Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2013, 14:25   #20
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Stada. Zmarli łączyli się w zbite grupy. Uskuteczniali polowanie na żywych. W Lexington nie było to tak widoczne gdyż całe miasto było ich pełne. Tu na pustkowiu było inaczej. Wokół lasy i pola, a oni stali tam na szosie. Jakby uśpieni w oczekiwaniu na żywych. I co tu dużo mówić doczekali się. Gdyby nie sprawna rządowa półterenówka to by żadne z ich dziewiątki nie przeżyło. Tak jak jej poprzedni właściciele zresztą.

Shoshana odkryła, że wóz należał do ludzie z Departamentu Obrony. Więcej nie powiedziała, ale cholernie ją musiały ruszyć dalsze rewelacje, bo ni z tego ni z owego zaczęła rozpijać znalezioną w schowku whiskey. Rozpoznał te oczy. Zawsze takie gdy coś nie poszło po jej myśli w badaniach.
Poczęstowała i innych. Nie wnikał. Z tylnego lusterka mało korzystał na szosie więc nie musiał uczestniczyć w tej małej pojednawczej popijawce, na która jakoś średnio zresztą miał ochotę. Dobrze, że Shoshana się za to wzięła. Celowo, lub nie… On się do tego teraz nie nadawał.
Incydent na szosie zmusił go do zmiany kilku poglądów na temat wydarzeń jakie działy się wokoło. Z rządowej machlojki, ataku terrorystów, czy czegokolwiek tam innego co za tym wszystkim mogło stać, sprawa zaczynała nabierać kształtów… ostatecznych. Bezpowrotnych. Każdy zmarły zasilał szeregi ożywionych. Pół miliona mieszkańców w samym Lexington. Atomówka w strefie zero zniszczyła wszystkich. Kilkadziesiąt tysięcy zapewne. Żywych i martwych. Ale już kawałek dalej… Ocaleli i ukrywający się zginą od obrażeń, lub braku schronień i też się przemienią. Do tego całe hrabstwo. Stan. I słowa Shoshany.

Wszyscy są zarażeni.

Każdy wypadek śmiertelny przemienia ludzi w szwendaczy… To nie kurwa gra na playstation. Z wątkiem liniowym bezpiecznie zmierzającym do jakiegoś końca. Żywi przegapili moment, w którym powinni byli przejść do skutecznej zaplanowanej na wysokim szczeblu defensywy. Teraz już nie starczyło ochraniać się wzajemnie. Potrzebny był większy pomysł. Jak przeżyć i nie dać się zabić na szosie takiej jak ta… cholera wie jak długo...

Kurwa…

Nie miał na to absolutnie żadnego pomysłu…

- Lubisz sobie od czasu, do czasu postrzelać, co? - Pilot helikoptera. Skyrider. Na ucho Kraydena rozżalony.
Tym razem Krayden obejrzał się na pilota. Bark go musiał nadal solidnie boleć. Krayden uśmiechnął się półgębkiem. Rzeczywiście i bez marudzenia żołnierza mogło to tak wyglądać, że lubił
- Lubię - odparł - Ale nie bój się. Jeszcze bardziej lubię mieć pewność, że nie muszę strzelać.
Wolał nie wracać myślami do startu helikoptera z Lexington.

***

Podczas przerwy na siku Shoshana zaciągnęła go na bok. Odwrócił się gdy opuszczając spodnie kucnęła obok przydrożnej czeremchy. Potem dowiedział się co znalazła w rządowy wozie i co ją tak trzymało teraz w całości. Analizowała. I dobrze. Taka była mu teraz potrzebna. Bo i on musiał znaleźć jakiś sens tego co teraz muszą zrobić.
- Najlepiej byłoby więc znaleźć laboratorium Romulan.
Zaśmiała się za nim podciągając spodnie.
- A centra CDC? Z tego co wiem przynajmniej jedno na jeden stan przypada. Nawet Kentucky. Może tam sprawdzić?

***

Stacja budziła skojarzenie z szosą i z helikopterem. Pozornie pusta i pełna przydatnego sprzętu. Tym razem jednak naprawdę byli w potrzebie. Brakowało jedzenia i picia na dłuższą podróż i benzyny. Gitowiec raźno ruszył obszukać budynki stacji. Widać też było, że i Shoshana chciała iść i powstrzymywanie jej mogło się okazać bardziej kłopotliwe niż ryzykowne. Dał jej Siga na wszelki wypadek. Dla przypomnienia pokazał co i jak, choć jej spojrzenie było dość wymowne.
- Po prostu pamiętaj, żeby mnie zawołać jakby co...

Sam przyjrzał się dystrybutorowi…
Stara puszka w jakiej ukryta była pompa była zamknięta na zwykły skobel. Mechanizm w środku zapewne prosty, ale i tak Krayden się z takim nie spotkał jeszcze. To za czym się jednak rozglądał szybko znalazł. Podłączenie pompy do zasilania stacji. Dwa kable wprowadzone w ziemię i prowadzące gdzieś do zdechłego transformatora…
Obejrzał się na pozostałych przy Yukonie Walkera i Tylera.
- Potrzebujemy podłączyć pompę do zasilania, żeby zatankować. Rozejrzę się czy stacja nie ma jakiegoś swojego małego generatora benzynowego, w co wątpię zresztą. I jeśli nie znajdę to spróbowałbym podłączyć pompę do akumulatora jednego z tutejszych wozów na chodzie. Albo i choćby naszego SUVa. Myślę, że dam sobie z tym radę, ale jeśli któryś z Was zna się na autach lepiej, to chętnie skorzystam z pomocy. Kable pewnie, a może i prostownik będą gdzieś na stacji. W drugiej kwestii natomiast już mogę nie dać rady, bo…
Spojrzał na ich Yukona.
- Jeśli to rządowy wóz to napewno ma zainstalowanego Lojacka. Myślę, że dobrze by było go wymontować i uruchomić. Ci goście, którzy jechali tym autem byli ważni i jeśli ktoś na wyższych szczeblach jeszcze jako tako funkcjonuje, to powinien się zainteresować nami gdy uruchomimy nadajnik...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline