Wyrwany z głębokiego snu mrużył i przecierał oczy, by upewnić się czy te nie płatają mu figli. Po chwili jednak dotarło do niego, na co wielce się zdziwił.
- Paweł, to na prawdę Ty?! - rzucił podekscytowany nie czekając nawet na odpowiedź.
Zerwał się, wcisnął się w najbliższe ubrania, naciągnął swoje wychodzone trampki, chwycił za papierową czapkę i łapiąc po drodze własnoręcznie zrobiony drewniany mieczyk, polecał do magicznego portalu.
Następnie nie był w stanie powiedzieć, co się stało. Stał tylko na jakieś platformie z uniesionymi brwiami i rozdziabioną buzią. Całkowicie go zatkało. Nie wiedział, czy krzyczeć z radości i wiwatować po tym, co właśnie się stało, czy obudzić się raz jeszcze... Bo na pewno ciągle śpi.
"To... TO TAK SIĘ DA?!" Odezwało się w jego głowie. Na miejscu była cała paczka. Wszyscy się pojawili. "Paweł zabrał nas na swoją przygodę!" Krzyczało w jego myślach. Na zewnątrz było tylko słychać dziwne duszenie się starego umierającego człowieka.
Nie. To nie mogła być prawda. To było zbyt fascynujące by było realne.
- Eeee... Yyy... - wydobywały się z jego tępe dźwięki - Wy tutaj tak na serio...? - cicho przecisnął przez zęby - Ale cza~
Nawet nie dane było mu dokończyć, gdy coś mocno rozbłysło i gruchnęło. Marcel spięty, trzymając w ręku swój drewniany mieczyk, podskoczył podnosząc go do góry. Ot tak, jakby miał już komuś za plecami przywalić po głowie, czując się zagrożony. Gdzieś w połowie obrotu zrobiło mu się ciężko, stojąc na pięcie został pociągnięty w tył przez podniesiony miecz. Pole widzenia skurczyło się mocno. Poleciał na plecy i wywinął pięknego orła z dość donośnym metalowym brzdękiem, trzaśnięciem i chrobotem.
- Rąbnęło mnie! O cholera! - przeklął - Rąbnęło mnie! - wyprostował się na siedząco jak sprężyna cały spięty. Po chwili doszło do niego, że jest cały i zdrowy oraz, że nie było się nawet czym martwić - Eee? - skrzywił się.
Spojrzał po sobie - nic nadzwyczajnego się nie stało ani nie zmieniło. Jednak jego papierowa czapka stała się tak gorąca, że aż parowało mu z głowy. Z mieczykiem było to samo. Ściągnął czapkę gapiąc się na nią chwile po czym spojrzał na resztę.
- Magia... - wydusił z siebie ni to pytająco, ni to stwierdzająco - Ale czad! - skwitował z zadowoleniem |