Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2013, 12:19   #7
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

Ani Echo, ani Ezekiel nie widzieli wszystkiego. Ezekiel widział jednak więcej i to jego osąd ich prowadził. To on decydował, gdzie mają zmierzać by uratować kolejne istnienie.
Tym razem jednak, Echo wątpiła.
Zaczęło się, jak zwykle. Ezekiel omiatał spojrzeniem swych mnogich oczu świat i medytował. Echo czekała, aż powróci do niej duchem i wyznaczy kierunek. Trwało to długo, ale nie pierwszy raz Ezekiel kazał jej czekać. W końcu się rozbudził. Zdał się swej towarzyszce zaniepokojony, ale nie naciskała.
A może powinna była.
Wskazał nowy cel. Echo nie była zbyt biegła w geografii świata ludzi, jednak zdążyła się przez ostatnie lata wiele nauczyć. Miejsce, które obrał Ezekiel było odległe i niebezpieczne. Czyż bliżej nie było wielu potrzebujących?
Ten potrzebował ich bardziej.
Echo nigdy nie poddawała w wątpliwość osądu swego partnera. Postanowiła, że i tym razem jeszcze na to nie pora.
Wyruszyli w drogę bez zwłoki. Dzięki dalekowidzącym oczom Ezekiela dostrzegali zagrożenia zawczasu i unikali ich zmyślnie. Ani razu nie byli zmuszeni podnosić ręki na inną istotę. Gdy jednak dotarli do miasta, Echo zmartwiła się nie na żarty. Paryż był we władzy najpotężniejszych z potężnych kainitów. Z pewnością, nawet Ezekiel nie był w stanie ukryć ich przed czujnymi i wrażliwymi nosami krwiopijców.
Musieli się spieszyć.
Echo zaprotestowała jeszcze raz, choć wiedziała, że upór jej towarzysza bywa niepokonany.
Weszli pomiędzy potwory.
Nie sięgnęły ich pazury, ani kły.
Dotarli do Kościoła Świętego Serca. Fasada była nietknięta. Żaden potwór nie mógł tknąć Sacre Coeur. Zbudowane z soli i żelaza, na planie kręgów, run i symboli, było fortecą Michalitów, ich największym skarbem. A mimo to, było opuszczone. Echo wyczuła woń śmierci.
Żaden potwór nie wszedł do środka, ale i żaden Michalita nie wyszedł żywy. To jedno było pewne.
- Tam? - zapytała, niedowierzając - To przecież cmentarzysko.
- Tam - odparł on i po raz pierwszy wyczuła w jego głosie nutę desperacji i czegoś drugiego, czego nie potrafiła zidentyfikować.
Weszli do środka. Ktoś z pewnością ich zobaczył. Nie można było wkroczyć do Świętego Serca niezauważonym. Potwory musiały tu mieć swoich szpiegów. Gdyby Echo była na ich miejscu, nie spuszczałaby Kościoła z oka.
Gdy weszli do środka, odór rozkładu nasilił się. Jej wcześniejsze przypuszczenia szybko okazały się prawdą. Nawę zapełniały ciała. Wychudzone, zeschnięte zwłoki, zwrócone były twarzą do ołtarza. Wszystkie ściskały w powykręcanych czasem palcach pistolety. Wszystkim brakowało sporej części czaszki.
A jednak z taką nadzieją spoglądały w malowaną twarz Syna Bożego, wznoszącego się nad ołtarzem z rozpostartymi do lotu ramionami.
Ezekiel ponaglił ją. Nacisnęli odpowiednią rzeźbioną lilię i wślizgnęli się do tajemnych korytarzy Zakonu. Dopiero po chwili bładzenia w całkowitych ciemnościach, gdy zdani byli znów tylko na spojrzenie Ezekiela, Echo zaprotestowała.
- Tu nikogo nie ma… wszyscy dawno nie żyją…
- To nie prawda - odparł jej przewodnik i jak na zawołanie z głebi podziemi dało sięsłyszeć miarowy, donośny dźwięk - Ktoś tu jest.
Ruszyli za sygnałem, prosto do źródła.
Echo za wszelką cenę starała się powstrzymać drżenie swej ludzkiej powłoki. Bała się.
Ciemności? Tego co się w niej kryje? A może tego, któremu powinna bezgranicznie ufać, a który ukrywał przed nią jakieś tajemnice? Od samego myślenia o tym mogła rozboleć głowa.
Znak człowieczeństwa. Anioły nie znają fizycznego bólu, choroby i słabości.
Irytujące staccato z każdym krokiem robiło się głośniejsze. Zbliżali się. Echo obserwowała otoczenie bardzo uważnie. Lochy, dotarli do miejsca odosobnienia. Drzwi większości cel były szeroko otwarte, martwe istoty wszelkich kształtów i rozmiarów wisiały w łańcuchach. Michalici musieli je zabić nim sami odebrali sobie życie. Jednak łomot świadczył, że nie pozbyli się wszystkich śmieci. Dlaczego? Kto czekał na nich w ostatniej celi?
Drzwi były ulane z litego żelaza. Podobnie ostaczająca je framuga. Zamki wbudowane w konstrukcję były srebrne. Srebro i żelazo tworzyły natchnione wzory na ścianach. Na kamieniach zbierała się sól. W środku ktoś był.
Ezekiel chciał coś jej powiedzieć, próbował ją odwieść od spojrzenia przez niewielki wizjer, ale nie słuchała. Przywiódł ją tutaj pod pretekstem pomocy potrzebującemu. W tej celi nie mogło być nikogo godnego pomocy anioła.
W środku było ciemno. Prócz nieziemskiej zielonej poświaty wypełniającej celę nie było nawet promyka światła. Mimo to, siedząca na samym środku pomieszczenia postać była wyraźnie widoczna. Czarne włosy, długie członki, blada, zabarwiona chorobliwym odcieniem skóra, szmaty osłaniające resztki godności i kajdany splecione ze srebra i żelaza, które wżerały się w ciało i zatruwały krew, uderzające miarowo o posadzkę.
- Musimy mu pomóc - Echo usłyszała słowa Ezekiela - To Wieczny Tułacz.
Nie trzeba było jej więcej tłumaczyć. Wieczny Tułacz, pierwszy morderca, pierwszy bratobójca, naznaczony piętnem, skazany na niekończące się cierpienie istnienia. Nie posiadał żadnych nadludzkich mocy, prócz niepodważalnej nieśmiertelności. Wampiry, którym wydawało się, że od niego pochodzą myliły się, Kain był tylko pokutnikiem.
Echo nie zdawała sobie sprawy, że został schwytany i uwięziony przez Michalitów.
- Zna całą historię ludzkości. Może wiedzieć, jak… - świadomość Ezekiela zawahała się. Widocznie nawet on nie był pewien powodzenia swego tajemnego planu - Może nam pomóc.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline