Max, nie da się ukryć, niezbyt się przejął groźbami skierowanymi pod adresem Wernhara. Nie chodziło o to, czy groźba zostanie spełniona, czy nie. Raczej sądził, ze Wernhar okaże się na tyle rozsądny, że drugi raz takiego głupstwa nie zrobi.
Już miał zapewnić o rozsądku kompana, gdy kulturalną pogawędkę przerwało pojawienie się elfki.
- Potwór? Jaki znów potwór? - spytał. - Gdzie? W lesie, czy gdzieś w domu?
- Macie tu jakieś potwory? - zwrócił się do "tubylca", który trzymał Wernhara za kołnierz. |