Gdyby nie otoczenie i niedawne okoliczności, Arina roześmiałaby się rozbawiona słysząc taką propozycję. Teraz jednak nie było jej do śmiechu:
- Widzisz Mark jak to trzeba uważać, kiedy człowiek się do czegoś zobowiązuje?
- powiedziała do towarzysza, jednocześnie nie odrywając wzroku od dzieci.
Były jak wszystkie inne, które spotkała na swojej drodze: szczere, ufne, pełne wiary w moc kogoś dorosłego, kto miał je chronić i pomagać, a także literalne co do słowa.
Chwyciła w dwa palce miedziaka i obróciła go między nimi.
-No więc co mam dla ciebie zabić, za to jakże hojne wynagrodzenie? - Spytała dziewczynkę, sama nie wierząc w to co robi. |