Dalej nie wiedząc, jaką rolę będzie w stanie odegrać w przedstawieniu Roba Bryan wziął butelkę z wodą rzucając ciche "Bóg zapłać", nie przejmując się zbytnio czy mężczyzna usłyszał. Księdzu wydawało się, że musi być blady jak ściana, jak bardzo przerażona ściana. O ile na przebudzenie się w zrujnowanym świecie był mniej lub więcej przygotowany za sprawą wybujałej wyobraźni to teraz czuł się po prostu zagubiony. Postanowił nie ingerować za bardzo w sam akt porwania i ewentualnego, o zgrozo, zabicia niewinnego dziecka a jedynie wspomóc pozostałych w przypadku dużego zagrożenia, czuł się za nim bowiem w pewien sposób odpowiedzialny. Poza tym postanowił ochrzcić dziecko, by było choć w ten sposób gotowe na powitanie stwórcy. Lecz w głębi duszy zastanawiał się, czy aby nie wybrał prostszej drogi?..
Pewne ukojenie przyniósł mu widok znajomych przedmiotów które odebrał od doktora, zwłaszcza jego różańca i modlitewnika. Paciorki włożył do kieszeni a książkę ukrył na piersi, w kieszeni sutanny i zabrał się za przejrzenie reszty swojego dobytku, z którego na pierwszy rzut oka niczego nie brakowało. Nie były one niczym niezwykłym a już w obecnych czasach mogły nawet konkurować o tytuł bezużytecznego śmiecia, jak choćby zdjęcia jego rodziny i rodzinnych stron. Westchnął, chowając je w połach sutanny i ruszył na dół, na spotkanie z brutalnym nowym światem. Panie... Prowadź swego sługę po słusznej ścieżce, bowiem dziś Twa opieka jest mi wyjątkowo potrzebna.-pomyślał desperacko, czując już powoli krew oskórowanego zwierzęcia zdobiącą "recepcję". |