Mark z niedowierzaniem pokręcił głową, odwracając wzrok od dzieci i przenosząc go najpierw na gospodarza, kręcącego się gdzieś na zapleczu, a następnie na jedynego dorosłego pozostałego w izbie, patrzącego na to spode łba, z rogu wspólnej sali. Dziewczynka wskazała palcem na brudne okno, za którym niewiele było widać.
- Przychodzi nocą. Miesza dorosłym w głowach i nie chcą pracować. Sprowadza koszmary. Czasami ktoś krzyczy i mnie budzi. Mama mnie straszy, że po mnie też przyjdzie. Nie chcę, by przyszedł.
Przełknęła ślinę, wyraźnie przestraszona tą wizją. Zamyśliła się i dodała jeszcze.
- Nie wiem jak wygląda. Musi być duży, bo co jakiś czas kogoś zabiera. I ten ktoś już nie wraca. |