Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2013, 23:15   #252
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Kryjówka w świątyni czy na cmentarzu była dobra tylko na chwilę. Gomrund wiedział, że jak zaczną broić to sekretne wejście zamkowi odkryją w mig. Czy to węsząc z psami trafią na ich trop, czy to ktoś zobaczy, że pakują się na cmentarz czy też w końcu jakiś tropiciel się znajdzie. Dwa wejścia to dwa razy większe szanse na odkrycie… a wtedy po nich. Musieli działać szybko i dyskretnie. Niestety. Mimo szczerych chęci i argumentacji Dietricha Płomienny obawiał się, że nie będzie mieć czasu na tą kryptę. Poruszanie się po jaskiniach czy w mroku to jedno ale tutaj była potrzebna bardziej hiena cmentarna znająca się na grobowcach niż krasnoludzki górnik… a tam pod karczmą… cóż tam obecność jego umiejętności pozbawiania życia robiła różnicę.

- Rzucę okiem… a nóż Sigmar będzie łaskawy. Orzekł długonogiemu. – Poczekajcie na mnie mając baczenie tylko na okolicę. I nie bawcie się beze mnie!! Krasnolud jak stał tak właściwie wymsknął się do podziemi, wypłukując tylko przełyk gorzałą. Po i przed bitką zawsze go suszyło. Miał zamiar sprawdzić dwie rzeczy po pierwsze grób a po drugie był ciekaw losu ghouli… czy aby na pewno skończyły jak powinny. Co do tego pierwszego to o ile katakumby nie będą rozległe to powinno mu się udać zidentyfikować grobowiec który oparł się szpikożercom. W końcu pozostałe powinny być mocno rozbebeszone. Oczywiście grobowiec o którym mówił przywódca ghouli równie dobrze mógł być na cmentarzu.

Pojawienie się Sylwii jak zwykle go ucieszyło… i jednocześnie zasmuciło. Akurat pod tym cholernym zamczyskiem. Już miał przystąpić do realizacji swojej obietnicy złożonej po jej poprzednim cudownym odnalezieniu się… ale ta się rozbeczała. Cholerne babskie sztuczki. Cholernie tanie… no ale jak mógł wrzeszczeć na beczącą jego Kozę… no nie mógł. – No nie becz Sroczko jedna. Będzie dobrze. Schował się w jakichś opłotkach wciągając w nie Sylwię. Uściskał ją jak dawno niewidziane dziecko i ucałował w czółko. – Pssssyt. Przywołał resztę. Tak by w spokoju mogli zamienić kilka zdań.

- Mają Julitę. Szura odstawiliśmy do miasta… a reszta to totalna porażka. Żałość i sromota szkoda nawet gadać. Zaczął nie wdając się w szczegóły. – Chcemy dopaść tych zakutych durniów i jednego wziąć na spytki. A potem to sam nie wiem. Po prostu nie wiem. Kurwa ich mać… jest źle i możemy dać tutaj głowy… ale musimy ją wyrwać.

Może taki już była jego natura ale trochę przyznał racji Sylwii. Z tego medyka znacznie więcej i łatwiej można było wyciągnąć niż z jakiegoś mutanta czy innego szkaradztwa zapuszkowanego na amen w zbroi. W sumie to nawet można by poczekać aż ta trója wróci do zamku i wtedy na spokojnie zająć się tym konowałem. – Ja bym poczekał na rozwój wypadków. Cichutko i bez wychylania się. Zobaczmy jak to się rozwinie. Jak będzie okazja to im nastukamy a jak nie to weźmiemy się za medyka. Podzielimy się na trzy dwójki i zaczaimy się żeby mieć na widoku karczmę ale żeby nas tak łatwo nie było wypatrzeć. A potem… a potem… hmmm w planowaniu to my jesteśmy słabi jak szpiczaste uszy w piciu. Prawdę powiedziawszy to aktualnie miał mniej pomysłów niż elf włosów na klacie.
 
baltazar jest offline