Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2013, 17:05   #10
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację

Skłon, skłon, wymach, wymach, marsz… Jeszcze miesiąc temu Annie wyśmiałaby każdego, kto zasugerowałby, że będzie zdolna robić coś regularnie. Wyzwaniem było dla niej systematyczne zażywanie leków lub nakładanie na noc kremu, nie mówiąc o porannych ćwiczeniach (zwłaszcza, że była potwornym śpiochem). Wyglądało jednak na to, że przeprowadzka do Miasta przestawiła w Annie jakiś przełącznik. Pobudka o siódmej, krótka rozgrzewka, przekąska (zaraz po wstaniu ciężko jej było wcisnąć w siebie coś więcej niż mleko ze śmieciami) i jogging - psioging, jak go nazywała patrząc na buszującego w krzakach Mroka - a dopiero potem robota. Dawniej zapadałaby w fotelu przed komputerem w szlafroku, wstając za pięć ósma i krusząc na klawiaturę kanapką z dżemem lub miodem, popijając kakaem (które jako jedyna ciecz zdolne było unieruchomić jej wielkie, czarne klawisze). A teraz...
- Robi się z ciebie prawdziwy japiszon - mruczała otwierając drzwi do loftu i puszczając przodem labradora. Mieszkanie było piękne - jasne, przestronne i (wbrew pozorom) ciepłe. Zwierzaki miały tu gdzie się wyszaleć, choć pewnie tęskniły do domu z ogrodem jej rodziców. Przynajmniej Mrok, bo Sheeba - czworonożne dziecko miasta - nie mogła się odnaleźć w tym zielonym ołpen spejsie.
- Ale z żarciem to muszę przystopować - mruknęła patrząc na opakowanie “zdrowego” musli Tomka pełnego “witaminy E”. Dobrze, że się kończyło. - Od jutra płatki owsiane i własny chlebek, a nie jakieś sztuczne syfy.

Sheeba mruknęła potakująco, ocierając się o jej nogi po czym ruszyła do miski Royala. Zawsze lubiła jeść w towarzystwie. Kobieta zrobiła sobie stos kanapek i usiadła przy stole. Po przyjeździe, mimo wewnętrznych oporów, przemeblowała nieco mieszkanie przyjaciela, przysuwając do ściany kuchenny stół oraz (nie bez trudu) do kąta przy oknie duże biurko. Mieszkanie może i było piękne, ale ona wolała nie mieć nieokreślonej pustej przestrzeni za plecami. Do tej pory tego typu lokale z przyjemnością oglądała najwyżej na zdjęciach w katalogach, preferując raczej swojskie, przytulne mieszkania, zapchane książkami i wygodnymi fotelami. Teraz ciemne kąty nie kusiły wcale a wcale.
- Kuchnia - to jedyne co powinno być w mieszkaniu duże, o! - tutaj kuchnia ciągnęła się na jakieś… osiemdziesiąt metrów? Sto? Nie wspominając o innych pomieszczeniach. - Ciekawe kto to wszystko sprząta…
Na razie musiała sprzątać sama, zwłaszcza gdy zwierzaki dostawały szwunga i zaczynały latać po ścianach. Po przyjeździe pierwszej kolejności starannie zabezpieczyła lub pochowała wszystkie rzeźby, pamiątki z podróży i inne łatwo tłukące się rzeczy Tomka. Obrazów, zgodnie z prośbą, nie ruszyła - i teraz ma za swoje.
- No i co, głupia babo? - fuknęła do kotki.
- Meh! - Sheeba zadarła ogon i pomaszerowała ułożyć się na leżącym w słońcu psie.
- Ja ci dam “meh”, cholero jedna! - burknęła Anna z rozpaczą oglądając obraz. Jak na jej gust był trochę creepy, no ale ani ona go robiła, ani będzie kupować. Dobrze, że to zdjęcie a nie malowidło; zawsze można wydrukować ponownie.
- Co nie znaczy, że możesz go niszczyć! - warknęła, a kotka spojrzała na nią spode łba, energicznie ugniatając wszystkimi czterema łapami bok Mroka, który znosił tę “pieszczotę” ze stoicyzmem właściwym jego rasie. No jak nie, jak tak?!

Anna odwróciła się od kota i ze zdumieniem spostrzegła tkwiący w ścianie sejf. Westchnęła znów i zaniosła obraz do składzika, w którym Tomek trzymał materiały do pracy, obejrzała dokładnie ścianę, wcisnęła w dziurę kołek i powiesiła tam puste płótno. Wykąpała się i zamyśliła. Kurcze, może by jednak zdjąć i resztę dzieł przyjaciela? Wiadomo co temu kotu odbije?
Piknięcie komputera przerwało dywagacje. Z mokrymi jeszcze włosami klapnęła przed kompem. Propozycje pracy. Od razu dwie. I dobrze.

Wydawnictwo Licze:
Cytat:
Od: p.stefaniuk@wydawnictwolicze.com.pl
Do: a.wierzbowska@wydawnictwolicze.com.pl
Temat: Korekta
Załączniki: sen.rtf

Pani Anno,

Przesyłam Pani surowy tekst książki popularnonaukowej "Między jawą a snem: czy istnieją granice wyobraźni?", o którym wcześniej Pani wspominałam. Na razie wystarczy korekta; autor jeszcze nie zdecydował o formie graficznej wydania. Proszę pamiętać, że jest to projekt całkowicie prywatny i Wydawnictwo nie ma dużego wpływu na zachcianki zleceniodawcy. Z jakiś powodów autor zażyczył sobie, żeby korekta i skład były zrobione w Mieście i nie pozostaje nam nic innego, jak uszanować to żądanie. Jeśli zamierza Pani opuścić Miasto przed złożeniem nam poprawionej wersji tekstu, proszę nas poinformować o tym fakcie z wyprzedzeniem.

Z poważaniem
Patrycja Stefaniuk, Wydawnictwo Licze
- Popularnonaukowej, jasne… pewnie więcej tam oczekiwanej przez autora popularności niż nauki. I jeszcze zachcianki... - Anna już wiedziała, że to będzie THE AŁTOR, czyli taki co wybiera, przebiera, a potem i tak staje na wyśrodkowanych rozdziałach, nieśmiertelnym Timesie oraz kupie poprawek w te i nazad. Norma. Wywróciła oczami i kliknęła kolejną pozycję w skrzynce.

Gazeta Metropolis
:

Cytat:
Od: naczelny.historia@metropolis.com
Do: annaw.foto@metropolis.com
Temat: Nowy cykl reportaży

Pani Aniu,
Zgodnie z ustaleniem kolegium redakcyjnego, podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu nowego cyklu artykułów pt. "Historia wokół nas". Będzie on dotyczył dziejów oraz zabytków Miasta i ukazywał się raz w miesiącu, jako osobny artykuł na łamach naszego pisma. Tekst będzie opracowywany osobno; Pani zadaniem jest zdobycie ciekawych materiałów zdjęciowych i wstępne zebranie informacji na miejscu. Pierwszym tematem jest Uniwersytet w najstarszej dzielnicy miasta. Szczególnie interesujący wydaje się wydział nauk ścisłych, a konkretnie wydziały biologii i medycyny. Podobno w zamierzchłych czasach przeprowadzano tam jakieś dziwaczne eksperymenty rodem z tanich filmów grozy, a używana do nich maszyneria wciąż stoi w piwnicach uczelni. Proszę się zorientować w temacie, redakcja oczywiście zapewnia Pani pełną "obsługę administracyjną".

Udanych łowów!
L.J., red. nacz. działu "Historia"
To było trochę dziwne. To ma w końcu pisać czy fotografować? O ile wiedziała Tomek robił jedno i drugie, ale - w przeciwieństwie do Anny - miał dryg do ludzi i luz w języku, który sprawiał, że potrafił dogadać się praktycznie z każdym.

- Niechcemisieeee, niechcemisieeeee… - przeciągnęła się na krześle, zerknęła na zasłonięta pustym płótnem ścianę i odpaliła indyka. Może i nie znała greki, ale nie raz i nie dwa składała książki w tym języku, więc transkrypcja nie była problemem.
- Font: Graeca, tabela znaków… γ ν ῶ θ ι σ ε α υ τ ό… i wujek google mówi nam: “Know thyself".
Anna zapisała tłumaczenie w swoim ulubionym notesie (mimo wszystko wolała papier od windowsowskich sticków) i dodała pod spodem P _ _ _ _ .
P A C A N, uzupełniła i zachichotała. Nie miała zamiaru buszować w skrytkach przyjaciela, ani rozwiązywać egzystencjalnych zagadek. Zamiast tego kliknęła przycisk ołówka w Thunderbirdzie i wklepała krótką notkę:

Cytat:
Tomciu,
przybyłam, zobaczyłam i póki co mi się podoba Tego mi było trzeba; wielkie dzięki, na prawdę. Za robotę w gazecie również; mam nadzieję, że mnie nie zareklamowałeś za bardzo i nie spodziewają się takich odjechanych fotek jak Twoje.

No i właśnie, apropo fotek - niestety Sheebie również podoba się mieszkanie, ze ścianami włącznie, toteż jestem zmuszona albo obciąć jej łapy, albo zdjąć płótna ze ścian. Sam rozumiesz, że pierwsza opcja jest mi bardziej niemiła niż druga. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, starannie je owinę. Niestety ta czarna gadzina zostawiła już swój ślad na tym zdjęciu naćpanej modelki znad sejfu. Oczywiście pokryję koszt powtórnego druku. Bardzo Cię przepraszam, schowam co się da by nie narobiła więcej szkód.

Mam nadzieję, że dobrze się bawisz odkrywając siebie. Tylko nie odkryj za dużo bo Cię zamkną za ekshibicjonizm.

Buziaki,
Anna
Dopisała adres, temat, kliknęła "wyślij", siorbnęła herbaty i westchnęła. Robota czekała.
 
Sayane jest offline