Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2013, 21:34   #64
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
- Że co? – Zatrzymał się Rubus w pół ruchu podniesioną nogą gotów przesadzić okno i spojrzał na Francesco zdezorientowany. – Jak to?

Zapytał zdezorientowany. Przez chwilę słuchał z uwagą ale krzyk rannego zmusił go do spojrzenia przez okno. Na piersi postrzelonego chłopa rozlewała się czerwona plama krwi. Reszta chłopów zwolniła nie bardzo wiedząc czy gonić zabójcę czy ratować druha. Spojrzeli w kierunku guślarza. Ten im tylko machnął by gnali dalej i zniknął w głębi pokoju.

- Mów dalej i choć za mną. Umiesz rozpalić szybko ogień? Gdzie to?

Pognali na dół ale Rubus zamiast skręcić w kierunku skąd przyszedł czarodziej pobiegł na podwórzec karczmy gdzie pobiegli miejscowi. Przykląkł nad rannym i bezceremonialnie zajrzał pod niego lekko go odwracając nie przejmując się krzykami rannego.

„Kula nie przeszła. Krwią nie rzyga. Tsza by rozciąć wyciągać. Ale jak poleży spokojnie to do wieczora podycha na pewno.”

Rubus rozejrzał się za małym kawałkiem drewna lub kamienia wielkości dużego orzecha owinął go bandażem. Zalał dziurę spirytusem i używając obandażonawgo kamienia jak korka zatamował krwawienie owijając resztą tkaniny ciasno bark. Wieśniak gdy tylko polał go alkoholem zemdlał.

- Dobrze że zemdlał nie będzie się ciskał. Będzie tsza po niego wrócić jak skończymy z Olafem i resztą. Bo to co mu zrobiłem to tak na teraz by nie skapciał od upływu krwi. Teraz szybko. Prowadź!

Pobiegli w dwójkę zrujnowanymi ulicami miasta Cesco prowadził. Znaleźli ich tak jak leżeli. Pięciu bladych jak kreda ochlapusów. Leżących jakby lalki którym obcięto sznureczki.

- Chlali to gówno. - Cesco wskazał butelkę, która leżała tam gdzie ją zostawił. - Zwędzili to z jakichś rozbitych wozów. Nie znam się, ale alkohol to to nie był. Nie śmierdział bimbrownią, tylko laboratorium alchemicznym. Kojarzysz methin?

Rubus odłożył swoje tobołki wiedząc że się natrudzi przy tych ochlapusach. Po kolei przyłożył ocho do klatki piersiowej każdej z ofiar trunku i posłuchał. Następnie powąchał zawartość butelki a nawet spróbował kilka kropel specyfiku

- Methin eee… nie bardzo ale śmierdzi gorzej niż berbelucha starego Jurga. Po jego gorzale ludziska też leżeli jak ci tutaj a niektórzy pono na oczy sabieli potem ino nie po jednej flasze… na pięciu. To faktycznie musi być jakieś alchemiczne gówno.

Wyją rzeźbioną drewniane łyżkę nad którą się ostatnio męczył, westchną jakby z żałością i zaczął działać.

- Najlepiej ich obudzić nawet na chwile i zmusić by wyrzygali to świństwo. Podtrzymaj go, o tak za brzuch.

Ustawili wieśniaka w miarę do pionu po czym Rubus staną zboku wieśniaka wymierzył mu siarczystego policzka aż głowa odskoczyła. “Nieprzytomny” zajęczał i zamamrotał coś os suczych synach. Nim zemdlał, medyk nie przejmując się klątwami wsadził mu łyżkę w gębę i nacisną język.

- Teraz. - Zawołał na czarodzieja

Ochlapus rzygną strumieniem żółci śniadania i paskudnej mętnej walącej gorzelnią cieczy. Podobnych zabiegów wykonali pięć ze zmiennym szczęściem. Dwóch nie udało się docucić.

- A teraz czym się trujesz tym się lecz.
- Powiedział z mściwą satysfakcją guślarz widząc miny półprzytomnych chłopów gdy poczuli zapach prawdziwego zdrowotnego spirytusu. Niestety jednym z dwóch nadal nieprzytomnych był Olaf.

- To wszytko.
- Wskazał smętnie na nadal leżących bez ducha mężczyzn - Może ta Babcia Moher coś więcej uradzi. Pomóż mi chociaż Olafa do obozu zanieść.
 
harry_p jest offline