Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2013, 11:08   #62
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Mogę podesłać kumpla czy dwóch. Takich co znają Jin-Tieo. Odpowiada?
- Si carino. Gracias. Chociaż miałam nadzieję, że przy okazji zobaczę ciebie. Stęskniłam się. De todos modos, na noc wróć do domu! Nie wybaczę jeśli się chociaż nie przywitasz. Pogadamy sobie... o takich tam. Bien?

Rozmowę zakończyło kilka głośnych cmoknięć i latynoskie trajkotanie które znaczyło mniej więcej tyle co wyrzucone na jednym tchu "pa, pa, pa, buziaki, ściskam, bądź grzeczny, zabij wszystkich złych skurwysynów, którzy staną ci na drodze, nie chodź głodny i nie zapomnij popijać pigułek dużą ilością płynów". Co gorsze to ostatnie, choć wypowiedziane radośnie jak cała tyrada, nie było żartem. Felipa zastanawiała się jak Bullet radzi sobie ze swoim PTSD. Przez ostatnie miesiące kiedy dręczyły go problemy ze snem to nikt inny jak Felipa przybiegała z sąsiedniego pokoju tłumacząc mu, że cokolwiek przeżył w wojsku już nie wróci. Czasem zupełnie przysłaniało mu rozsądek i zapadał się w swoje koszmary ale Felipa ciepłym słowem i swoją kojącą obecnością zawsze wyprowadzała go w końcu na prostą. Aż do ostatniej akcji dla Corp-Techu po której zmyła się z Waltersem zostawiając swoich chłopców samych sobie. Obaj, i Bullet i Wayland, byli na swój sposób silni. Ale i obaj byli od niej, od Felipy zależni. Wypięła na nich swoją latynoską opaloną dupę wychodząc z założenia, że sobie poradzą. A teraz, znacznie po fakcie, zaczęła się zastanawiać czy się nie myliła.
Z zamyślenia wyrwała ją analiza hakera.

Całe szczęście, że Wayland odebrał jej kość z danymi zanim rzeczywiście coś zepsuła. W kilka chwil obrysował chociaż kontury możliwości i rzucił delikatne światło na sprawę.
- No dobrze. Jak tylko Bullet podeśle mięśniaków odstawię cię do domu. Podepniesz się pod kompa i dobierzesz do tych plików. Jak się okaże co to właściwie jest zdecydujemy co dalej.

Nie mogła zapanować nad mimiką twarzy i uśmiechem, który układał się w przepraszający grymas. Była suką zostawiając ich samych, po tych wszystkich latach, kiedy dbali o siebie bezwarunkowo. To cud, że w ogóle chcą z nią gadać. Szczególnie Michael... Gdyby zliczyć wszystkie rozczarowania jakich była przyczyną... No ale nadal była jego Felipą... Tą samą pyskatą królewną sierocińca, która podeszła do niego pierwszego dnia jego małoletniego zesłania mówiąc żeby się nie bał, że nie jest tu aż tak źle jak by się mogło wydawać. Był wtedy niższy o głowę od swoich rówieśników. A o dwie od Buletta. Trzymał się na uboczu zdecydowanie lepiej dogadując się z maszynami niż z ludźmi, chociaż ich dwójkę zaczął tolerować, a później... Później zawiązali swoje uroczyste trójprzymierze. Że zawsze będą się o siebie troszczyć, bo reszty świata zwyczajnie nie obchodzą.
Dios mio... Czy od tamtego czasu na prawdę cokolwiek się zmieniło?
 
liliel jest offline