie będę pytał. Powinieneś nad sobą popracować. Jeżeli prowadziłeś armię, jesteś królem. Król nie może być niezdecydowany.
- Prowadzić armię może każdy. -odparł Denetsu. - Czasem nawet lepiej gdy nie robie tego nikt konkretny. - co ciekawe na ten temat blondyn odpowiedział płynnie, praktycznie bez żadnego zająknięcia.
- Spróbować może każdy, ale jeżeli ci się uda, to stanowi to o czymś większym. Mówimy o prowadzeniu przynajmniej kilkuset ludzi i ryzykowaniu ich życia. To wymaga zaufania. W coś więcej, niż żadną konkretną osobę. - zaprzeczał Dullahan.
- Wiesz co znaczy w moim świecie Denetsu? Ni mniej ni więcej legenda. - blondyn zmienił trochę temat. - Nikt mi nie nadał tego miana za to co zrobiłem, miałem być legendą od urodzenia. -westchnął.
- Eh? Przecież to durne założenie. - spostrzegł Dullahan. - A co gdybyś się nie nadawał?
- No właśnie… co? -uśmiechnął się niemrawo blondyn. - A może nie mogłem się nienadawać, bo tak to już zostało ustalone? -zapytał dość retorycznie. Jednak krzyk Jaxa by wracać do ćwiczeń przerwał dalszą część wypowiedzi. - Pogadamy jeszcze przy okazji...ymm… chyba. -dodał podając Dullhanowi wyciągniętą dłoń.
- Zgoda. - przytaknął nieumarły, uściskawszy dłoń Denetsu.

***

Rozmowy z nienawiścią. Dullahan i Yorsted.
"Przerwa" postanowiono. Łowcy rozeszli się w różne konta olbrzymiej sali bez większego przejęcia spuszczając broń. Dullahan stał jednak w miejscu przez pewną chwilę. Towarzysząca mu wróżka trzęsła się lekko w jego kołnierzu, przeczuwając jakiś głupi pomysł w jego głowie.
Nieumarły spokojnym krokiem zbliżył się do czarnego smoka.
- Powiedz mi więcej...O ludziach w twoim świecie. - zażądał bardziej niż poprosił.
- Raczej o ich zwłokach nihihi. -zachichotał mroczny byt, który znowu wyglądał niczym smok. - W moim świecie nie żyją już żadni ludzie. -odparł machając leniwie ogonem.
- Hę? - zdziwił się Dullahan. - Ludzie w twoim świecie mieli problem z reprodukcją? - doszedł szybko do wniosku.
- Zwij to jak chcesz. -zasyczał smok, po czym ziewnął głośno. - W końcu nie mieli z kim się mnożyć, zakały wszystkich światów. -dodał pod nosem zerkając na Dullhana. - U ciebie wszyscy są martwymi workami, łażącymi bez celu?
- U nas nie ma konceptu śmierci. - odparł dullahan opierając się na mieczu - Z swojej dobroci bóg dał nam nieśmiertelność. Złam jednak jeden z grzechów a twoje rany przestaną się leczyć. Daj sobie zrobić kilka dziur i nim się obejrzysz z bólu postradasz zmysły. Ewentualnie ktoś cię spali i zostaniesz zbłąkaną duszą wiecznie cierpiącą od sensacji wiecznego ognia.
- Nihihi podoba mi się ten świat. -zarechotała mroczna kreatura. - Brzmi jak idealne miejsce, dla wszystkich żywych istot. Może urodziłeś się w piekle ale nikt Ci o tym nie powiedział. -zapytał powoli oblizując paszczę swym lepkim jęzorem.
- Coś w tym jest. - przyznał. - Dodając do tego fakt, że mało pamiętam osób wartych zaufania...jak najbardziej mogła to być odwrotność raju. - jego mina na tą wieść nie zmieniła się jednak. - Po prostu nienawidzisz tego co żywe? Zazdrościsz innym czy jak? - zgadł unosząc brew. - Na martwego nie wyglądasz.
- Nie ograniczają mnie takie błahostki jak życie czy śmierć. -zakpił jaszczur, a Dullhan poczuł jak ciemność powoli oplata jego nogi. Ociera sie w pewien oślizgły sposób. - Nikomu nie zazdroszczę życia, tylko nic niewarte stworzenia się tym szczycą. Jak ludzie, Ci zawsze myślą że życie to ich największy dar. -prychnął smok. - Oj tak nienawidzę istot żywych, chociaż pyszne z nich stworzenia.
- Być dumnym...z życia... - zastanowił się Dullahan. - Dlaczego ktoś byłby...dumny z tego, że może umrzeć....? - zdziwił się chłopak nie rozumiejąc do końca o czym mówił Yorsted. - Pochodzisz z naprawdę dziwnego świata.
- Nihihi mój świat to najwspanialsze miejsce jakie pamiętam. -zarechotał cienisty stwór po czym powstał na cztery łapy. - Ale znudziła mnie już ta rozmowa, znajdź sobie kogoś innego by Cie niańczyłm, bezgłowy. -stwierdził odwracając się i lekko pyrgając nos umrzyka ogonem.
- To sugeruje że znasz więcej, niż jeden. - krzyknął za odchodzącym Yorstedem.
Czarny smok był postacią dziwną. Wydawał się być racjonalny ale nie ostrożny, pewny swoich zdolności i nienawiści...coś jednak, przynajmniej dla Dullahana, wydawało się niedopowiedziane. Co żywi mogli zrobić istocie nieśmiertelnej aby tak ich nienawidziła? Jeżeli było to coś innego niż zazdrość, Yorsted może okazać się interesujący.
 
Fiath jest offline