Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2013, 16:08   #6
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Odkąd znikła moc, która chroniła ludzi przez wszelkimi istotami pokroju wampirów, wilkołaków czy Tony’ego, minął już jakiś czas. Ambasador piekła na ziemi czuł się tutaj dobrze. Cały czas bawił się ludźmi, ich głupotą, słabościami. Przykładowa bójka w barze o dziewczynę, sprowokowanie kradzieży, wywołanie kłótni … to było jak małe piwo dla Marchinga. Żeby się dobrze bawić potrzebował codziennie przynajmniej kilku tego typu rozrywek.

Dziewczyna o ciemnych lokach opadających na jej plecy była wściekła. Za jej paznokciami znajdowały się komórki naskórka napastującego ją mężczyzny. Bluzka, zakrywająca jedynie piersi oraz ramiona była już nieco naderwana ukazując coraz więcej ciała, którego tak bardzo pożądał wpatrujący się z nią dewiant. Jego spojrzenie przypominało wzrok wygłodniałego wilka oglądającego ranną sarnę. Wyszczerzone zęby, trzęsące się oczy, głośny sapiący oddech, dziwna pozycja. Ona natomiast zarówno bała się jak i była odważna. Nie miała ochoty skończyć jak spora część kobiet, dla których los nie był łaskawy odkąd zgasło słońce. Okazało się, że potwory takie jak chodzący umarli czy inne plugastwa nie były takie złe jak monstrum obudzone w człowieku. Taka była natura tych stworzeń, a inny przedstawiciel ludzkiej rasy po prostu wybrał taki żywot. To właśnie było przerażające.

Siedzący na zniszczonym hotelowym balkonie Tony obserwował całą sytuację. Pod nosem mruczał to i owo.
- No śmiało. Jest twoja. Bierz się za nią. Kto inny jak nie ty jesteś tutaj facetem. – szepnął do siebie.
Zupełnie jakby mężczyzna na dole usłyszał te słowa. Doskoczył do kobiety, szarpiąc się z nią chwilę. Kolejna symfonia krzyków i pojękiwań dotarła do uszu Tonego. Czuł się jakby właśnie palił porządne kubańskie cygaro.
Z dołu dało się usłyszeć odgłos rozrywanego materiału. Po raz kolejny kawałek bluzki wylądował gdzieś na ulicy. Tak samo jak dwie minuty temu na twarzy mężczyzny pojawiła się kolejna krwawa pręga od paznokci. Broniła się.
Tony wziął płytki oddech. Już chciał szepnąć kolejne kilka słów. Jednak opierając się o barierkę coś przykuło jego uwagę. Jakiś wewnętrzny głos. Niczym lata temu. Zamknął oczy i poczuł drganie pod jego koszulą. Pentagram dostał jakby ataku. Zaczął robić się czerwony i jakby jakaś siła zaginała przestrzeń wokół niego. To przestawało być przyjemne.
Mężczyznę na dole opuściło nienaturalne pragnienie, kobieta wykorzystała tę okazję i uciekła. Po paru sekundach na dole został jedynie niedoszły gwałciciel. Tonego… coś wessało. Dało się jedynie usłyszeć jakieś dziwne słowo w potwornie brzmiącym języku.

* * *

Pojawił się w jakimś innym miejscu. Naszyjnik dalej emanował energią. W głowie Tonego słychać było jedynie jego prawdziwe – to piekielne imię. Dopiero po chwili trzymania się za głowę zaczęło docierać do niego cokolwiek z zewnątrz. Cała materia jaka go otaczała była obca. Nie znał tego miejsca, nikt nigdy go do niego nie przysłał. Po szybkim rozeznaniu jego słuch zarejestrował jego ziemskie imię.
Po krótkim nieco denerwującym Tonego monologu demona zamkniętego w ciele blondyneczki w końcu przyszedł czas na to, aby Marching się w końcu odezwał.
- Po cholerę mamy przywracać słońce? Dobrze nam tutaj. Co prawda mamy konkurencję, jednak… miło jest czasem popatrzeć jak inni pracują. – powiedział w końcu z nieco jakby zniesmaczoną miną.
Chwilę później dodał ciszej, z delikatnym uśmiechem:
- Przekonaj mnie
 
__________________
Sanity if for the weak.
Aeshadiv jest offline