Wyjechali ze wsi szybko i nie niepokojeni przez nikogo. Miejsce to ciągle sprawiało wrażenie wymarłego i niemalże z ulgą przyjęli znikające im za plecami zabudowania. Kierunek wyznaczyli bez problemu, odnajdując nawet zarośniętą już trochę ścieżynę. Błotnistą i kamienistą, pełną grubych korzeni i nisko zwisających gałęzi. Wszystko to ciągle lepsze od ludzi z tej okolicy.
- Niewiele wiem o magii. Takie wiedźmy, myślisz, że jaka część z nich faktycznie coś praktykuje? Widziałem w swoim życiu czarodziejkę raz czy dwa. Zawsze piękne i młode, chociaż powiada się, że tylko dzięki magii właśnie, bo do szkoły trafiają wyłącznie te brzydkie i upośledzone na wyglądzie. Plotki, czy prawda? W Ban Ard znajduje się szkoła mężczyzn, widziałem raz ją z daleka. Szczególnego wrażenia nie robi.
Czy to rozgadał się po wizycie we wsi, czy chciał zabić ciszę, tego Arina nie wiedziała, ale fakt faktem, szybko minęli lasek i znaleźli się u wejścia do wąwozu.
- Ponoć jest długi, a ściany tu czasem prawie pionowe i na dziesięć metrów wysokie. Nie wiem dlaczego otrzymałem taki dokładny opis. Te... ghule, one działają wyłącznie nocą?
Ruszyli dalej. Tu prawie nie było drzew, a ścieżka stała się wyraźniejsza, chociaż jeszcze bardziej podmokła. I może właśnie dlatego wiedźminka dostrzegła pojedyncze ślady, ukryte w wysokich trawach. Przyglądając im się bliżej, nie potrafiła w pełni określić jaka istota je zostawiła. Za duże na człowieka, ale wydawało się, że i na ghula. Mimo tego stworzenie musiało mieć dwie nogi, a prawie wszystkie zwierzęta poruszały się na czterech. |