Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2013, 07:07   #461
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith zaczął się zastanawiać czy coś poszło nie tak kiedy po wrzuceniu opalu do źródła wszystko się uspokoiło, a samo źródło zdawało się być bezczynne. Dlatego skupił się bardziej na rzeczach do przywrócenia. Kiedy zobaczył jak formuje się księga z drogocennymi informacjami uśmiechnął się szeroko. Gdyby nie to, że prawdopodobnie potrzebowałby sporej ilości gotówki do dostania odpowiednich reagentów to możliwe, że miasto nie zostałoby odbudowane tak dobrze jak miało to miejsce. Wizja kobiety była również zastanawiająca tym bardziej, gdyż jej głos zdawał się być nieco znajomy jakby gdzieś go kiedyś słyszał jednak nie mógł sobie dobrze przypomnieć gdzie.
Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać gdyż Dirith szybko powrócił do groty, po której rozniosły się kolejne wstrząsy. Szybko okazało się, że to posąg zmienia się w smoka i z jego wnętrza wykluwa się smok, którym tym razem musiał być Timewalker. Dla pewności zaczął się rozglądać, aby przez przypadek nie oberwać jakimś poluzowanym i odpadającym od jakiejś ściany lub sklepienia kamieniem. Zgarnął też szybko obie księgi, żeby nie wpadły w jakąś szczelinę ginąc bezpowrotnie. Jego rozmiary były imponujące i drow zaczął się zastanawiać jak miałby gdzieś podróżować z bestią tego typu, oraz jak zamierza się wydostać z tych podziemi.
Kiedy smok zniżał łeb cały czas spoglądał w jego ślepia. Może rozjuszonym bestiom nie powinno się spoglądać w oczy, aby ich bardziej nie prowokować, jednak Dirith robił to celowo aby nie okazać słabości, tylko pewność siebie.
- Witam z powrotem wśród żywych i nie przeklętych. - powiedział spokojnie i zaśmiał się lekko. - Jaka jest ostatnia rzecz jaką pamiętasz?

Smok przyglądał ci się chwilę, miałeś wrażenie, że przez jego ślepia przemknął cień wspomnienia, kiedy dotknąłeś opalem Firetide i miałeś wizję walki dwóch smoków. Timewalker wyglądał na ogólnie mało wesołego i sympatycznego kolesia, niezbyt zadowolonego i zagubionego. Smok mocno wciągnął powietrze, targając twoje włosy, po czym lekko fuknął, wypuszczając powietrze, jakby cię wąchał i próbował skojarzyć zapach. Poruszał się bardzo powoli, wręcz ostrożnie.
- Niczego nie pamiętam... - odpowiedział w końcu. - Kim jesteś? Co się stało i dlaczego jestem tutaj?[/quote]
Drow zdziwił się lekko brakiem pamięci smoka, choć starał się tego nie okazać. Zastanowił się przez chwilę nad następną odpowiedzią.
- Nazywam się Dirith. Jestem drowem który właśnie przerwał twoją klątwę i według jednej z teorii prawdopodobnie twój nowy bounder. Nie mam pojęcia jak dawno temu siły bieli ze smokami, elfami czy kim tam jeszcze, jak zwykle prały się z drowami i innymi takimi. O co poszło dokładnie nie wiem, bo nie studiowałem tych legend. Ale z tego co wiem, podobno zdradziłeś swoich braci, a oni ci w zamian konkretnie przyłożyli, porzucili rannego na placu boju i na dodatek przeklęli wiążąc ze źródłem, którego właśnie potrzebowałem użyć. Można by powiedzieć, że obudziłem cie przez przypadek, bo tak na prawdę nie to zamierzałem zrobić. - stwierdził szczerze i bez owijania w bawełnę. Dobrze wiedział, że kłamstwa mogą zirytować każdego, a nie zamierzał przez to ginąć, nawet jeśli jednak smok zginął by razem z nim.
- Szczerze mówiąc bardziej mi to nawet przeszkadza, bo pewnie większość ludzi po wykorzystaniu źródła zrobiłaby z ciebie swoją maszynkę do zabijania i się tobą wysługiwała... ale masz szczęście, że ja nie jestem jednym z takich tchórzy. Po prostu za dobrze się bawię walcząc i zabijając innych własnoręcznie, żeby zacząć się kimś wysługiwać w tym celu. - stwierdził uśmiechając się nieco bardziej jedną stroną ust.
- Dlatego teraz rób co chcesz. Dopóki nie będzie to przeszkadzało w moich planach, mam to gdzieś. Tylko uważaj na fanatyków bieli, jeden z nich był w tej grocie i zamierzał nie dopuścić do twojego obudzenia, a jeśli by do tego doszło to zabić ciebie i kogokolwiek kto użył źródła. Chociaż pewnie bardziej zabić tego kto użył źródła i zabić cie w ten sposób, przynajmniej jeśli ta teoria, że ten kto cie obudzi będzie twoim bounderem jest prawdziwa. Dlatego jak się dowiedzą, że klątwa jest zdjęta to kto wie co mogą próbować odwalić. Mnie i bez tego w większości przypadków próbują nafaszerować strzałami tylko dlatego, że jestem drowem...-
- A jesteś w jaskimi, - stwierdził bardzo odkrywczo. - i jak zamierzasz sie z niej wydostać to nie mój problem. Tylko tyle, żebyś uważał i nie zalał tych jaskiń oceanem pod którym się znajdujemy, bo w efekcie tych legendarnych walk albo jakoś w między czasie miasto zostało przeniesione pod ziemię, zalane oceanem i przeniesione pod ziemię, albo stało się z nim coś podobnego. Dokładnie nie wiem, bo jak mówiłem legendy o tym co tu się działo nie interesowały mnie zbyt mocno poza samym źródłem.

Timewalker słuchał cię uważnie. Momentami wyglądał na zaskoczonego i rozbawionego. Pewne twoje słowa wywarły na nim większe wrażenie, jego źrenice wyraźnie drgnęły.
"Chociaż pewnie bardziej zabić tego kto użył źródła i zabić cie w ten sposób..."
- Dziękuję zatem za zdjęcie klątwy - powiedział jakoś tak z rozbawieniem i złowrogim zadowoleniem. - Czyli... twierdzisz, że... - obrócił lekko głowę, przyglądając ci się lepiej i kontemplując. - Twoja śmierć spowoduje moją...? - wyraźnie nie ucieszył się z tego faktu. - Może zatem... powinienem otoczyć cię szczególną opieką, aby nic nie uszkodziło twojego cennego ciała...?
Podejrzanie jakoś ci się przyglądał. Nie miałeś najlepszego przeczucia. W końcu, co ty sam byś zrobił, gdyby się okazało że np. jesteś bounderem z jakąś... myszą i jej śmierć spowoduje twoją...?

- Jeśli jesteś nic nie wartym tchórzem, to możesz spróbować... - stwierdził zimno. - Gwarantuje, że na niewiele się to zda, bo jak będziesz mnie chronić przed innymi to zacznę walczyć z tobą, tylko dlatego żeby się nie nudzić... -
- O moje życie możesz się nie martwić. Sytuacji w których otarłem się o śmierć, albo próbowano mnie zabić było więcej niż jestem w stanie spamiętać, a jak widać miewam się całkiem nieźle. Poza tym, nawet drowy umierają ze starości, więc tak czy siak żyć wiecznie nie będziesz.

Timewalker słuchał uważnie. Mruknął krótko, podnosząc nieco głowę.
- Walczyć ze mną...? - po czym dodał pocieszająco i obiecująco - Dlaczego miałbym chcieć walczyć ze swoim bounderem, który uwolnił mnie od klątwy? To ci, którzy ją na mnie rzucili, są moimi wrogami! Śmierć ze starości ymmm... Więc zostało mi mało czasu - westchnął wręcz teatralnie.
Wyprostował się i spojrzał na sufit groty. Powoli wyciągnął prawą łapę w twoim kierunku, jakby chciał, żebyś na nią wszedł.
- Tak czy inaczej, zostało mi mało czasu, więc nie mam zamiaru go tracić.
No w sumie... Jak on niby stąd wyjdzie? Na pewno nie przeciśnie się przez wejście i tunele!....
- Jeśli to co mówisz jest prawdą... - skinął znów łapą.

- To oboje jesteśmy w nie do końca komfortowej sytuacji. Szczególnie jeśli zamierzasz wypowiedzieć wojnę nie wiadomo komu kto jest odpowiedzialny za tą klątwę. Jeśli twoi wrogowie dowiedzieliby się kto jest twoim bounderem, to sprowadziłoby to na mnie sporo kłopotów, które zapewne przeszkadzałyby mi. Nie wspominając już o tym, że byłoby to przeciwieństwem tej szczególnej opieki jaką chciałeś mnie obdarzyć i mogłoby to się zakończyć moją śmiercią... - Dirith powiedział z lekkim niesmakiem.
- Nie żebym miał coś przeciwko zabijaniu kolejnych zabójców wysłanych po moją głowę, ale nie wiem czy czy poradziłbym sobie z całą armią na raz. Zależy jeszcze jak zdesperowani byliby ci wrogowie żeby mnie ubić. - stwierdził spokojnie po czym zaczął się odwracać bokiem i spokojnie odchodzić od smoka.

- Moment, chciałbym się jeszcze trochę rozejrzeć po tej jaskini. - powiedział Dirith po pierwszych krokach jeśli smoka nadal się niecierpliwił i ruszył dalej zamierzając mimo wszystko spróbować znaleźć obozowisko Anariona. W końcu jakoś w tej grocie musiał mieszkać, a wątpił żeby przez cały czas siedział w jakimś kącie bez żadnych innych rzeczy poza ekwipunkiem noszonym na sobie i modlił się do tego całego światła, czy kto wie czego jeszcze. Tacy fanatycy pewnie czasami się zdarzali, jednak drow szczerze w to wątpił. Szukał w pierwszej kolejności jakiegoś plecaka w którym mógłby schować księgi o ile nie miał ich jak inaczej przenosić. Dalej jakiejś liny oraz innych przydatnych rzeczy mogących się znajdować w jego obozowisku. Przewertował także wszelkie księgi jakie znalazł jeśli jakieś były oraz szczególną uwagę zwrócił na notatnik Riktela czytając go nieco bardziej uważnie. Zbadał także drugą księgę aby dowiedzieć się co jest w niej zapisane.
Dopiero po tych czynnościach był gotów rozważyć powrót do Timewalkera i wejście do jego łapy.
- Co zatem zamierzasz smoku? - zapytał i po chwili zaryzykował wejście do jego łapy. Jeśli było trzeba, to pomógł również Kiti do niej wejść i czujnie czekał na dalszy rozwój wydarzeń będąc gotowym do wykonania uniku jeśli Timewalker postanowiłby spróbować zgnieść go w swojej dłoni.
Dalej pozostawała już tylko podróż powrotna na powierzchnię, więc można było spróbować się przekonać o co Timewalkerowi chodzi. W końcu i tak czy siak mogło to zająć wiele czasu, a kto wie czy smok nie okaże się w tym pomocny. Dirith pozostawał jednak bardzo czujny, na wszelki wypadek. Będąc z natury podejrzliwy nie do końca ufał smokowi, tym bardziej po tonach jakich czasem używał. Domyślał się również, że Timewalker samemu może nie do końca mu ufać dlatego teraz mogło się wydarzyć w zasadzie wszystko.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline