Larch uniósł lekko brwi, ale nie skomentował fragmentu życiorysu Rudigera.
- Z naszej strony nic Ci nie grozi - powiedział. - Mamy większe kłopoty, niż samotny wędrowiec.
Przez chwilę obserwował przygotowania Ruidgera.
- Nie interesują nas kopalnie, ani mantikory - stwierdził - tylko mało sympatyczne czarne ptaszki, które od paru dni atakują leżącą tam - machnął za siebie ręką - wioskę.
Rozpostarł koc pod ścianą i usiadł na nim. - Jeśli natomiast nie zamkniemy dobrze drzwi i okien - rozejrzał się po chacie, sprawdzając możliwości realizacji tych słów - to stanie się to też Twoją sprawą.
Usiadł wygodniej, sięgnął chleb z plecaka. Wyciągnął w stronę Rudigera.
- Poczęstujesz się? - spytał.
Położył chleb na kawałku wyciągniętej z plecaka szmatki i nie czekając na reakcję adresata słów kontynuował:
- Zdaje się, że jesteśmy na trasie ich przelotu, więc pewnie nas odwiedzą - postukał w ścianę, sprawdzając jej wytrzymałość.
- Dobrze by było zatrzymać je na zewnątrz - dodał. - Albo wpuszczać pojedynczo i... - Wykonał gest sugerujący skręcanie karku. |