Wątek: Z mroku...
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2007, 15:18   #98
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Mroczne uliczki Niższej Dzielnicy nie były przyjemnym miejscem. Bardzo łatwo było tu wpaść w kłopoty, a jeszcze łatwiej można dostać cios sztyletem w jednej z alejek. Sathi szła wraz ze wszystkimi okryta iluzją swojej siostry. Obecność jej towarzyszy podnosiła ją na duchu. Panująca dookoła ciemność nie stanowiła dla kapłanki żadnej przeszkody. Jedną z cech jej żywiołaczej natury była zdolność widzenia, nawet w kompletnych ciemnościach, dzięki czemu Sathi szła pewnym, szybkim krokiem, tak żeby nawet na moment nie stracić z oczu, idącego przed nią drowa.

Włóczyli się już od dość długiego czasu. Sathi zupełnie straciła rachubę i nie miała pojęcia, ile godzin już minęło odkąd opuścili gospodę, gdzie wszystko się zaczęło. Czuła jak powoli ogarnia ją zmęczenie. Coraz częściej łapała się na myślach o bezsensowności tego co robią. Ile mogą jeszcze tak łazić bez celu zdając się tylko na ślepy traf? Prędzej czy później opadną z sił i będą musieli odpocząć, ale póki, co szli naprzód, wciąż licząc, że szczęście się do nich uśmiechnie.

Nie przeliczyli się. Głośny, urwany krzyk, sprawił, że zaskoczona Sathi mimowolnie wzdrygnęła się. Biegnąc za resztą drużyny przeklęła swoją głupotę i brak jakiejkolwiek czujności. Wbiegli w jeden z licznych zaułków. Nie trudno było dostrzec leżące na ziemi ciało. Na początku Sathi pomyślała, że oto mają kolejnego trupa, ale gdy podbiegła do mężczyzny i uklękła obok niego, dostrzegła że wciąż oddycha. Na jego ciele nie widać było żadnych śladów walki, a jego ubranie w żadnym miejscu nie było przesiąknięte krwią. Oddech mężczyzny był płytki, ale regularny, a tętno było miarowe i całkiem sile.

Sathi czuła się trochę głupio wstając i ruszając za resztą drużyny, ale nie miała czasu na zajmowanie się nieprzytomnym mężczyzną. Jaszczury ograbiły go ze wszystkiego, co miał wiec ewentualni rabusie raczej się nim nie zainteresują. Przeszukają nieprzytomnego i pójdą dalej zostawiając go żeby sobie spokojnie „pospał”.

Młoda kapłanka podążała w pewnej odległości za Ilaveyronem. Drow poruszał się zadziwiająco cicho i Sathi doskonale wiedziała, że nie zdoła mu dorównać. Postanowiła więc iść parę kroków za nim tak żeby jakiś jej nierozważny ruch nie wpakował barda w kłopoty. Starając się utrzymać stałą odległość od towarzysza i ani na moment nie stracić go z oczu, wyszeptała słowa zaklęcia. Na pozór nic się nie wydarzyło. Nie było żadnych rozbłysków światła, ani ogłuszających eksplozji, ale Sathi już nie szła po ziemi, jej stopy unosiły się parę centymetrów nad powierzchnią. Kapłanka uśmiechnęła się i powoli zaczęła „wchodzić” coraz wyżej, ale tak żeby cały czas mieć Ilaveyrona w zasięgu wzroku.

[user=3770]Sathi rzuca „Stąpanie w powietrzu” i powoli idzie w górę. Staram się żeby od Ilaveyrona dzieliła mnie odległość nie większa niż 18m.[/user]
 
Markus jest offline