Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2013, 21:05   #175
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Wig wcisnął guzik. Ziemia drgnęła, rozległ się huk, chociaż nieco stłumiony, a gdzieś za nimi pojawiła się kula ognia, zalewając dużą część magazynu. Nie przyglądali się efektom zniszczeń, będąc już w ruchu.
Shade z trudem panowała nad ciężką ciężarówką. Prowadzenie takich pojazdów, zupełnie bez przeszkolenia, nie było tak łatwą sprawą, jak sądziła. Przynajmniej nie musiała się przejmować ruchem ulicznym i przepisami, tych w Mogadiszu i tak nie było. Skierowała bestię w boczną uliczkę, taranując po drodze jakiś stojący na drodze samochód, gdy nie udało się jej go wyminąć. Ciężarówką ponownie wstrząsnęło.
O'Hara nie mógł się spodziewać natychmiastowej odpowiedzi. Wiadomość została wysłana. To jedno system potwierdził od razu. Zresztą nawet sprawna ewakuacja nie dałaby nic, jeśli nie oderwą się od ścigających ich Arabów.
Ruszyło za nimi pięć wozów, z których po celnym strzale Foxa zostało wkrótce tylko cztery. Dwa pickupy, jeep i półciężarówka. Trzy pierwsze miały zamontowane karabiny maszynowe, które wypluwały z siebie długie serie, zaskakująco celnie trafiając w uciekający, wolniejszy i mniej zwrotny pojazd. Pancerz wybrzuszał się wyraźnie w miejscach trafień, a raz czy dwa strzały przeszły na wylot. Widząc też skąd strzelał Raver, trzymali się bardziej tyłu pojazdu, uniemożliwiając snajperowi celne strzelanie z pozycji, którą zajmował. Także Wigowi nie szło najlepiej, chociaż zdjął jednego z pasażerów jadącego na przedzie samochodu terenowego. W końcu odłożył karabin i zaczął robić bomby.
- W ten sposób mogę się bardziej przydać.
Otoczenie zmieniało się, z dzielnicy magazynowej wjeżdżali ponownie w zwykłe zabudowania. Mnóstwo parterowych lub jednopiętrowych domów, wąskie uliczki i bardzo słabe drogi. Ciężarówka podskakiwała na wertepach, lecz Valerie jechała sprawnie. Do czasu. Kolejne celne serie strąciły drugą osłonę na koła, a kilka pocisków weszło w tylną, lewą oponę. Szarpnęło, a Shade nie utrzymała pełnej kontroli, taranując płot i podskakując na wertepach, z trudem wracając na drogę. Wojskowa opona dawała jeszcze radę, lecz nie potrwa to wiecznie. Zwłaszcza jak trafią kolejne. Fox trafił raz jeszcze, ale nie kierowcę jak planował, a tylko jednego ze strzelców. Strzelanie z bocznych okienek było mało efektywne. Do granicy miasta jeszcze zostało. Tylko, że tam były posterunki.
Na komputerze pojawiła się odpowiedź.
"Godzina do ewakuacji, podajcie współrzędne."
O'Hara wcisnął komputer w dłonie Blue, jeszcze przed tym jak nadeszła odpowiedź. Założył maskę, mając nadzieję, że jest kuloodporna. Chwycił karabin Foxa i otworzył górny właz. Wtedy Miracle odpowiedziało.

- Musimy się gdzieś zaszyć! Shade, decydujesz. Wig, ciskaj wszystkim co masz, nie ma co oszczędzać.
Sam odbezpieczał jeden granat za drugim. Zarówno błyskowe, jak odłamkowe, wychylając się i rzucając w ścigających ich ciapatych. Z opóźnieniem, by nie wybuchały zbyt późno. Z bronią długą wynurzył się dopiero po tym, jak mu się skończyły. Zaczął strzelać, celując do kierowców. Shade podała Blue koordynaty kopalni, którą oglądali poprzedniego dnia, bo właśnie w tamtym kierunku miała zamiar się kierować. Powody były dwa: Znała tę drogę, a po za tym teren tam był znacznie bardziej pofałdowany, co dawało im lepsze możliwości osłony.
- Dokładne dane będziemy aktualizować w miarę przemieszczania.
Musiała cały czas skupiać się na prowadzeniu. Na szczęście droga na północny wschód nie była zatłoczona. Niestety przed nimi były posterunki, a za nimi pościg upartych Arabusów, którzy ciągle siedzieli im na ogonie. Nie miała pojęcia jak długo jeszcze da radę kontrolować pojazd. To było męczące zadanie, zwłaszcza w momencie, gdy uszkodzone koło hamowało ciężarówkę, spychając ją z linii prostej.
Po perturbacjach, które spotkały ich wóz i zepchnęły go na bok, Fox podszedł do przeciwległej ściany. Widząc, co robi Irishman, zobaczył w tym swoją szansę - granaty mogą zmusić Arabusów do trzymania się pobocza, wtedy się bardziej odsłonią i powinno być łatwiej trafić.
- Wig, jak już coś tam wykombinujesz, to dawaj. Rzucimy z dwóch stron, by nie mogli spieprzyć!
Sprawdził magazynek, odczekał, aż Kane wyrzucił pierwsze zabawki, i ponowił ostrzał.

Pierwsze granaty rzucone przez O'Harę nie okazały się zbyt celne. A może to Arabowie okazywali się bardzo dobrymi kierowcami, wspinając się na wyżyny swoich umiejętności? Pędzili za nimi, lecz wąskie uliczki uniemożliwiały im wyprzedzenie, ani dotarcie na bezpośrednią odległość. Błyski i wybuchy zmusiły ich kilka razy do wejścia w zasięg Foxa, który trafił kolejny raz, lecz pocisk nie wyrządził odpowiednich szkód. Za to seria z CKM-u przeorała bok transportera, przebijając nawet stalową osłonę okna. Szczęśliwie kula, która go trafiła, nabiła jedynie następnego siniaka. Tymczasem ostatni z rzuconych granatów odłamkowych eksplodował tuż przed przednią szybą goniącej ich półciężarówki, która natychmiast skręciła i władowała się w jakiś budynek. Zostało trzech goniących, którzy ostrzeliwali niemal bez przerwy. Pancerz wybrzuszał się w coraz większej ilości miejsc, w każdej chwili grożąc tym, że stworzy się większa i groźna dla znajdujących się w środku ludzi dziura. Walili też po oponach, tu jednakże nie mieli najlepszej pozycji i chociaż prawa tylna również oberwała, to Shade nadal potrafiła utrzymać kierunek jazdy. Wig błyskawicznymi ruchami tworzył kolejne bomby i wkrótce wręczył trzy kostki C4 z czasowymi detonatorami.
- Ustawiona na trzy sekundy! Naciskasz i rzucasz tak, by wybuchło pod nimi!
Kane tymczasem nie zdołał wyeliminować żadnego z kierowców, robiąc tylko kilka dziur w szybach i raniąc pasażera jednego z pickupów. Wozami za bardzo rzucało na wszystkie strony, aby dało się celować.

Valerie nagle dostrzegła, że miasto się kończy. Co gorsza, kończyło się barykadą. Goniący ich Arabowie musieli powiadomić swoich. Przed nimi, na drodze, stały dwa samochody terenowe, ustawione w poprzek i całkiem blokujące przejazd tędy. Po prawej był płot i budynek, jeśli nie murowany w pełni, to na pewno przynajmniej mający solidniejsze fundamenty. Po lewej zaczynała się już pustynia - kamienista i nierówna, z dość stromym zjazdem z nasypu, na którym stworzono drogę. Wokół samochodów kręciły się sylwetki tubylców. Shade nie widziała wszystkiego zbyt dokładnie, ale była prawie pewna, że ze dwóch ma broń przeciwpancerną. Mieli do nich już tylko kilkadziesiąt metrów, a wokół ciągle znajdowały się rzędy mniej lub bardziej koślawych budynków mieszkalnych, typowych dla przedmieść Mogadiszu.
Shade poczuła jak zimny pot oblewa jej ciało. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w tym momencie życie osób w ciężarówce spoczywa w jej rękach. Jedna zła decyzja i wszyscy będą zimnymi trupami, a śmierć to może być ta lepsza alternatywa. Musiała ocenić i zdecydować w ułamku sekund jak postąpić, a biorąc pod uwagę jej raczej marne umiejętności w zakresie prowadzenia pojazdów opancerzonych to była cholernie trudna decyzja. Oceniła budynki mijane po drodze i odległości między nimi. Zredukowała prędkość lekko skręcając, a potem znowu przycisnęła gazu, by ewentualna masa pojazdu pokonała mijane po drodze przeszkody. Gdyby była wierząca, pewnie modliłaby się do wszystkich bogów. Niestety ateiści w trudnych chwilach skazani byli na samotność. Może dlatego tak łatwo było skusić ludzi w okowy wiary?
Kane nie ustawał w nieregularnym ostrzale, to z dachu, to z boku wozu, puszczając krótkie serie prosto w kierowców lub strzelców, jak tych pierwszych nie szło dostać. Shade z jakiegoś powodu postanowiła zjechać z drogi, nie wnikał dlaczego - ufał jej w pełni. Zerknął na to, na co jechali i padł na podłogę.
- Trzymać się!
 
Widz jest offline