Graliśmy w wampira mroczne wieki. No i jeden z klanów, ku niezadowoleniu innego, wybudował koło rynku wachtbudę, żeby porządek i ład utrzymywać. No oczywiście zlecenie dla graczy to rozpirzyć ową wachtbudę w drobny mak i nie dać się złapać za rękę. Plan powstaje, rodząc się w bólach i stanęło na tym, że czymś trzeba odwrócić uwagę strażników, którzy siedzą w środku...
g1- To może pożar? To jest myśl! W okolicy są stajnie to je podpalimy!
g2- Nie, mam lepszy pomysł! Rozpuścimy plotki, że tutaj zaraza jest i podrzucimy w okolicę martwe zwierzęta, które zmasakrujemy!
g3- Ale to głupie, jak sfajczymy pół miasta to książę nas wyświęci, a jak zrobimy panikę zarazą, to ludzie uciekną!
g1- A zatem kompromis! Kupimy prosiaka, polejemy oliwą, podpalimy i wrzucimy do środka!
(Śmiechy, chichy, lulzy, dalsza próba krystalizacji planu, narady, wywiady etc.)
g2. To na czym stanęliśmy? Że kupujemy prosiaka, polewamy oliwą i wrzucamy do środka, a co miało być dalej?
g1[ błogim głosem]-A czy to ważne?
__________________ Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski. |