Wątek: Stara Kamienica
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2007, 14:26   #59
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
Shawn wrócił się do zaparkowanej nieopodal limuzyny po ciepły, skórzany płaszcz. Okrycie nie tylko doskonale chroniło przed zimnem ale było specjalnie dostosowane do 'niebezpiecznego' trybu życia gangstera. Specjalna podszywka doskonale chroniła przed kulami, przynajmniej tymi małego kalibru. Shawn nie lubił kamizelek kuloodpornych, gajer przez nie źle leżał i psuł, tak ważną dla Ventrue, siłę prezencji.

- Rozejrzę się tutaj a ty przywieź mi jakieś żarcie 'na wynos'. - uśmiechnął się paskudnie do Ralpha.
- Jasne Szefie, tak jak lubisz. - Goryl odpalił potężny silnik cadillaca i ruszył w sobie wiadomym kierunku.

Mafioso postanowił pobieżnie zwiedzić kamienicę i w międzyczasie zadecydować jak zagospodarować obiekt. Zależało mu na szybkim rozpoczęciu prac modernizacyjnych. Wszystko powinno chodzić jak w zegarku a taki pustostan niesamowicie go deprymował. W czasie spacerku, wątpliwej przyjemności, po zasyfionym podwórzu wybrał odpowiedni numer i przyłożył telefon do ucha. Po kilku minutach bezproduktywnego oczekiwania jego agent 'podniósł słuchawkę'.

- Mike? Kurwa, ile mam czekać aż ruszysz swoją tłustą dupę po telefon? Gówno mnie obchodzi ,że jest późno w nocy i masz panienkę. Płacę ci za całodobową dyspozycyjność! Nie prowokuj mnie więcej swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem, dla własnego dobra. Teraz przejdźmy do meritum sprawy. Jeszcze dzisiaj, z samego rana, masz wysłać na teren ostatnio zakupionej przeze mnie kamienicy ekipę budowlaną. Muszą uprzątnąć cały ten syf i doprowadzić kamienicę do stanu używalności. Jeśli znajdą coś podejrzanego masz mnie o tym niezwłocznie zawiadomić. Odpowiadasz za to głową!

Gangster przystanął pod ciężkimi, kunsztownie zdobionymi ornamentami drzwiami. Przynajmniej one były nienaruszone. Teraz to już zabytek, szkoda byłoby wymieniać. Drzwi były oczywiście otwarte, jeden z jego współlokatorów najwyraźniej wcześniej mieszkał w chlewie. Tego się mógł po nich spodziewać! Pchnął lekko potężne odrzwia i wszedł do środka.

Lekko nadżarte zębem czasu deski głośno skrzypiały pod butami gangstera gdy stopniowo badał rozkład pomieszczeń w kamienicy. Widok nie napawał optymizmem. Mafioso wrócił w myślach do minionego 'przesłuchania'. Informacje jakie wyciągnął od czarnucha były niepokojące. Sprawa na pewno miała drugie dno i była szeroko zakrojoną akcją. Tajemniczy boss 'zjednoczonych gangów czarnych' z pewnością nie odpuści tak łatwo. Znów trzeba było wykonać kilka telefonów do odpowiednich ludzi na odpowiednich stanowiskach. Tony dostanie dodatkowe obowiązki i wszystko będzie w porządku... Oprócz tego ,że będzie musiał mu więcej zapłacić.

- Wynikł kolejny problem. Wygląda na to ,że moja kamienica będzie teraz pod 'ostrzałem'. Czarnuchy zaczęły szykować coś większego i mogą być niebezpieczni. Wyślij kilki szpicli żeby zasięgnęli języka tam gdzie trzeba - podał mu odpowiednie, wyciągnięte od kierowcy furgonu nazwiska - Chce mieć tych cholernych asfaltów na oku. Od teraz, przez całą dobę okolicę mają patrolować na zmianę dwa wozy z naszymi ludźmi. Jeśli zauważą coś podejrzanego natychmiast mają interweniować! Nie mogę się narazić na kolejne straty jeśli jakiś pieprzony rezus postanowi zdemolować mój budynek. To tyle, do usłyszenia.

To wszystko zaczynało go powoli wkurwiać. Gdyby był człowiekiem nawet nie miałby czasu się odlać... Powinien zatrudnić sobie jakąś ładną, zgrabną, długonogą sekretarkę. Tylko był jeden problem, działalność przestępcza nie sprzyjała dużej ilości 'dobrze poinformowanych' współpracowników. Pewnie by go kiedyś sypnęła i musiałby ją spuścić w jakimś ścieku.

Po około dwóch godzinach przyjechał Ralph. Miał ze sobą duży worek na zwłoki który skutecznie blokował ruchy szamoczącej się wewnątrz osoby. Goryl, ze zdobyczą przerzuconą przez ramię, wszedł do środka.

- Nikt cię nie widział? Mam nadzieję ,że brałeś ze sprawdzonego źródła i nie była za droga.
- Nielegalna emigrantka, niedawno przyleciała z Europy. Nikt jej nie będzie szukał.
- Świetnie! - Shawn wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu. - Rozpakuj i zostaw nas samych. Ah... byłbym zapomniał, masz świece? W końcu to kolacja, ma być wystawna w miarę możliwości!

Ralph wyciągnął pakunek zza połów kurtki po czym postawił kilka świec na stole. Odpalił je i wyszedł.

Schwytaną kobietą okazała się młoda słowianka. Prawdopodobnie z Polski, w Chicago teraz ich pełno. Dziewczyna była niebrzydka, naga i przerażona. Silne więzy krępowały jej nogi i dłonie. Usta miała zaklejone taśmą. Shawn był lekko zakłopotany gdyż zwykł jadać ze srebrnych mis, w tych warunkach musiał wystarczyć rozwalający się stół.

- Plaster jest niepotrzebny. Nikt Cię tutaj nie usłyszy. Zaraz go zdejmę, wybacz. Pośpiesznie zerwał taśmę z ust kobiety po czym szybko zakrył je dłonią reagując na krzyk przemieszany z łkaniem - Nie płacz kochanie, to całkiem przyjemne, zobaczysz... Drugą dłonią sięgnął po uprzednio przygotowany nóż i naciął delikatnie krągły biust dziewczyny. Zaczął zlizywać cieknącą po skórze krew, spijając na zmianę z obu jej piersi. Następnie zaczął stopniowo schodzić niżej, pożądliwie posilając się vitae z każdego kawałka jej jędrnego ciała.
- Już dobrze, to niedługo się skończy! - pogładził dziewczynę delikatnie po policzku - Czas na główne danie... Błyskawicznie wbił kły w tętnice szyjną ofiary. Dziewczyna zaczęła się mocno szamotać więc przycisnął ją do stołu. Po kilku minutach było już po wszystkim. Białą, jedwabną chustką otarł usta z krwi po czym przywołał do siebie Ralpha.

Ochroniarz, nie zadając żadnych pytań, zapakował sztywne truchło do worka i wyszedł z kamienicy. Wrzucił ciało do bagażnika zaparkowanego na podwórzu cadillaca i usiadł za kierownicą. Auto ruszyło ku obrzeżom miasta.
 
Cep jest offline