Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2013, 22:42   #9
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
John



[MEDIA]http://st.gdefon.com/wallpapers_original/wallpapers/160381_studenty_doska_prepod_formuly_lekciya_1920x 1200_(www.GdeFon.ru).jpg[/MEDIA]

Dzwonek telefonu odezwał się na cały regulator, zwracając uwagę wszystkich siedzących w dużej sali wykładowej Uniwersytetu. Profesor stojący pod tablicą przerwał wykład i znad okularów rzucił długie i smutne spojrzenie w głąb audytorium, skąd dochodził przejmujący dźwięk. Młodzież w dzisiejszych czasach naprawdę nie znała najprostszych zasad kultury i dobrego wychowania...

Kilka osób, siedzących z tyłu poruszyło się gwałtowniej, kiedy głośny dzwonek pobudził je ze słodkiej drzemki; większość jednak studentów zaczęła rozglądać się po sali i wymieniać półgłosem kąśliwe uwagi; z wielu nudnych i niepotrzebnych zajęć na psychologii, wykłady Aarona Baumana cieszyły się dużym zainteresowaniem i zawsze odbywały się przy pełnej sali. Miała na to wpływ nie tylko osoba wykładowcy - cenionego biochemika i specjalisty od procesów chemicznych, zachodzących w ludzkim mózgu, laureata wielu prestiżowych nagród naukowych i szefa katedry, ale także tematyka zajęć i sposób ich prowadzenia. Nie był o monotonny monolog, jaki zwykle spotyka się na studiach: profesor prowadził wykład z pasją i swadą, pokazując wiele praktycznych przykładów i bez wahania obalając wiele z dotychczas znanych i wydawałoby się niepodważalnych teorii. Niektóre z jego poglądów można by nazwać kontrowersyjnymi; nie sposób jednak było odmówić im błyskotliwości. To wszystko sprawiało, że studenci byli naprawdę ciekawi i żądni wiedzy. I tym bardziej krzywili się na niespodziewaną przerwę.

John, siedzący nieco z boku sali, ale tak, by mieć dobry widok na wykładowcę, westchnął w duchu. Znów jakiś idiota nie wyłączył dzwonka, a reszta musiała cierpieć przez tą nieuwagę. Skupienie sali i Johna szlag trafił; zresztą, i tak zbliżał się koniec wykładu.

Telefon wciąż dzwonił. John razem z innymi rozejrzał się uważniej, by umiejscowić źródło dźwięku, kiedy nagle z przerażeniem uświadomił sobie że...to jego telefon. Telefon, który leżał w jego teczce, która spokojnie spoczywała krzesełko dalej. Strach i wstyd niemal go sparaliżował; poczuł, że mimo pracującej w sali klimatyzacji, robi mu się strasznie gorąco i zaczyna się pocić. Profesor wyszedł właśnie zza katedry i zaczął wspinać się stromymi schodami w jego kierunku. Co robić? Co robić? Przyznać się? Sięgnąć po komórkę i ją wyłączyć? Uwaga całej sali w jednej chwili skupiła się na jego rzędzie. Wszyscy patrzyli...nie, nie mógł zrobić nic, zbłaźnić się tak przed całą grupą...Wbił oczy w blat, i udał, że coś zapisuje w zeszycie. Kątem oka dostrzegł, jak Bauman podchodzi do jego teczki, bez skrępowania wyciąga z niej hałasujące ustrojstwo i naciska czerwoną słuchawkę. Wykładowca podniósł aparat w górę. Smith w tej chwili pragnął zapaść się pod ziemię razem z krzesełkiem i blatem, przy którym siedział i nie wychodzić na powierzchnię przez najbliższe tysiąc lat.
- Właściciel albo właścicielka tego piekielnego urządzenia zgłosi się do mnie po zajęciach. - powiedział spokojnie Bauman - Wymyślę stosowną karę - zakończył i schował komórkę do kieszeni, przy wtórze huraganowego śmiechu, który przeszedł przez salę. A potem powoli zszedł na dół i kontynuował wykład, jakby nic się nie stało. John już go nie słyszał. Przybity i załamany, przesiedział resztę zajęć z płonącymi policzkami i wzrokiem wbitym w czubki swoich butów. Odważył się ruszyć dopiero wtedy, kiedy na sali został tylko on i wykładowca, zbierający papiery.
- To pan - Bauman ni to spytał, ni stwierdził i podał Smithowi komórkę. Znad szerokich okularów patrzyły na Johna szare, bystre oczy. Mina wykładowcy pozostała nieporuszona, kiedy tak studiował chłopaka, niczym jakiegoś egzotycznego owada wbitego na szpilkę i oglądanego pod szkłem powiększającym. Kiedy John zaczął pod naporem tego spojrzenia przestępować z nogi na nogę, przez twarz profesora przebiegł jakby cień uśmiechu. - Nie wyczuwam w panu złej woli. Każdemu zdarza się zapomnieć. Tak więc wybaczam - powiedział łagodnie i spojrzał na zegarek - Widuję pana na każdym moim wykładzie, zawsze uważnie słuchającego i notującego. Prawdziwa rzadkość na tej uczelni - odkaszlnął w kraciastą chusteczkę, którą wydobył z kieszeni - Jeśli chce pan odrobić tą karę... - spojrzał znów na zegarek, jakby gdzieś się spieszył - ...to proszę do końca tygodnia zajrzeć do mojego gabinetu. Być może obaj na tym skorzystamy - włożył papiery do teczki i zgasił światło na sali - I niech pan wreszcie oddzwoni do mamy! - dorzucił jeszcze na pożegnanie niespodziewanie ciepłym tonem, śmiejąc się lekko. John, zostawiony sam sobie, stojąc pod zamkniętą salą, westchnął i rad nie rad wybrał "nieodebrane połączenia".

***


Siedział na dworze, w grzejącym, wiosennym słońcu, smętnie żując kanapkę i obserwując przechadzające się po kampusie pary i samotne dziewczyny, z których wiele dało ponieść się nadziei na ciepłą pogodę i paradowało teraz w krótkich bluzkach i jeszcze krótszych spódniczkach albo szortach. Uczucie dyskomfortu po wydarzeniu na wykładzie z chemii mózgu już odpłynęło, zastąpione przez irytację po niedawnej telefonicznej rozmowie z mamą. Kochał ją i szanował, i był jej głęboko wdzięczny za wszystko, co dla niego robiła, nie negowało to jednak faktu, że ze swoją nadmierną troskliwością i przewrażliwieniem potrafiła być dogłębnie wkurzająca. Dzwoniła ni mniej, ni więcej po to, by przekazać Johnowi, że "jakiś podejrzany człowiek się o niego wypytywał" i od razu przeszła do pełnych pretensji pytań - a właściwie podejrzeń - "czy nie wpadłeś w jakieś złe towarzystwo" i "czy czegoś przede mną nie ukrywasz" itp. itd. Chłopak z trudnością usiłował jej wytłumaczyć cokolwiek, i kiedy w końcu mama odłożyła słuchawkę, był więcej niż pewien, że jego uwagi nie tylko nie zostały wzięte pod uwagę, ale jeszcze utwierdziły rodzicielkę w jej - jedynie słusznej, oczywiście - wersji wydarzeń.

Taaak...na pewno słuchał jakiejś szatańskiej muzyki, albo wstrzykiwał sobie marihuaninę z tłuczonym szkłem, a "podejrzani ludzie" to byli agenci FBI, którzy przyjechali go aresztować. Smith z krzywą miną otworzył puszkę coli i upił łyk. Jeszcze czego. Chciałby, żeby jego życie tak wyglądało...no, może nie *aż tak*, ale żeby *jakoś* wyglądało. Tymczasem było ono paskudnie nudne, puste i boleśnie przewidywalne. Jakby z jego najbanalniejszym z banalnych imion - John Smith, chyba nie było nic bardziej zwyczajnego - wiązała się jakaś klątwa, która zamieniła całego życie w szary, monotonny film, bez żadnej akcji i zwrotów fabuły. Wszystko było...no, po prostu było. Nie działo się ani nie znikało, tylko po prostu istniało. John w sumie nie miał złego, czy smutnego życia - właściwie było to życie całkiem w porządku, ale nic poza tym. Nic nie wychodziło poza średni standard. Był człowiekiem, jakich w Mieście miliardy - i to właśnie było najgorsze. Miał marzenia: wielkie marzenia o płótnach pełnych koloru, które malowałby, gdyby wszystko się spełniało; albo te o sławie i docenieniu jego osoby jako specjalisty od ludzkiej psychiki, kierunku, który bez przekonania studiował. Miał też sny, piękne, wyraziste sny o podróżach i lataniu, pełne ruchu, barw i dźwięków. Ale nijak nie przekładało się to na rzeczywiste, szare życie szarego Johna Smitha, szarego studenta w wielkim, szarym Mieście.

Dopił colę i wstał. Olbrzymi zegar na uniwersyteckiej wieży pokazywał, że za pięć minut zaczną się zajęcia. Ćwiczenia z ankiet z wyjątkową jędzą, na które lepiej się nie spóźnić. Zabrał teczkę i marynarkę z ławki, sprawdził, czy tym razem dzwonek w telefonie na pewno jest wyłączony, kiedy dostrzegł, że ktoś bezczelnie pokazuje go palcem. Jakiś chłopak wyciągniętym ramieniem wskazywał Smitha krótko ściętej dziewczynie, ubranej w trampki, bojówki i czarny tanktop. Pewnie po to, żeby się z niego pośmiać...Wzruszył ramionami i zrobił kilka kroków w kierunku sal uczelni, kiedy usłyszał za sobą:
- Heja! Gdzie tak pędzisz, poczekaj! - i dziewczyna podbiegła do niego, zagradzając mu drogę - Violet jestem. Czołem! - podała mu rękę z szerokim, łobuzerskim uśmiechem. Uścisk miała naprawdę solidny. - A ty jesteś John, nie? - Smith był dość zdziwiony tym energicznym powitaniem. Czego taka niezależna laska mogła od niego chcieć? Do startu ćwiczeń zostały trzy minuty, więc powiedział przepraszająco - Spieszę się na zajęcia...- i spróbował ją ostrożnie ominąć.
- Okej, okej! Sekundę! - dziewczyna nie dała za wygraną i wyciągnęła nogi, żeby mu dorównać w marszu - Znalazłam twoje ogłoszenie na Craigslist. Dajesz korki z hiszpańskiego, prawda? Chciałam się zapisać! - Dwie minuty. Prowadząca go zabije. - W sumie tak - odpowiedział, bardziej myśląc o tym, jak wślizgnąć się do sali, a nie o propozycji nieznajomej - Ale nie mam teraz czasu... - jeszcze bardziej przyspieszył, kiedy Violet nagle przytrzymała go za rękę, a w jej oczach zatańczyły psotne iskierki. Zanim osłupiały John zdołał wydukać choć słowo, dziewczyna wyciągnęła z kieszeni bordową szminkę i na odsłoniętym przedramieniu chłopaka napisała szereg cyfr, zapewne numer telefonu - Dobra, leć! - zaśmiała się radośnie, dumna ze swojego dzieła - Jestem na kampusie do wieczora, a potem idę na koncert, więc jakoś się znajdziemy! - zawołała i pomachała mu otwartą dłonią na pożegnanie, a potem odmaszerowała dziarskim krokiem. John jeszcze przez chwilę patrzył za nią, nie bardzo mogąc zrozumieć, co właściwie się stało. Dopiero bicie uniwersyteckiego zegara na pełną godzinę wyrwało go z szoku i pognało na złamanie karku korytarzem w kierunku sali ćwiczeniowej.

Ale się spóźnił, oczywiście.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 15-12-2013 o 23:06.
Autumm jest offline