Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2013, 17:44   #174
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Umiejętność szybkiego podejmowania decyzji była jedną z najważniejszych cech w życiu najemnika. Czasami o wszystkim decydowały ułamki sekund. Nie było czasu na naradzanie się i dyskusje. Rusth doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Teraz wszystko zależało od jej oceny sytuacji i wyczucia.
- Rzućcie granaty dymne. Zróbcie osłonę. - Krzyknęła Shade jednocześnie kierując się prosto między dwa stalowe słupy, stanowiące część konstrukcji garażu. Ciężarówce daleko było do szybkości wyścigówki, ale miała solidną budowę i sporą masę. Na to liczyła najemniczka naciskając pedał gazu na maksa. Musieli się przebić przez ścianę magazynu.
Czasu na zastanowienie nie było. Kane zgarnął większość granatów jeszcze przed tym jak ruszyli i zajął miejsce pod górnym włazem. Strzelanie z niego było zbyt niebezpieczne, rzucanie mniej. Jeszcze przed słowami zaczął rozrzucać dymne na wszystkie strony, także na skrzynki z przeciwpancernymi pociskami i terenówkę z ckm-em.
- Fox, Wig, walcie do tych z cięższą bronią!
Raczej nie potrzebowali zachęty, wolał jednak upewnić się, że widzą. Odbezpieczył dwa flashbangi, odczekał moment i podrzucił je wysoko do góry, zamykając właz.
Felix zachwiał się na nogach, gdy wóz zaczął przyspieszać. Jego rany utrudniały mu wykonywanie wielu czynności, na szczęście tutaj nie musiał być zbyt mobilny. Słysząc słowo "granaty", szybko uchylił boczną ściankę, wychylił snajperkę, wycelował w Araba, którego pierwszego odnalazł w lunecie, czyli tego na jeepie, i pociągnął za spust. Zaraz potem oddał kolejny strzał, po czym zasunął ściankę z powrotem. Nie zamierzał kusić losu…

Ostrzał nie ustawał. Pancerz dudnił, masakrowany kulami, lecz także na nie odpornym. Zwykły kaliber to było za mało. Jeden z granatów dymnych odbił się od czegoś i poleciał nie tam, gdzie chciał Kane, pozostawiając broń przeciwpancerną odsłoniętą i dostępną dla biegnących do niej Arabów. Drugi z granatów trafił gdzie miał trafić. Zanim jednak w pełni zasłonił jeepa, ten zdołał posłać serię, która zostawiła kilka poważniejszych szczerb na ciężarówce. Fox wystrzelił i zdmuchnął strzelca, chwilę potem wszystko przykrył dym. Wig nie miał tyle szczęścia. Z trudem trzymał karabin i jego strzały spudłowały w pędzących po broń tubylców. Wybuchnął granat, potem drugi. Kierownicą zarzuciło, Shade z ogromnym trudem utrzymała wielką bestię na odpowiednim torze i z łoskotem wpadli pomiędzy dwa filary, miażdżąc blachę. Nie poszło idealnie, tył zahaczył o stal i opancerzony transporter stanął bokiem, tracąc pęd i na chwilę odrywając się od ziemi częścią kół. Ludźmi w środku rzucało na wszystkie strony. Fox i O'Hara nabili sobie kilka dodatkowych guzów, a kobiety mogły dziękować za pasy, z trudem utrzymujące je na niewygodnych siedzeniach.
To był jednakże dopiero początek. Zanim Valerie ponownie ruszyła, ze środka wyleciał ciągnący za sobą jasną smugę pocisk. Chyba nie trafił dokładnie, ale i tak nimi mocno wstrząsnęło. Z łoskotem odpadła boczna osłona kół. Ale teraz już ponownie się rozpędzali. Ze środka wybiegali ludzie, pędząc do ustawionych na parkingu samochodów. Przynajmniej część z nich miała zamontowane rakietnice czy karabiny maszynowe. Jeepa ze środka chyba jeszcze nie ruszyli, zatrzymani na chwile celną zasłoną dymną.
Shade w miarę pamiętała to miejsce. Strefa produkcyjno-magazynowa nie oferowała zbyt wiele kryjówek, za to dość niedaleko było do północno-zachodniego krańca Mogadiszu. W drugą stronę byłaby granica ze strefą rządową. O Czerwonych nie było co nawet tu myśleć.
Jasne było, że samochody tubylców będą szybsze w standardowych warunkach. Potrzebowali planu. Jakiegokolwiek.
- Wig, wysadzaj to cholerne laboratorium, może to choć trochę odwróci ich uwagę - Zawołała Shade maksymalnie koncentrując się na prowadzeniu ciężarówki. To nie było proste. Pojazd był ciężki, mało zwrotny, a przejazdy wyjątkowo wąskie. No i co tu ukrywać, Valerie daleko było do rajdowych czy kaskaderskich umiejętności. - Jedziemy na pustynię, w mieście i tak ich nie zgubię, może uśmiechnie się do nas szczęście i zakopią się w piachu. Kane mamy jakąś szansę na kawalerię?
O'Hara pozbierał się tak szybko jak mógł. Usiadł na krzesełku i przypiął pasem, by go nie zrzuciło.
- Fox, celuj w kierowców! Shade, twoja decyzja, ufam ci.
Wyciągnął komputer Miracle i odpalił go, szybko migając palcami po klawiszach.
"Sytuacja kryzysowa, potrzebujemy ewakuacji. Mamy co trzeba. Kierujemy się na tereny na północy-zachód od Mogadiszu."

Raver przykucnął, by utrzymać równowagę. Cały był obolały po kolejnych potłuczeniach, ale adrenalina pomagała mu to znosić. Przerzucił się na bardziej szybkostrzelną szturmówkę i po słowach Kane'a jednym ruchem odsunął stalową ściankę, po czym wysunął karabin i posłał kilka kul w kierunku biegnących do samochodów ludzi.
Najemniczka zacisnęła usta. Nie miała pojęcia jak Kane cały czas znosi brzemię odpowiedzialności. Stróżka potu spłynęła jej po czole gdy wciskała pedał gazu z całej siły, nie przejmując się wąskimi uliczkami Mogadiszu. Na szczęście domy tutaj budowali niezbyt solidne.
 
Eleanor jest offline