- I to by było na tyle. - mruknął pod nosem, zabrał cygaro, kurtę i swoją torbę i wyszedł z ringu. Camila zaprowadziła go do obiecanego pokoju na zapleczu.
*****
- Jestem prawie pewien, że to co proponujesz, jest niewykonalne z anatomicznego punktu widzenia. -
- Och, doprawdy? A czy ja twierdzę, że nie znasz się na robieniu krzywdy bliźnim, olbrzymie? -
- Nie, ale... -
- Żadnego „ale”. Dalej, musisz się trochę obrócić... tak... trochę w prawo... szybciej... jeszcze szybciej... -
- Tak dobrze? -
- Uhm... Tak... Co to było?! Coś strzeliło... -
- Staw łokciowy. Nie przejmuj się. -
- Aha... No, to teraz tu przełożę, a Ty... - *****
Po wszystkim wziął od dziewczyny numer i wsiadł do taksówki. Po drodze do hotelu, zatrzymał się w pizzerii. Niestety obsługa okazała się równie niekompetentna, jak we wszystkich pizzeriach na świecie, w których zdarzyło mu się bywać. Zamówił największa pizzę a o oni jak zawsze dali mu średnią. Słysząc rozmowy z pokoju dziewczyn, od razu się tam udał.
- Ktoś ma ochotę na pizzę? -
Zapytał kładąc prawie metrowe pudło na stole. Samemu otworzył drugie i zaczął pochłaniać jedzenie.
- Co ci się stało? -
Zapytał Marco, wskazują siniaka na twarzy Bucka.
- Tutejsze kobiety zdradzają niezdrową fascynacje przemocą. - odparł swobodnie i poprosił o relacje z tego co udało im się ustalić. Po paru minutach wiedział już wszytko, odstawił puste pudełko na ziemie i sięgnął po cygaro.
- Tak, cóż. Myślę, że powinniśmy zbadać sprawę owej propozycji nie do odrzucania, zanim opuścimy miasto. Nawet jeśli to nie ci, których szukamy, to mogą mieć jakieś namiary na ewentualnych „klientów” zainteresowanych takim „towarem”. -
Z uznaniem spojrzał na snajperkę Pauli, po czym sam wydobył z torby karabin szturmowy Arasaka. Wielkie bydle z pojemnym magazynkiem i poodczepianym granatnikiem.
- Wiesz Marco, Ja już dzisiaj obiłem mordę twojemu ziomkowi, zapoznał się piękniejszą częścią lokalnej społeczności i objadłem tutejszego żarcia, więc jestem gotowy na dalsze zwiedzanie. Więc jaki jest następny punkt programu? -