Didier zmierzył wzrokiem kobietę, która podeszła do baru. To pewnie była Ona... Wciąż pozostawał lekko zagubiony w obecnej sytuacji. Przytaknął trochę zbyt energicznie. Anita niewzruszona ruszyła w stronę jednego ze stolików. – Proszę za mną – kelner wyraźnie był zdystansowany i chłodny w relacjach. Nie czekając na Didiera skierował się w stronę bocznej sali. Odsłonił kotarę, sygnalizując że „gość” w dalszą drogę wyruszy sam.
Didier wstąpił do pokoju, w którym siedziało już kilka osób. Spojrzał lekko zadziwiony. Co zrobić? Co począć? Jak tytułować to... coś? – Dobry wieczór – powiedział dość cicho poczym usiadł w fotelu najbardziej oddalonym od innych. Wtedy przemówiła Anita...
__________________ To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce. |